Zostało kilka dni do walentynek. Wszędzie trąbi się o tym dniu, każdy szykuje prezenty, niespodzianki dla swojej drugiej połówki. Ogólnie nie jestem zwolenniczką walentynek – uważam, że miłość powinno się okazywać codziennie, a nie w sposób wymuszony świętować akurat ten dzień. Mąż może kupić kwiatka żonie też w inny dzień, nie musi być to akurat 14 lutego.

Reklama

Walentynki – jakiś obcy wymysł...

Ale zupełnie nie o to chodzi. Dorośli ludzie – jak mają ochotę, to niech świętują. Niech wszędzie rozlepiają sobie te serduszka i karteczki z napisem „Love”, niech kupują walentynkowe kubki i inne pierdoły. Ale czemu miesza się w to dzieci? Ludzie, opamiętajcie się. Ja sobie po prostu nie życzę, żeby moje dziecko uczestniczyło w świętowaniu walentynek. A niestety musi...

Przedszkole, do którego chodzi mój Jakub, już od jakichś trzech tygodni przygotowuje się na walentynki. Robienie laurek walentynkowych, serduszek DIY, wspólne układanie wierszyków. Ale to dopiero przygotowania! W poniedziałek ma się odbyć wielkie świętowanie. No wspaniale... Mają być różne zabawy, a nawet... wróżby walentynkowe! Tak, kilkuletnie dzieci będą sprawdzać, kto będzie ich wielką miłością. Od tego, jak ułoży się pestka, skórka od jabłka lub wahadełko z obrączką ma zależeć przyszłość maluchów. No bzdury totalne. Jeszcze te biedne dzieci naprawdę w to uwierzą... Oczywiście, że uwierzą, bo to są jeszcze... dzieci! Za małe na takie rzeczy.

Dzieci są za małe na to święto!

Aż ręce opadają. Jak czytam te wszystkie wierszyki miłosne, które są przygotowane jako życzenia walentynkowe dla tych maluchów, to aż mnie trzęsie. „Chcę być Twoją walentynką, pomalować usta szminką, do ucha ci szeptać słodkości, bo dziś jest dzień miłości...”. No przecież ani to święto, ani takie życzenia nie są przeznaczone dla najmłodszych!

Co więcej, w przedszkolu ma być poczta walentynkowa. Kilkulatki 14 lutego będą sobie wysyłać wyznania miłości. Kurczę, ja się po prostu na to nie zgadzam. Nie chcę, żeby mój syn brał udział w takich rzeczach. Już pomijam, że jest to marnowanie czasu, który panie przedszkolanki mogłyby wykorzystać, ucząc czegoś maluchy. Dzieci są zwyczajnie za małe na takie rzeczy. I nie przemawia do mnie argument, że „to tylko zabawa”. Poza tym już wyobrażam sobie rozpacz jakiegoś malucha, jeśli nie dostanie żadnej kartki, albo nie dostanie walentynki od osoby, od której czekał na taki gest. Powtarzam: te dzieci są na to ZA MAŁE!

Zobacz także

Przecież miłość można okazać zawsze

Poza tym, jaką te dzieciaczki wyniosą naukę z tego? Że miłość okazuje się raz w roku – w walentynki. Że żeby okazać miłość, trzeba kupić prezent (mój Kuba już dopytuje, co dostanie ode mnie i taty na walentynki). Nie tak wychowuję swojego syna...

Sama nie ulegam tej głupiej modzie na walentynki i nie chcę, żeby mój syn ulegał. Przecież to nawet nie jest polskie święto! Przyszło do nas z Ameryki, gdzie świętuje się dosłownie wszystko. Święto, które dzieli ludzi na zakochanych i niezakochanych, jawnie pokazując, że jeśli ktoś nie ma swojej drugiej połówki, to jest gorszy. Tak się właśnie wpędza ludzi w rozpacz. A do tego od najmłodszych lat wkręca się w to dzieciaki. Nie zgadzam się na to!

Zastanawiam się, co inni rodzice myślą na ten temat. Czy tak po prostu zgadzają się, żeby ich dzieci brały udział w takiej głupocie? Chciałam pójść do pań przedszkolanek, żeby powiedzieć im, co myślę na ten temat, ale boję się, że jeżeli to zrobię – mój syn zostanie wykluczony z tych zabaw i jako jedyny nie będzie brał w nich udziału. A dla dziecka będzie to bardzo przykre. Jutro spróbuję porozmawiać z przedszkolankami, że jest jeszcze kilka dni – niech odwołają całe to świętowanie!

Ewelina

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama