Na Śląsku w latach 1999-2002 doszło do czarnej serii porwań dzieci. W większości przypadków były to dziewczynki. Po ponad 20 latach policja, mimo śledztwa i poszukiwań, nadal nie potrafi wyjaśnić, kto i po co je porywał. Czy były wcześniej obserwowane? Wydarzenia łączy wspólny motyw: dzieci pochodziły z biednych środowisk. I, mimo że były porywane w środku dnia, z ulic, placów zabaw czy przydomowego ogródka, nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał. Czy to zbrodnia doskonała? O tajemniczych zaginięciach dzieci na Śląsku napisał „Dziennik Zachodni”.

Reklama

Szopienice: Ciało Wioletki odnaleziono w stawie

W lipcową środę Wioletka bawiła się sama w okolicy domu. Była nieśmiała, lękliwa i miała wadę wymowy, nigdy nie oddalała się sama bez pozwolenia. Koło godziny 17 miała zanieść wujkowi zupę – mężczyzna mieszkał tuż obok. Wyszła z domu i… jakby rozpłynęła się w powietrzu. Wioli przez całą noc szukali rodzice, policja i okoliczna społeczność, steka osób z latarkami przeczesywała okolicę w nadziei na odnalezienie dziewczynki. Może się zgubiła, zabłądziła i nie może trafić do domu?

Nowe światło na sprawę rzucił 10-letni Patryk. Chłopiec twierdził, że koło godziny 19 widział Wioletkę, szła od wujka w stronę przedszkolnego placu zabaw, gdy nagle podjechał samochód. Z pojazdu wysiadł mężczyzna, wciągnął dziewczynkę do środka i odjechał. Patryk twierdził, że nie tylko on był świadkiem tego zdarzenia. Jednak osoba, która potwierdzić słowa chłopca, wszystkiemu zaprzecza. Ze strachu o własne życie? Następnego dnia odnaleziono ciało Wioletki. Dziewczynka utopiła się w pobliskim stawie.

Szopienice: Ciała Kuby nigdy nie odnaleziono

Kuba bawił się w zimowy dzień przy swoim domu. Zawsze roześmiany i pyzaty chłopiec zabrał z domu czekoladę, a potem pobiegł do kolegi na sąsiednie podwórko i… zniknął. Wieczorem rozpoczęły się poszukiwania. Ciała chłopca nigdy nie odnaleziono. Rodzina Kuby rozpadła się. Matka nie mogła unieść ciężaru bólu, żalu i straty ukochanego dziecka. Wyjechała, uciekła z miejsca zamieszkania. Rodzeństwo Kuby, brat i siostra, trafiło do rodziny zastępczej. Ojciec, który właśnie wyszedł z więzienia, został sam. Sąsiad twierdzi, że chłopiec został porwany na zlecenie, ale ze strachu przed konsekwencjami nie chce oficjalnie zeznawać.

Zabrze: Sylwia rozpłynęła się w powietrzu

Późnym popołudniem Sylwia wyszła z domu, szła na spotkanie grupy religijnej. Nie wiedziała jednak, że wspólnota młodzieżowa spotyka się w innym miejscu niż zazwyczaj. Na spotkanie nigdy nie dotarła. Ostatni raz widziano ją około 150 metrów od domu. Jej ciała nigdy nie odnaleziono.

Zobacz także

Jastrzębie-Zdrój: Kuba bawił się nieopodal domu

4-letni Kuba bawił się bez opieki w okolicy swojego domu. Nikt nie widział jego zniknięcia. Po kilku dniach odnaleziono nagie ciało chłopca na terenie miejscowej oczyszczalni ścieków.

Tarnowskie Góry: Iwonka nie wróciła do domu

13-letnia Iwonka miała wrócić do domu po lekcjach. Nigdy tam jednak nie dotarła. Najprawdopodobniej została porwana, gdy szła osiedlową ulicą około godziny 14. W trakcie dochodzenia pojawiały się różne hipotezy: uciekła z chłopakiem albo została porwana do haremu. Nie wiadomo. Jej ciała nigdy nie odnaleziono.

Jastrzębie-Zdrój: Basia nie wróciła ze szkoły

11-letnia Basia wracała sama ze szkoły. Dziewczynka miała ze sobą plecak i worek z obuwiem zmiennym. Nie dotarła jednak do domu. Nigdy też nie odnaleziono ciała dziewczynki.

Zaginione osoby nazywa się „niezapominajkami”. Pamięć o nich pozostaje zawsze. Niestety, jak wskazują statystyki, 70-90 proc. rodzin dotkniętych stratą dziecka bez możliwości odbycia żałoby rozpada się – rodzice nie potrafią sobie poradzić z emocjami.

Zaginionych dzieci szukała policja, a gdy ta bezradnie rozłożyła ręce, o pomoc proszono jasnowidzów. Bez efektów. Dzieci rozpłynęły się jak we mgle. Pogrążeni w żałobie rodzice wciąż żyją nadzieją.

Źródło: dziennikzachodni.pl

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama