Reklama

Kilka tygodni temu do domu pani Ewy Bryły z Dolnego Śląska zapukał kurator. Matce odebrano dziewięcioro dzieci w wieku od 15 miesięcy do 17 lat. Podczas przekazywania dzieci płakała mama, maluchy i nawet panie z ośrodka pomocy społecznej. Nikt nie rozumie, dlaczego podjęto tak niedorzeczną decyzję. Teraz zainteresował się nią wiceminister sprawiedliwości, Michał Woś.

Reklama

Matce zabrano dziewięcioro dzieci. Bo nie robiła kanapek?

Koszmar pani Ewy zaczął się w chwili, gdy otrzymała pisemne postanowienie sądu o odebraniu dzieci i umieszczeniu ich w placówce opiekuńczej. W dokumencie nie zawarto żadnego uzasadnienia takiej decyzji. Pani Ewa wspomina jednak wcześniejsze wizyty kuratorki, która bardzo emocjonalnie reagowała na panujący w domu rozgardiasz i kłopoty dzieci z nauką.

„W grudniu ubiegłego roku przydzielili nam kuratora, bo mój najstarszy syn miał kłopoty w szkole, nie chciał się uczyć, uciekał z lekcji. Pani kurator była w styczniu i w lutym. Krzyczała wtedy, że dzieci się nie uczą, że się nie łączą przez internet ze szkołą, że jest brudno. Była u nas akurat w porze obiadu, a w kuchni przy tylu dzieciach nie da się utrzymać porządku.” – opowiadała 37-letnia pani Ewa w programie „Interwencja” telewizji PolsatNews.

Problemem miał być również stojący na środku pokoju kosz, do którego domownicy wrzucali śmieci podczas cotygodniowego sprzątania. Dodatkowo pani Ewie zarzucono, że dzieci chodzą głodne, bo nie robi im kanapek do szkoły. Kobieta stanowczo zaprzeczyła tym oskarżeniom, a dowodem jest odpowiednie poświadczenie ze szkoły. Wstawili się za nią także sąsiedzi, którzy pomogli w remoncie domu, by dzieci mogły wrócić i mieszkać w lepszych warunkach. Niestety kuratorka dopatrzyła się licznych zaniedbań rodzicielskich i w końcu postawiła na swoim:

„Trzeci raz [kuratorka] była pod koniec lutego, ale tylko przez chwilę, a ostatni raz 23 kwietnia. Kazała mi wyjść przed dom, bo z powodu pandemii nie chciała wchodzić do środka. Powiedziała mi tylko, że dzieci już lepiej się łączą ze szkołą i zaczynają poprawiać oceny. Jak się potem okazało, kilka dni wcześniej wysłała już do sądu wniosek o odebranie mi dzieci, bo są zagrożone demoralizacją.” – mówiła zrozpaczona pani Ewa.

Teraz w sprawę postanowił zaangażować się wiceminister sprawiedliwości, Michał Woś. Pytany przez dziennikarzy gazety „Super Express” przyznał, że decyzja głogowskiego sądu zostanie ponownie zbadana i wyjaśniona.

„Miejsce dzieci jest przy matce. Tylko w skrajnych przypadkach można zdecydować inaczej.” – powiedział wiceminister.

Zleciłem pilne zbadanie sprawy przez departament rodziny @MS_GOV_PL

Państwo ma kierować się dobrem dzieci i zasadą autonomii rodziny. Decyzja o odebraniu dzieci zawsze powinna być ostatecznością, po wyczerpaniu innych środków wsparcia. https://t.co/3EleMTCaxf
— Michał Woś (@MWosPL) May 19, 2021

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama