„Uznano mnie za wariatkę”. Dorota Zawadzka wspomina swój poród sprzed lat
Superniania, Dorota Zawadzka, ostatnio zamieściła na FB post ze wspomnieniami ze swojego porodu z 1988 roku. Choć od tego czasu minęło prawie 35 lat, nadal w niektórych placówkach rodzące traktuje się podobnie źle.
- redakcja mamotoja.pl
Lata temu Fundacja Rodzić po Ludzku podjęła starania o to, aby porody w Polsce odbywały się w warunkach przyjaznych matce i dziecku. Niestety raporty fundacji pokazują, że choć wiele się już zmieniło na lepsze, ciągle jeszcze pozostaje wiele do zrobienia, a wspomnienia niektórych kobiet podobne są do wspomnień Doroty Zawadzkiej.
„Tak jest wygodniej”
Jeszcze 30-40 lat temu porody były mocno zmedykalizowane, a kobiety na porodówkach traktowane nie po partnersku, a przedmiotowo. Dorota Zawadzka wspomina, że po źle przespanej w szpitalu nocy doczekała pory śniadania, ale nie dostała go, bo „przed badaniem nie należy się”. W niesympatyczny sposób salowa powiedziała, że o 10 będzie obchód i wtedy przyszła Superniania wszystkiego się dowie. O 10 po badaniu lekarz stwierdził, że nieprędko będzie poród i sobie poszedł. A Dorota Zawadzka uwięziona w koszulinie tuż za pupę i rozciętej do pępka, „bo tak jest wygodniej”, została pozostawiona sama sobie.
Niebawem zmierzono jej miednicę, choć badanie to normalnie powinno było się to odbyć kilka tygodni wcześniej. Po badaniu położna orzekła, że pani Dorota może rodzić. Doradziła jej też, że w razie bólu... ma chodzić.
Taka prośba to był zgrzyt
O 12 kolejny lekarz zbadał panią Dorotę i orzekł, że wysoki poziom stresu przyspieszył poród. Na jakiej podstawie tak stwierdził? Nie wiadomo, bo nie wykonywano żadnych badań, nikt z panią Dorotą nie rozmawiał. O 13 nastąpiło odejście wód płodowych, a o 13:35 na świat przyszedł syn przyszłej Superniani, choć ona raczej oczekiwała córeczki, Basi, ale to nie były czasy, w których można było poznać płeć dziecka w czasie ciąży. „Trzeci skurcz i pozamiatane” – tak narodziny dziecka wspomina pani Dorota.
„Po porodzie nie obyło się bez zgrzytu, gdyż nie zgodziłam się, by zabrano synka ode mnie. Uznano mnie za wariatkę i umieszczono wraz z dzieckiem w izolatce. Inne mamy były same w salach, a dzieci na sali zbiorczej, dowożone na karmienia. Ja chciałam, by Pawełek był ze mną”.
Dorota Zawadzka spędziła w szpitalu po porodzie 3 dni, ale o tym zamierza opowiedzieć w kolejnym poście.
A Twój poród jak przebiegł?
Przeczytaj też: