Patrycja i Marek rodziną zastępczą zostali trochę z konieczności i z poczucia, że po prostu tak trzeba. Mieli dwóch dorastających synów (16 i 18 lat), gdy okazało się, że w ich dalszej rodzinie jest dwoje dzieci potrzebujących pomocy: 14-letnia Aneta i 12-letni Andrzej. – Początkowo trafili do domu dziecka, gdyż zostawiła ich mama, a ojciec znalazł się w zakładzie karnym. Zaopiekowała się nimi babcia, która jednak ciężko zachorowała na nowotwór. Dziećmi nie miał się kto zająć. Chłopiec był moim chrześniakiem, uznaliśmy, że chrzestnym zostaje się po to, żeby stanąć na wysokości zadania, jeśli to konieczne. Zdecydowaliśmy się nimi zająć – opowiada Patrycja.

Reklama

Początkowo myśleli o tym, żeby zostać rodziną zastępczą niezawodową, jednak podczas kursów i zdobywania uprawnień, zdecydowali się zostać rodziną zawodową. W takim przypadku jedno z małżonków pracuje, a drugie wyłącznie zajmuje się dziećmi. Paulina zrezygnowała z pracy, a do ich rodziny wkrótce dołączyła trójka rodzeństwa: 7-miesięczny Darek, półtoraroczna Olga, i 5,5-letnia Iwonka.

– Teoretycznie w rodzinach zastępczych zawodowych nie powinno być więcej niż troje dzieci, jest jednak bardzo dużo dzieci do zaopiekowania, a w rodzinach zastępczych brakuje miejsc. Gdybyśmy nie zdecydowali się zabrać ich do siebie, troje rodzeństwa prawdopodobnie trafiłoby do domu dziecka. Serce nas ścisnęło, uznaliśmy, że je weźmiemy. Jednak tak naprawdę dopiero wtedy zaczął się u nas hardcore, bo nie mieliśmy nic: pieluch, zabawek, łóżeczek, ubrań. Oddaliśmy dzieciom naszą sypialnię, przez rok spaliśmy na podłodze, zanim udało się nam wyremontować strych – opowiada Patrycja. A niedawno przyjęli pod swój dach szóste dziecko, tygodniowego Frania, którego mama zostawiła w szpitalu. Jeśli jednak mama zdecyduje się zrzec praw rodzicielskich, chłopiec szybko trafi do adopcji.

To jest już inna Aneta

Dzieci trafiające do rodzin zastępczych są często mocno skrzywdzone przez życie. Niełatwo jest im pokonać traumy i zaadaptować się w nowym miejscu, nawet gdy jest ono bezpieczne. – Gdy Anetka do nas przyszła, była zahukaną, zamkniętą w sobie dziewczynką, bardzo wycofaną, zamkniętą w sobie. Stworzyła sobie swój świat, w szkole opowiadała, że jej rodzice pracują za granicą. Uważała, że w ten sposób broni się przed atakami i odrzuceniem innych osób – opowiada Patrycja.

Pierwsze miesiące były trudne. Dziewczyna izolowała się w domu, nie chciała rozmawiać, czas spędzała nad książkami, ale nie przekładało się to na jej wyniki w nauce. – Ja sama bym sobie z tymi problemami bym nie poradziła. Początkowo wydawało mi się, że jeśli ja jej wytłumaczę, że ona nie jest taka jak mama i tata, to ona to zrozumie. Ale tak nie było. Nie wiem, jak byśmy sobie z tym poradzili gdyby nie pomoc psychologa – mówi Patrycja.

Zobacz także

Początkowo Aneta nie chciała takiego wsparcia, jednak po kilku miesiącach zmieniła zdanie. Psychoterapia trwała przez trzy lata. – Trafiliśmy na wyjątkową psychoterapeutkę, która poświęcała jej czas, uwagę, a Anetka chciała z nią współpracować – opowiada Patrycja.

Dzięki psychoterapii Aneta dała radę uporządkować swoje relacje z ojcem, któremu po wyjściu z zakładu karnego bardzo zależało na odzyskaniu kontaktów z dziećmi. Przepracowała traumy z dzieciństwa: porzucenie przez matkę, pobyt ojca w zakładzie karnym, śmierć babci. Poradziła sobie też z trudną sytuacją, gdy mimo bardzo dobrych ocen i „paska” na świadectwie ze szkoły podstawowej, nie udało jej się dostać do liceum. Rok uczyła się w technikum, a potem przeniosła się od razu do drugiej klasy liceum. Siedziała nad książkami całymi dniami, by nadrobić zaległości. Udało się: również dlatego, że lubi się uczyć, a nauka sprawa jej przyjemność. Dziś Aneta ma 18 lat, plany, by po skończeniu liceum podjąć studia psychologiczne. – Nadal jest z nami, bo gdy dziecko z rodziny zastępczej kończy 18 lat, to może w niej pozostać, spisujemy jednak program usamodzielniania się. Nie wiem jednak, czy poradzilibyśmy sobie ze wszystkimi trudnościami, gdyby nie wsparcie wspaniałej pani psycholog – mówi Patrycja.

Aneta: – Na swoim przykładzie mogę stwierdzić, że terapia, jak i wiele rozmów z ciocią i wujkiem, ich wsparcie oraz miłość pokazały mi, że mogę żyć inaczej, odcinając się od przeszłości, a także być nareszcie taką osobą, jaką zawsze chciałam być: bez lęku, że ktoś może porównywać mnie do rodziców lub po prostu, że mogę być dla kogoś niewystarczająca. Dzisiaj jestem silniejsza i również bardziej świadoma, jak bardzo potrzebna jest pomoc bliskich i specjalistów. Mam nadzieję, że więcej osób będących w rodzinach zawodowych, czy też rodzinnych domach dziecka będzie mogło otrzymać wsparcie psychologiczne, a także zostanie udzielona im pomoc i opieka ze strony najbliższego otoczenia.

Traumy dzieciństwa dały też jednak o sobie znać w przypadku młodszego brata, Andrzeja. Początkowo nie było widać problemów, wydawało się, że szybko zaadaptował się w rodzinie zastępczej. Problemy pojawiły się jednak w okresie pandemii: zdalna nauka, izolacja, kontakty w sieci miały negatywny wpływ na jego psychikę. On też potrzebował wsparcia psychologicznego. Dziś wydaje się, że staje już na własnych nogach: wybrał naukę w technikum, pójście do nowej szkoły sprawiło, że stał się bardziej śmiały i odpowiedzialny.

Potrzebne poczucie bezpieczeństwa

Problemy psychologiczne mają też młodsze dzieci, które trafiają do rodzin zastępczych, szczególnie wtedy, gdy ich sytuacja prawna nie jest uregulowana. Tak jest w przypadku Darka, który dziś ma już ponad 3 lata, czteroletniej Olgi i ośmioletniej Iwonki. – Ich sytuacja nie jest klarowna, matka czasem o nie walczy, potem bywają okresy, kiedy w ogóle się nimi nie interesuje. Mając 3 lata, Iwonka była pół roku w domu dziecka, potem sąd oddał ją matce, po 2 latach dziewczynka trafiła do nas. Gdy przyszła do nas, zajmowała się swoim rodzeństwem jak dorosła, nie mogłam nawet ich nakarmić czy zmienić pieluchy, bez jej czujnego oka. Widać było, że to wszystko robiła w domu – opowiada Patrycja.

Te silne przeżycia nie były bez wpływu na jej psychikę. Dziewczynka, bardzo chce być przez wszystkich lubiana, mocno wszystko przeżywa, nawet gdy obraża się na nią koleżanka. Ona też jest pod opieką psychologa. Decyzją sądu dzieci przez weekend są pod opieką mamy biologicznej co nie jest dla nich łatwe. – To szczególnie trudne dla Darka, który mamy wcześniej nie znał, widział ją tylko w kamerce laptopa. Teraz gdy trzy dni w tygodniu spędza w domu mamy, wyraźnie widać jego zmianę zachowania, pogubił się, wychowawczynie w przedszkolu skarżą się na jego zachowanie. Na szczęście on też jest już pod opieką psychologa: mam nadzieję, że to pomoże mu uporać się z tym, co przeżywa – opowiada Patrycja.

Otwieramy serca

Dzięki temu, że Patrycja i Marek zdecydowali się na prowadzenie rodziny zastępczej, bardzo zmienili się i dojrzali ich synowie. Stali się opiekuńczy, odpowiedzialni, dojrzali. – Pewnie trudniej byłoby nam zdecydować się na prowadzenie rodziny zastępczej, gdyby nasi synowie byli jeszcze mali, a tak ta cała sytuacja tylko dobrze im zrobiła, pomogła dojrzeć, wydorośleć. Są bardzo zżyci z dziećmi, zawsze chętni do pomocy – opowiada Patrycja. Młodszy syn ma 20 lat, starszy 22, obydwaj pracują. Patrycja: – Prowadzenie rodziny zastępczej nie jest łatwe, to trudna praca. Tym dzieciom jednak trzeba pomóc, dlatego otwieramy przed nimi nasze domy i nasze serca.

Aneta: – Trzymam kciuki za osoby, które zmierzają się z trudnościami związanymi z ich przeszłością rodzinną. Wierzę, że uda im się przejść tę długą drogę, by móc poczuć się szczęśliwe i wolne, bo każda z tych osób na to zasługuje, gdyż nie jest winna niczemu, co wydarzyło się w jej rodzinie. Jest wystarczająco wartościowa, by móc cieszyć się lepszym życiem.

Dzieci w rodzinach zastępczych mają wiele traum z wczesnego dzieciństwa, często potrzebują pomocy psychologicznej. W tym roku Fundacja Polki Mogą Wszystko zbiera 1% podatku na taką właśnie pomoc. Pomóż ratować dzieci! Wpisz do swojego zeznania KRS: 0000074781 Fundacji Polki Mogą Wszystko.

*Imiona bohaterów zostały zmienione

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama