Riad Haidar był ordynatorem Oddziału Neonatologicznego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Białej Podlaskiej. Jakiś czas temu, niedługo przed własną śmiercią, wspominał emocjonujące i pełne wzruszeń wydarzenie sprzed lat. Jedna z kobiet przebywających na oddziale urodziła chłopca. Widoczne były już ślady opadowe na ciele maluszka, źrenice nie reagowały i wszystko wskazywało na to, że chłopiec nie przeżyje.

Reklama

„Mamy go”

Lekarz, wiedząc, że jeszcze nie doszło do śmierci mózgu noworodka, rozpoczął jego reanimację. „W myślach powtarzałem sobie: nie oddam cię. Nie pozwolę ci odejść! Kontynuowałem reanimację przez 45 minut. Gdy w końcu udało się przywrócić funkcje życiowe, krzyknąłem: mamy go!”, możemy przeczytać na facebookowej stronie Haidara.

Łzy wzruszenia

W tym momencie obserwujący całe zdarzenie zza szyby ojciec chłopca wybuchnął niepohamowanym płaczem. Szczęście mieszało się ze wzruszeniem. Emocje udzielały się wszystkim. „Serce podchodziło do gardła, a łzy same cisnęły się do oczu. Takich chwil nigdy się nie zapomina. Przez trzy kolejne dni chodziłem jak na rauszu, bo przeżyłem niewiarygodne emocje” – wyznaje ordynator Oddziału Neonatologicznego.

Rodzice maluszka, w podziękowaniu za uratowanie życia synka, dali mu na drugie imię Riad. Dziś Przemysław Riad skończył już studia, pracuje, a po zdarzeniu sprzed lat nie ma żadnego śladu. Dlatego, jak skończył wpis Riad Haidar: „Nigdy, ale to nigdy nie traćcie nadziei, bo nadzieja umiera ostatnia”.

Zobacz także

Źródło: Facebook.com/RiadHaidar.lekarz

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama