Plany rządu obejmują zgromadzenie danych z urzędów skarbowych, narodowego Funduszu Zdrowia, ZUS-u, z bazy PESEL, GUS i Krajowej Ewidencji Podatników. Co to oznacza? To, że urzędnicy w jednym miejscu będą mogli dowiedzieć się o nas tyle, że naruszy to nasze prawo do prywatności.

Reklama

Co chcą wiedzieć rządzący?

W bazie będą mogły zostać zgromadzone wszystkie informacje, które kiedykolwiek zostały zapisane przez wyżej wymienione instytucje. To oznacza, że obok naszych nazwisk i numerów PESEL znajdą się informacje o stanie zdrowia, przebytych chorobach i leczeniu, wieku, zarobkach, majątku, wyznaniu, wykształceniu, pracodawcach, członkach rodziny, miejscu zamieszkania, adres e-mail, numer telefonu.

W dodatku rządzący zamierzają do tworzenia tej wielkiej bazy poufnych danych wykorzystać zwykłe rozporządzenie, co nie jest zgodne z prawem. Mało tego! Cele, do jakich będzie można wykorzystać te informacje, są tak nieprecyzyjnie określone, że właściwie będzie można je wykorzystywać pod byle pretekstem. To rodzi ryzyko inwigilowania i profilowania obywateli przez rządzących.

Zastrzeżenia specjalistów

Urząd Ochrony Danych Osobowych ostrzega, że projekt rozporządzenia, które ma zainicjować stworzenie tej bazy jest niezgodny z przepisami RODO. Specjaliści twierdzą też, podstawą do tworzenia takiej bazy danych o obywatelach nie może być rozporządzenie. Jedynym zgodnym z prawem aktem byłaby ustawa, a więc przepisy zatwierdzone przez Sejm i Senat. Rozporządzenie nie wymaga ich zgody.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

Zobacz także

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama