Elizka z walizką (a właściwie z plecakiem) - o podróżowaniu z niemowlęciem
Eliza ma niewiele ponad rok, a zjechała już spory kawałek świata. O czym warto pamiętać wybierając się w podróż z niemowlęciem? Podpowiada jej mama, Wiktoria Miller.
Eliza, córeczka Wiktorii Miller, niedawno skończyła rok.
Gdy miała 10 miesięcy, była z rodzicami przez miesiąc w Tajlandii i Malezji.
Mając pół roku odwiedziła z nimi Hiszpanię.
Wtedy także nie była debiutantką. Miała za sobą wyprawę rowerową na i pływanie na żaglówce (Kaszuby i Mazury) w wieku 2,5 miesiąca.
Eliza była już także w Anglii, w Niemczech i w wielu miejscach w Polsce (m.in. w Warszawie, Gdańsku, Krakowie, w Karkonoszach i w Górach Sowich etc).
Można? Można.
Zapytaliśmy mamę Elizy, Wiktorię Miller, o czym warto pamiętać, gdy się podróżuje z niemowlakiem, niekoniecznie po odległych krainach. Oto, co nam powiedziała:
Podróżowanie z dzieckiem jest fajne!
Im mniejsze dziecko, tym łatwiej z nim podróżować i to nie tylko dlatego, że podczas urlopu macierzyńskiego ma się na to czas. Niemowlęciu wszystko jedno, czy jest w Polsce, czy w Tajlandii. Jedyne, czego potrzebuje, to bliskość mamy i taty. A że podróże dają nam mnóstwo radości, nasza córeczka ma przy sobie szczęśliwych rodziców.
Gdy podróżuje się z dzieckiem, poznaje się mnóstwo ludzi
W Tajlandii i Malezji wszyscy lgnęli do Elizki. I miejscowi, i turyści. Śmiali się do niej, robili jej zdjęcia, pytali jak ma na imię i w jakim jest wieku. Chińscy turyści śpiewali jej piosenki, a pani, która robiła w Bangkoku na ulicy kawę mrożoną, zaprowadziła nas na zaplecze, żeby pokazać nam swojego śpiącego malucha. Wszyscy brali ją na ręce, a ona była wniebowzięta. Zaskoczyło nas to ogromne zainteresowanie. My – jej rodzice – ją uwielbiamy, to zrozumiałe. Ale że reszta świata także?
Dzięki naszej córeczce poznaliśmy m.in. mieszkającą na stałe we Francji Tajkę, jej półroczną córeczkę oraz pełną energii 70-letnią koleżankę o polskich korzeniach. Gdy rok wcześniej byliśmy w Indonezji (Elizy nie było jeszcze na świecie), nie mieliśmy takich kontaktów.
Podczas podróży z maluszkiem da się robić niemal wszystko...
Pływaliśmy z Elizką w oceanie, zwiedzaliśmy z nią miasta i świątynie, byliśmy nawet na spływie tratwami z bambusa (jest to jak dotąd najdziwniejsze miejsce, w którym zdarzyło mi się karmić moją córkę piersią!) i na kursie tajskiego gotowania.
… ale trzeba brać pod uwagę jego możliwości
Eliza zazwyczaj dobrze znosi jazdę różnymi środkami lokomocji, ale każdy ma swoje granice. Najgorsza była podróż autobusem na północy Tajlandii: 760 zakrętów… Nie polecam!
Podróżowanie z dzieckiem nie oznacza, że wszystko trzeba zaplanować ze szczegółami, niczym wyprawę na Marsa...
Przed wyjazdem do Tajlandii i Malezji nie planowaliśmy dokładnie trasy. Co wieczór siadaliśmy i zastanawialiśmy się co dalej, a potem rezerwowaliśmy noclegi przez internet.
… albo tkwić z nim w jednym miejscu
Podczas ostatniej podróży (Malezja i Tajlandia) nocowaliśmy z Elizą w 11 różnych miejscach. Nasza córeczka nie miała nic przeciwko.
Długi lot wcale nie musi być koszmarem
Loty z Europy do Azji i z powrotem Eliza zniosła zaskakująco dobrze. Łatwiejszy był ten nocny - Eliza go przespała. Podczas pozostałych także nie było problemów. Jeśli akurat nie spała, bawiła się albo zaczepiała ludzi w rzędzie za nami. Zawsze znalazł się ktoś, kto się do niej uśmiechnął, złapał ją za rączkę itd.
Polecamy: Samolotem z niemowlęciem - to prostsze niż myślisz
Warto zrobić listę rzeczy do spakowania...
Za pierwszym razem pakowanie pewnie będzie trwało wieczność, ale potem będzie coraz łatwiej. Dobra rada: na podróż z noworodkiem trzeba zapakować wystarczająco dużo ubranek. Na pierwszym wyjeździe weekendowym 2-tygodniowa wówczas Elizka zabrudziła w ciągu pół dnia wszystkie 3 bodziaki, jakie dla niej wzięłam.
... a potem dokładnie ją zweryfikować
Przed wyjazdem do Malezji i Tajlandii usiedliśmy z tatą Elizy i przebraliśmy rzeczy, które przygotowałam. W ten sposób osiągnęliśmy zdrowy kompromis i podczas pierwszej rodzinnej podróży do Azji mieliśmy mniejsze plecaki niż na podobnych wakacjach rok wcześniej. A przecież wtedy byliśmy bez dziecka.
Lepiej planować podróż tak, by nie spędzać całych dni w środkach transportu
W Azji lataliśmy tamtejszymi tanimi liniami lotniczymi – w ten sposób było szybciej. W Hiszpanii przemieszczaliśmy się między miastami, ale planowaliśmy trasę tak, by w ciągu dnia spędzać w środkach transportu nie więcej niż 3 godziny. Na Mazury też jechaliśmy z Wrocławia z przystankami. Wszystko dla wygody naszej i malucha, bo jego cierpliwość – jak wiadomo – jest ograniczona.
Jedzenie w podróży to nie problem
Najłatwiej jest wówczas, gdy się karmi piersią – jedzenie zawsze jest pod ręką. Jeśli już nie karmimy, zawsze coś się znajdzie, choćby banan, pomidor albo coś, co dziecko lubi i potrafi zjeść.Zaczęliśmy urozmaicać posiłki Elizy, gdy miała 6 miesięcy. Byliśmy wtedy w Hiszpanii, więc rozszerzanie diety zaczęło się od… pomidora, świeżego soku z pomarańczy i ryb. I nie było z tym problemu. Do dziś pomidor jest ulubionym warzywem Elizy. Rybą też nigdy nie pogardziła.
Przezorny zawsze ubezpieczony
Przed wyjazdem trzeba oczywiście wykupić ubezpieczenie dla dziecka. I nie wpadać w panikę. Baliśmy się, że Eliza zachoruje i trzeba będzie szukać lekarza. Nie chorowała, ale teraz już wiem, że gdyby coś się działo, ludzie by nam pomogli. Gdy się podróżuje z dzieckiem, zwłaszcza małym, ma się specjalny status i można liczyć na specjalną życzliwość.
Podczas podróży zdarzają się różne rzeczy – trzeba uważać
Gdy byliśmy w Hiszpanii, próba wyjścia z Elizą na plażę zakończyła się fiaskiem, bo próbowała jeść piach. Garściami! Na szczęście już tego nie robi. W Tajlandii i Malezji siedziała grzecznie na plaży, przesypywała piasek i wygrzebywała z niego szyszki i kamyczki. Tym razem bez zjadania. W Azji musieliśmy za to uważać na małpy, które kradną różne drobiazgi.
Dzieci rodzą się wszędzie!
Czy się baliśmy zabierając tak małe dziecko do Azji? Pewnie, że tak, bo jechaliśmy w nieznane. Teraz już wiemy, że strach ma wielkie oczy: dzieci przecież rodzą się wszędzie i wszędzie sobie radzą!
Podróże kształcą także małych podróżników
Koleżanka zapytała ostatnio, jak Eliza radzi sobie w żłobku. "Rewelacyjnie" – powiedziałam. "No tak – odpowiedziała. – Skoro dała sobie radę w Azji, poradzi sobie wszędzie". Pewnie, że tak. Podczas podróży dziecko uczy się dostosowywać do różnych warunków, czasem ekstremalnych jak 4--stopniowy upał w Tajlandii czy spanie w namiocie na dziurawym materacu. Dlaczego więc miałoby nie poradzić sobie w żłobku?
Warto się uczyć od bardziej doświadczonych podróżników
Do wyjazdu z Elizą zainspirowali nas przyjaciele, Agata i Mateusz Kwaśniccy. To oni pokazali nam, że z dzieckiem da się pojechać w świat i oni pożyczyli nam książki (przede wszystkim "Pępek świata. Z dzieckiem w drodze" Anny Kuziemskiej – polecam!) , które pomogły nam przygotować się do tej podróży. Dziękuję!
Przeczytaj także: Z dzieckiem w Hong Kongu