Jest to trzecie okno życia w archidiecezji lubelskiej. Pomysłodawcą polsko-ukraińskiego okna życia był ks. Mieczysław Puzewicz, archidiecezjalny duszpasterz osób wykluczonych. Zostało ono otwarte w czwartek (24.03.2022 r.).

Reklama

Nieprzypadkowa data otwarcia okna życia

Data otwarcia trzeciego okna życia zbiegła się z rocznicą mordu ponad setki żydowskich dzieci w Lublinie. „Dokładnie 24 marca 1942 r., 500 metrów stąd, Niemcy zabili żydowskie dzieci z sierocińca na Starym Mieście. Ocalało tylko jedno dziecko, dziewczynka o imieniu Donia” – powiedział ks. Mieczysław Puzewicz z Centrum Wolontariatu. „Imię Donia po ukraińsku znaczy »córeczka«. Dlatego w rocznicę tamtych wydarzeń otwieramy okno życia jako symbol tamtych wydarzeń i dajemy mu imię »Donia«” – dodał.

Ks. Mieczysław Puzewicz podkreślił, że jest to również odniesienie do ginących w Ukrainie dzieci: „Dla nich nic nie możemy zrobić. To okno jest jednak symbolem opowiedzenia się za życiem, ocalania wszystkich niewinnych istnień”.

„Okno nadziei”

Ks. mitrat Stefan Batruch, proboszcz parafii greckokatolickiej pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny w Lublinie poświęcił okno życia. Zauważył także, że dla niego ma ono również symboliczne znaczenie. „Dla mnie to okno jest oknem nadziei. Szansą na uniknięcie zagłady, bo to nie jest jeszcze Apokalipsa. Życie pokonuje to, co niszczy i zabija. Dlatego tak ważne jest to okno, bo pokazuje, że każdy z nas ma prawo do istnienia, niezależnie gdzie żyje” – dodał.

Nowoczesne działanie okna życia

Ks. Puzewicz wyjaśnił również, że okno życia jest bardzo profesjonalnie (i nowocześnie!) przygotowane: „Zazwyczaj tego rodzaju miejsca prowadzą zgromadzenia zakonne, w naszym przypadku młodzież stworzyła specjalną aplikację pozwalającą monitorować to, co się dzieje w oknie”.

Zobacz także

Gdy okno się otwiera – na numery telefonów osób z Centrum Wolontariatu przychodzi odpowiednie powiadomienie, a także połączenie z numeru, który jest zapisany jako „okno życia”. „Aplikacja pokazuje nam, co się w tym miejscu dzieje. Chodzi o to, byśmy wiedzieli, czy rzeczywiście znajduje się tam dziecko, czy też ktoś zrobił sobie żart, bo z tym też się liczymy. W sytuacji, gdy alarm jest prawdziwy, natychmiast powiadamiamy numer alarmowy 112 i jednocześnie na miejsce wysyłamy jedną z osób mieszkających tuż obok, która posiada aplikację” – wyjaśniła Justyna Orłowska z Centrum Wolontariatu.


Źródło: lublin.gosc.pl, ekai.pl

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama