W filmie opublikowanym na Facebooku widzimy wysokiego, czarnoskórego mężczyznę, stojącego przy krześle, na którym siedzi nastolatek – jego syn. Mężczyzna trzyma w ręku golarkę do włosów i w krótkim wstępie mówi: "Nie uczyłem mojego syna rozrabiania w szkole, nie uczyłem go, że może robić, co mu się żywnie podoba. Daję mu wszystko i oczekuję, że w stosownym czasie, będzie pamiętał nauczkę, jaką ode mnie dostaje".

Reklama

Wayman Gresham – tak się nazywa wspomniany mężczyzna – zdradza, że widział w sieci kilka filmów nagranych przez rodziców, którzy publicznie piętnowali swoje dzieci i on ma zamiar zrobić to samo. Rzuca wyzwanie na obcinanie włosów dziecku, choć dodaje, że nie czuje się z tym dobrze.

Warto przeczytać: Czy waszym zdaniem to dziecko zasłużyło na taką karę? Zobacz film.

Gdy wydaje się, że mężczyzna zrobi to, co zapowiada, nagle zmienia się sytuacja. Wayman mówi: "To tylko żart! Chodź tu chłopcze. Przytul mnie proszę". A następnie tłumaczy do kamery: "Nie ma powodu na świecie, dla którego mógłbym/chciałbym tak upokorzyć swojego syna". I apeluje do rodziców, którzy za pomocą filmów lub poprzez media społecznościowe napiętnują swoje dzieci, by przestali tak postępować.
"Rodzicielstwo nie musi być tak skrajne" – tłumaczy Wayman Gresham i dodaje: "Dobre rodzicielstwo polega na kochaniu dziecka, niezależnie od tego, co robi, kim jest, na pokazywaniu mu, jak należy postępować". Wulgarny język i stosowanie przemocy – zdaniem Waymana – niczego dobrego nie nauczy.

Film Greshamana poruszył wiele osób, większość z nich chwaliła jego akcję. Amerykanin w jednym z postów napisał: "Nie mówię, że nie karzę swoich dzieci. Nie jestem przeciwnikiem dyscypliny. Jednak jestem przeciwnikiem publicznego upokarzania".

Zobacz także

Warto wiedzieć: Time-out: metoda wychowawcza, czy kara dla dziecka?

Wayman Gresham zareagował tak na pojawiające się coraz częściej w sieci filmy i zdjęcia, które pokazują jak dzieci – w ramach kary – muszą niszczyć swoje ulubione gry komputerowe lub stać na rogu ulicy z napisem: "Zobacz, jaki jestem straszny".

Takie filmy krzywdzą dziecko podwójnie. Po pierwsze, ich upokorzenie nie trwa godziny, dwóch czy nawet jednego dnia, ale rozciąga się na miesiące, lata (co raz trafi do sieci tak łatwo z niej nie znika). Po drugie, świadkami ich upokorzenia są nie tylko najbliżsi – rodzina, sąsiedzi, ale zupełnie obcy mu ludzie.

Wayman Gresham tym filmikiem chciał zawstydzić krewkich rodziców, przekazać im wiadomość, że najlepszym sposobem dyscyplinowania jest... miłość. Pytanie tylko, czy ten przekaz do wszystkich dotrze.

Reklama

Polecamy: Klaps – czy to dobra kara dla dziecka?

Reklama
Reklama
Reklama