Sarah i Chris Howell z Wirginii w Stanach Zjednoczonych od dawna starali się o dziecko. Sarah robiła wszystko, co mogła. Przeszła wiele operacji, przyjęła setki zastrzyków i tabletek. Niestety, pomimo usilnych, wieloletnich prób, małżeństwo wciąż nie mogło spełnić swojego największego marzenia. Kiedy usłyszeli od lekarzy, że szansa na naturalne poczęcie jest mniejsza niż 1 proc., stracili nadzieję, że kiedykolwiek zostaną rodzicami. Wtedy postanowili udać się do agencji adopcyjnej.

Reklama

Pojawili się biologiczni rodzice

Wyglądało na to, że szczęście w końcu się do nich uśmiechnęło. Nie dość, że agencja adopcyjna znalazła dla nich noworodka, to jeszcze Sarah dowiedziała się, że jest w ciąży. Para uznała, że to prawdziwy cud i już szykowała się na powitanie nowych członków rodziny.

Sarah i Chris odebrali noworodka ze szpitala. Wtedy jeszcze nie wiedzieli, co ich czeka. Zaledwie pięć dni później biologiczni rodzice dziewczynki zgłosili się do ośrodka, bo zmienili zdanie – zdecydowali nie oddawać dziecka do adopcji. Para musiała oddać córeczkę z powrotem do ośrodka.

Tworzą szczęśliwą rodzinę

Sarah tak mocno przeżywała tę sytuację, że omal nie poroniła. „Mój mąż lepiej radził sobie z tą sytuacją. Ja musiałam przejść proces żałoby” – mówiła cytowana przez portal brytyjskiego czasopisma „Daily Record”.

Kilka miesięcy później kobieta urodziła zdrowego chłopca, synka o imieniu Noah. To dało jej siłę do kolejnej walki. Mimo wcześniejszych złych doświadczeń para postanowiła adoptować chłopca. Dali mu na imię Levi. Dzisiaj tworzą szczęśliwą rodzinę.

Zobacz także

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama