Kinga Rusin: "Karmiłam bez przerwy, zapominając, że sama też powinnam coś zjeść..."
Słodkie obrazki o szczęśliwych świeżo upieczonych mamusiach czasami robią więcej złego, niż dobrego. Czasami też same matki są sobie winne opowiadając nieprawdziwe wizje z początków swojego macierzyństwa. Ale nie Kinga Rusin! I za to ją kochamy! Za co jeszcze?
Kinga Rusin jest dziś znaną dziennikarką, prezenterką i stylową gwiazdą telewizyjnych show. Jest wzorem dla wielu kobiet. Ma 47 lat i nie wstydzi się swojego wieku. Bardzo często publikuje na swoim Instagramie zdjęcia, na których widać jej siwe włosy (nie farbuje ich, bo chemia jest niezdrowa!) lub jest zupełnie bez makijażu. To naprawdę bardzo rzadki przypadek w polskim showbiznesie!
Zajmuje się również firmą kosmetyczną i często angażuje się w akcje dotyczące ochrony przyrody. Prywatnie zaś, co dla mamotoja.pl jest najbardziej istotne, jest mamą, dziś już dwóch dorosłych córek - Igi i Poli. Ich ojcem jest również znany dziennikarz - Tomasz Lis.
Zastanawiałam się czy nie skoczyć z 21 piętra...
Dziś dziewczyny już są dorosłe, mama jest z nich dumna i są dla niej całym światem, ale w swojej książce "Co z tym życiem?" Kinga Rusin odkrywa ciekawe i poruszające wręcz wspomnienia ze swojego stawania się matką i wkraczania w rodzicielstwo. Wyznaje jak dramatycznie źle się czuła, gdy po raz pierwszy została mamą.
Było to w 1996 roku, kiedy na świecie pojawiła się Polcia. Wówczas Kinga Rusin wraz z Tomaszem Lisem mieszkali w Stanach Zjednoczonych. Okazuje się, że prezenterka przeszła prawdziwą depresję poporodową:
„Nigdy tego wcześniej nie mówiłam, ale wydaje mi się, że po urodzeniu starszej córki (miałam wtedy dwadzieścia pięć lat) przeszłam prawdziwą depresję poporodową. Amerykanie nazywają to, jakże romantycznie i subtelnie, baby blues... A ja miałam taki blues, że stojąc na balkonie, na dwudziestym pierwszym piętrze wieżowca, w którym wtedy mieszkałam, zastanawiałam się, czy nie skoczyć…”
Z małym stworzonkiem na rękach i bez pojęcia jak się nim zająć
Kinga Rusin była w obcym kraju sama, bez bliskich, a mąż był daleko. Po dwóch dniach wypuszczono ją z maleńkim noworodkiem do domu:
"I tak, dobę od porodu, wróciłam do mojego waszyngtońskiego domu z małym stworzonkiem na rękach i bez pojęcia, jak się nim zająć. Nie miałam babci, cioci, sąsiadki, położnej, a mąż był w Nowym Jorku w delegacji”.
Karmiłam non stop, a dziecko płakało na okrągło
Karmienie piersią również nie wydawało się naturalne i piękne niczym z reklamy o pieluszkach dla rumianych bobasów: „Początkowy optymizm uleciał równie szybko, jak szybko w moich piersiach pojawił się pokarm. Karmiłam bez przerwy, zapominając, że sama też powinnam coś zjeść. Przekarmione dziecko nie przestawało płakać, na chwilę uspokajało się przy piersi, a potem płakało znowu, bo z przejedzenia bolał je brzuszek i tak było na okrągło”.
Na szczęście jedna z przyjaciółek pomogła: "W odruchu jakiejś totalnej rozpaczy o szóstej rano (...) zadzwoniłam do przyjaciółki, pediatry. Ania Erdman (notabene wnuczka Melchiora Wańkowicza) natychmiast ruszyła z odsieczą. Była u mnie w dziesięć minut. Przywiozła jedzenie, zabrała ode mnie dziecko i kazała pójść spać. Przespałam z dziewięć godzin non stop”.
Nieważne czym nakarmiła moje dziecko - uratowała moje życie!
To była jedna z najtrudniejszych chwil w życiu jako matki - Kinga Rusin sama wyznaje: "Nie mam pojęcia, czym ona w tym czasie karmiła moje dziecko, ale przeżyło i ma się teraz całkiem dobrze. A ja naprawdę byłam wtedy w opłakanym stanie, absolutnie nie pasował do mnie żaden słodki obrazek świeżo upieczonej mamusi. Nie chciałabym, żeby to jakoś sensacyjnie zabrzmiało, ale czasem wydaje mi się, że wtedy w listopadzie, w 1996 r., w Waszyngtonie, Ania Erdman uratowała mi życie, a już na pewno dzięki niej udało mi się przeżyć najtrudniejszy jak do tej pory mój kryzys z serii tych macierzyńskich".
Kilka porad dla przyszłych upieczonych mam od mamotoja.pl
Dziś już wiedza laktacyjna poszła do przodu i warto zaznaczyć, że specjaliści mówią, że nie można przekarmić dziecka mlekiem z piersi. Być może był to inny problem związany z laktacją lub też maleńka Pola wyczuwała negatywne emocje mamy. Często tak jest, gdy mama źle się czuje w nowej roli, jest niepewna, dziecko to wyczuwa. Część ekspertów nawet uważa, że to jedna z przyczyn powstawania kolek dziecięcych. To, że noworodek wisi na piersi u mamy non stop to również normalne. Pobudza produkcję mleka, a niektóre maluszki potrzebują dużo zjeść. A że mleko mamy szybko się trawi, to wtedy znowu... To nie tylko wrażenie, że dziecko je non stop. Po prostu tak jest.
Jeśli chcemy robić wszystko same i być perfekcyjnymi mamami - to wszystko czasami nas przerasta. Plus burza hormonów. Jeśli do tego dochodzi jeszcze depresja, to sprawa może być bardzo trudna. Nikt kto przez to nie przechodził, nie wie o czym mowa. Wtedy bardzo często zdarzają się myśli samobójcze i to jest bardzo niebezpieczne. O depresji poporodowej na szczęście wiemy już także coraz więcej i coraz więcej o niej się mówi, również w środowisku medycznym.
Często na co dzień zapominamy, jak ważne jest po prostu wsparcie dla kobiety, która urodziła swoje pierwsze dziecko. Jak ważna jest pomoc, jak ważna jest edukacja. Kobieta, zwłaszcza młoda, musi wiedzieć jak w rzeczywistości wygląda karmienie piersią i że to nie zawsze jest naturalna i przyjemna czynność, którą dziecko umie od swoich narodzin. Często i mama, i dziecko muszą się tego nauczyć.
Zapraszamy do wypełnienia ankiety dla czytelniczek mamotoja.pl! Kliknij w grafikę:
Brak snu to jest kolejna rzecz, na którą nie da się przygotować, ale warto już zawczasu tak zorganizować sobie pomoc lub rytm dnia, by jak najwięcej spać. Po prostu po porodzie kładziesz lub kładziecie się z dzieckiem i nie wstajecie dopóki nie minie 8 godzin. Wcześniej warto mieć przygotowane zapasy jedzeniowe. Oczywiście sprawa się komplikuje, jeśli masz jeszcze jedno dziecko wymagające uwagi i miłości. Pomoc bliskich osób jest wówczas bezcenna.
Ważny jest również uwaga - wcześniejszy kontakt z innymi matkami, z matkami małych dzieci, dziećmi, z tymi mamami, które karmią piersią. W dzisiejszych czasach przez brak takiego oswojenia się z tematem zarówno ciąża, jak i noworodki i niemowlęta są dla nas czymś zupełnie trudnym do ogarnięcia i wszystkiego musimy uczyć się od podstaw.
Macierzyństwo bez lukru jest cenne i pomaga innym
Można Kingę Rusin lubić albo nie, ale my uważamy, że jest odważna. Dlaczego tak niewiele mam mówi o problemach z macierzyństwem? Wszystkie chcemy być idealne? Żadna z nas nie chce pokazywać swoich siwych włosów i twarzy bez makijażu... Na szczęście są takie kobiety i matki jak Kinga Rusin i chwała im za to!
A wy co myślicie o wyznaniach Kingi Rusin?
Zobacz także:
- Anna Kalczyńska: "Po dwóch "kolkowych dzieciach" Krysia okazała się najtrudniejsza..."
- Markowy dres dla niemowlęcia i samochód? To hity wśród prezentów dla maluchów!
- Lewandowscy motywują czy bardziej denerwują?