Niezapominajki: dzieci, które zostały porwane, a ich ciał nigdy nie odnaleziono
Dzisiaj miałyby trzydzieści lat, może doczekałyby się własnych dzieci. Niestety, nie było im to dane. Na Śląsku, niespełna ćwierć wieku temu doszło do serii porwań. Dzieci znikały z ulic, placów zabaw czy okolic domów. Policja do dziś nie potrafi rozwikłać tej tajemnicy. Co dziwniejsze, nikt się o te dzieci nie upomina.
Na Śląsku w latach 1999-2002 doszło do czarnej serii porwań dzieci. W większości przypadków były to dziewczynki. Po ponad 20 latach policja, mimo śledztwa i poszukiwań, nadal nie potrafi wyjaśnić, kto i po co je porywał. Czy były wcześniej obserwowane? Wydarzenia łączy wspólny motyw: dzieci pochodziły z biednych środowisk. I, mimo że były porywane w środku dnia, z ulic, placów zabaw czy przydomowego ogródka, nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał. Czy to zbrodnia doskonała? O tajemniczych zaginięciach dzieci na Śląsku napisał „Dziennik Zachodni”.
Szopienice: Ciało Wioletki odnaleziono w stawie
W lipcową środę Wioletka bawiła się sama w okolicy domu. Była nieśmiała, lękliwa i miała wadę wymowy, nigdy nie oddalała się sama bez pozwolenia. Koło godziny 17 miała zanieść wujkowi zupę – mężczyzna mieszkał tuż obok. Wyszła z domu i… jakby rozpłynęła się w powietrzu. Wioli przez całą noc szukali rodzice, policja i okoliczna społeczność, steka osób z latarkami przeczesywała okolicę w nadziei na odnalezienie dziewczynki. Może się zgubiła, zabłądziła i nie może trafić do domu?
Nowe światło na sprawę rzucił 10-letni Patryk. Chłopiec twierdził, że koło godziny 19 widział Wioletkę, szła od wujka w stronę przedszkolnego placu zabaw, gdy nagle podjechał samochód. Z pojazdu wysiadł mężczyzna, wciągnął dziewczynkę do środka i odjechał. Patryk twierdził, że nie tylko on był świadkiem tego zdarzenia. Jednak osoba, która potwierdzić słowa chłopca, wszystkiemu zaprzecza. Ze strachu o własne życie? Następnego dnia odnaleziono ciało Wioletki. Dziewczynka utopiła się w pobliskim stawie.
Szopienice: Ciała Kuby nigdy nie odnaleziono
Kuba bawił się w zimowy dzień przy swoim domu. Zawsze roześmiany i pyzaty chłopiec zabrał z domu czekoladę, a potem pobiegł do kolegi na sąsiednie podwórko i… zniknął. Wieczorem rozpoczęły się poszukiwania. Ciała chłopca nigdy nie odnaleziono. Rodzina Kuby rozpadła się. Matka nie mogła unieść ciężaru bólu, żalu i straty ukochanego dziecka. Wyjechała, uciekła z miejsca zamieszkania. Rodzeństwo Kuby, brat i siostra, trafiło do rodziny zastępczej. Ojciec, który właśnie wyszedł z więzienia, został sam. Sąsiad twierdzi, że chłopiec został porwany na zlecenie, ale ze strachu przed konsekwencjami nie chce oficjalnie zeznawać.
Zabrze: Sylwia rozpłynęła się w powietrzu
Późnym popołudniem Sylwia wyszła z domu, szła na spotkanie grupy religijnej. Nie wiedziała jednak, że wspólnota młodzieżowa spotyka się w innym miejscu niż zazwyczaj. Na spotkanie nigdy nie dotarła. Ostatni raz widziano ją około 150 metrów od domu. Jej ciała nigdy nie odnaleziono.
Jastrzębie-Zdrój: Kuba bawił się nieopodal domu
4-letni Kuba bawił się bez opieki w okolicy swojego domu. Nikt nie widział jego zniknięcia. Po kilku dniach odnaleziono nagie ciało chłopca na terenie miejscowej oczyszczalni ścieków.
Tarnowskie Góry: Iwonka nie wróciła do domu
13-letnia Iwonka miała wrócić do domu po lekcjach. Nigdy tam jednak nie dotarła. Najprawdopodobniej została porwana, gdy szła osiedlową ulicą około godziny 14. W trakcie dochodzenia pojawiały się różne hipotezy: uciekła z chłopakiem albo została porwana do haremu. Nie wiadomo. Jej ciała nigdy nie odnaleziono.
Jastrzębie-Zdrój: Basia nie wróciła ze szkoły
11-letnia Basia wracała sama ze szkoły. Dziewczynka miała ze sobą plecak i worek z obuwiem zmiennym. Nie dotarła jednak do domu. Nigdy też nie odnaleziono ciała dziewczynki.
Zaginione osoby nazywa się „niezapominajkami”. Pamięć o nich pozostaje zawsze. Niestety, jak wskazują statystyki, 70-90 proc. rodzin dotkniętych stratą dziecka bez możliwości odbycia żałoby rozpada się – rodzice nie potrafią sobie poradzić z emocjami.
Zaginionych dzieci szukała policja, a gdy ta bezradnie rozłożyła ręce, o pomoc proszono jasnowidzów. Bez efektów. Dzieci rozpłynęły się jak we mgle. Pogrążeni w żałobie rodzice wciąż żyją nadzieją.
Źródło: dziennikzachodni.pl
Piszemy też o: