Reklama

Czy zakazy i kary to dobry sposób, by uchronić dziecko przed nałogiem? Przeczytajcie list od naszej czytelniczki, która ma całkiem inne zdanie niż ojciec jej syna. Przesyłajcie też swoje opinie oraz własne historie na adres redakcja@mamotoja.pl.

Reklama

„Zaczęło się od tego, że nasz synek pojechał na kolonie. Poznał tam starszych kolegów, podobno się zaprzyjaźnili. Ale to jakieś rozwydrzone towarzystwo, od razu wiedziałam, że Adaś nie powinien się z nimi zadawać, kiedy wysiedli razem z autokaru. Te ich chamskie odzywki, dziwne fryzury... Ale nie podejrzewałam jeszcze nic złego, kolonie się skończyły, Adaś wrócił do domu.

Następnego dnia robiłam pranie i poczułam ten charakterystyczny zapach. Nie chciało mi się wierzyć, że Adam popala, byłam pewna, że po prostu mi się zdaje. Wtedy z jego kieszeni wypadła paczka papierosów! Napoczęta, razem z zapalniczką. Pobiegłam do męża, żeby mu to pokazać, ale on... zaśmiał mi się w twarz!

Stałam tam oburzona jego reakcją, a on z uśmiechem wspominał, jak sam zapalił pierwszego papierosa na wakacjach po trzeciej klasie podstawówki. Próbowałam mu wytłumaczyć, że przecież nasze dziecko nie może palić, bo wciągnie się w nałóg, że się rozchoruje i że trzeba go ukarać. Marcin stanowczo mi tego zabronił. Powiedział, że kary przyniosą odwrotny skutek, bo Adaś będzie chciał próbować zakazanego owocu. Ale przecież ja nie mogę tego tak zostawić!

Powiedziałam mężowi, że zabiorę Adasiowi telefon i zrobię szlaban na komputer. Popukał się tylko w głowę i zapowiedział, że porozmawia z naszym synem, ale absolutnie nie zgadza się na żadne kary. 'Jak się wyszaleje, to mu przejdzie ochota na palenie' – to słowa mojego męża. Czy on ma rację? Bo ja już zgłupiałam.”

Milena

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama