„Przedszkola powinny być czynne do 19”. Usłyszałam rozmowę dwóch matek i zamurowało mnie
Zwykła poranna sytuacja pod przedszkolem zamieniła się w gorzką lekcję o tym, jak wielu rodziców postrzega opiekę nad dziećmi. Dwie mamy rozmawiały tak głośno, że było słychać każde słowo – a ja nie wierzyłam własnym uszom. Ten krótki dialog obnażył pewien sposób myślenia, który sprawia, że dzieci traktuje się jak bagaż, a nauczycielki jak obsługę techniczną.

Zawiozłam rano córkę do przedszkola. Klasyczny tłok, dzieci ściągające buty, rodzice próbujący zdążyć do pracy, panie proszące: „pożegnania przy drzwiach, prosimy”. Normalny chaos. Ale wtedy usłyszałam rozmowę dwóch mam stojących tuż obok mnie. Mówiły tak głośno, że nie dało się nie słyszeć.
– Ja bym chciała, żeby przedszkole było czynne do 19. W końcu pracuję, a nie będę się prosić teściowej o pomoc – powiedziała jedna.
– A ja to bym chciała, żeby można było dzieci zostawić też na parę godzin w sobotę. No bo kiedy mam zrobić zakupy? – odpowiedziała druga.
Patrzyłam na nie i zastanawiałam się, czy one naprawdę to mówią poważnie.
Przedszkole to nie hotel na godziny
Jasne – wszyscy jesteśmy zmęczeni, życie jest szybkie, praca wymagająca, a czas wolny często nie istnieje. Sama czasem marzę o chwili ciszy. Ale to, co usłyszałam, brzmiało jak głębokie niezrozumienie, czym w ogóle jest przedszkole.
To nie jest hotel.
To nie jest przechowalnia.
To nie jest usługa „dziecko na później”.
To miejsce, gdzie pracują ludzie, którzy też mają swoje życie. Te same panie, które witają dzieci o 6:30, mają własne rodziny, własne obowiązki i prawo do odpoczynku.
A najważniejsze – dzieci nie są przedmiotami, które można oddać na dłużej, bo rodzic ma „dużo na głowie”.
Dzieci widzą i czują więcej, niż nam się wydaje
Zastanawiam się, jak muszą czuć się te maluchy, kiedy słyszą, że ich obecność jest „problemem logistycznym”. Że najlepiej byłoby ich „przetrzymać” gdzieś jeszcze dwie, trzy godziny, żeby dorosłym było wygodniej.
Małe dzieci nie potrzebują przedłużonych godzin opieki. One potrzebują bliskości. Potrzebują mamy lub taty, którzy po całym dniu wreszcie się pojawią i powiedzą: „chodź, idziemy do domu”.
Bo choć przedszkole bywa kolorowe i fajne, to dla dzieci wciąż ogromny wysiłek – emocjonalny i społeczny. Cały dzień w grupie to dla maluchów maraton, nie relaks.
Słowa, które powinny nas obudzić
Najbardziej zabolało mnie zdanie jednej z mam:
– Panie mają dobrze, siedzą z dziećmi i biorą za to kasę. Powinny się dostosować do rodziców.
Wtedy poczułam zwyczajny wstyd. Za nas, dorosłych. Za to, że tak łatwo zapominamy, że relacja z przedszkolem to współpraca, a nie roszczenie. Że odpowiedzialność za dziecko spoczywa na rodzicu – zawsze, nie tylko do 16:30.
I że jeśli traktujemy przedszkole jak hotel, to prędzej czy później zaczniemy traktować dziecko jak... bagaż do odstawienia.
Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl
Zobacz także: Stawianie dziecka do kąta to barbarzyństwo. „Nigdy nie zrobię tego mojemu synowi”