Mam jak najgorsze wspomnienia ze szkolną stołówką. Za moich czasów gotowano byle więcej i taniej, a nie smaczniej. O zdrowym żywieniu oczywiście nikt nie słyszał. Niestety mam wrażenie, że dzisiaj nic się nie zmieniło. Przez obiadki w przedszkolu córka stała się niejadkiem! Ale w szkole będzie inaczej. Postanowiłam jej sama gotować.

Reklama

Nie będę zmuszać córki do jedzenia w szkole

Lilka od zawsze dojadała w domu, bo w przedszkolu karmiono dzieci fatalnie. Bezsmakowe breje, jakieś suche mięso, przejrzałe owoce... Zgroza! Straciłam zaufanie do posiłków w tego typu placówkach, a kłopoty Lili obudziły we mnie najgorsze wspomnienia z dzieciństwa.

Nie znosiłam szkolnych obiadów. Stawałam na głowie, żeby udać przed panią, że jako tako zjadłam. Niestety chowanie surówek w rękawie to nie żart – to była moja ponura codzienność i trauma. Nieraz wmuszano we mnie znienawidzoną brukselkę albo zeschnięte kotlety.

Lilka idzie do pierwszej klasy i postanowiłam, że będzie zabierała ze sobą gotowe obiadki, które sama jej ugotuję. Znam się na gotowaniu, wiem, co moja córka lubi, więc będzie miała wszystko, co najlepsze. Chociaż usłyszałam, że jestem wyrodną matką, że dziecko będzie głodne chodzić... – nie przejmuję się tym. Wiem, że inne dzieci będą jej zazdrościć świeżego domowego jedzenia, a moja córeczka będzie syta i zdrowa. A przy tym nie nabawi się traumy, tak jak ja.

Natalia

Zobacz także

Od Redakcji: Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama