„On nie wstaje w nocy do dziecka, a ja wykończona wyję w poduszkę” [LIST DO REDAKCJI]
Ciąża i poród przebiegły „książkowo”. Przez pierwsze miesiące życia Stasia też wszystko było w porządku... Ale teraz mały budzi się w nocy od 6 do 8 razy!
- redakcja mamotoja.pl
Do tej pory karmiłam wyłącznie piersią. Postanowiliśmy z mężem, że będę odciągać pokarm, żeby i on mógł karmić małego, przynajmniej raz w ciągu nocy. Po dwóch tygodniach mąż uznał, że skoro pracuje – nie zamierza zarywać nocy. Że to jakaś paranoja. W związku z tym nie karmię butelką, ale... jestem u kresu wytrzymałości.
Pediatra: „Czarno to widzę”
Jeszcze pod koniec lata poszliśmy ze Stasiem do pediatry. Już wtedy byłam zmęczona i sfrustrowana. Mówiąc w gabinecie o tym, że nie mogę przespać bez przerwy nawet 2 godzin – płakałam. Liczyłam, że lekarka coś mi doradzi. I doradziła… Kiedy jej słuchałam, myślałam, że mam omamy, ale ona naprawdę to mówiła: że być może Staś budzi się, bo mamy w domu Wi-Fi.
Mąż, który był wtedy ze mną, nie wytrzymał i powiedział, że wszyscy mają Wi-Fi, ale nie słyszał, by jakiekolwiek dziecko budziło się aż tyle razy w ciągu nocy. Wtedy lekarka zmieniła temat i zapytała, kim jestem z zawodu. Odpowiedziałam, że skończyłam filologię polską i pracuję w wydawnictwie. Ona na to: „Humanistka… Czarno to widzę. Myślała pani o wizycie u psychiatry?”.
Być może powinnam skorzystać z jej rady. Nie wiem, czy to, że sobie nie radzę, wynika z tego, że bardziej jestem wykończona fizycznie czy psychicznie…
Mąż: „Sorry, muszę być przytomny”
Mąż był tą wizytą cholernie rozczarowany. Też myślał, że dowiemy się czegoś sensownego. Że przestanie mieć w domu niewyspane zombie i dziecko, które bije rekordy w liczbie nocnych pobudek.
Po rozmowie ze znajomymi uznał, że najlepsze dla nas wszystkich będzie, kiedy odstawię Stasia od piersi. Że inaczej zwariujemy. I że to bez sensu, byśmy oboje budzili się do małego, bo „sorry, muszę być przytomny w pracy”.
Już nawet nie proszę go o to, by w nocy mi pomógł. Nawet w weekendy. Nie wiem, czy ten żal, który do niego czuję, kiedyś minie. Boję się, że nigdy nie będę mogła mu zaufać, polegać na nim. Nie sądziłam, że będzie w stanie tak boleśnie sprowadzić mnie na ziemię, że w życiu nie ma co liczyć nawet na najbliższych…
Śpię z małym w pokoju, w jednym łóżku, w pozycji, która umożliwia jak najszybsze podanie piersi. Staś nie budzi się głodny – często wcale nie ssie mleka, uspokaja się kiedy przystawię go do piersi… Widocznie bardzo tego potrzebuje. Zaraz zasypia, a ja wyję w poduszkę, żeby nie rozbudził go mój szloch.
„Zrobił sobie z ciebie smoczek”
„Co ty nie wiedziałaś, że faceci to egoiści? Mały też, on po prostu zrobił sobie z ciebie smoczek. Właśnie zaczynasz wychowywać nowy męski pępek świata” – usłyszałam od przyjaciółki. Ani ona, ani mąż nie rozumieją, dlaczego uparłam się, żeby karmić synka przynajmniej rok… I dałabym radę, gdybym czuła wsparcie męża. On jednak uważa, że wyczerpał propozycje zdroworozsądkowych pomysłów na rozwiązanie problemu. I nie rozumie, dlaczego nie śpię w dzień, kiedy Staś ma drzemkę. A ja nie mogę, nie umiem… Najczęściej leżę obok synka i płaczę. Dziś wyjątkowo piszę ten list, z nadzieją, że kiedy wyrzucę z siebie ten ogromny żal do męża i ból związany z tym, że nikt mnie nie rozumie – poczuję ulgę.
Agnieszka B.
Zobacz także: