Reklama

Kobiety każdego dnia wypowiadają około ośmiu tysięcy słów. A mężczyźni? Aż o połowę mniej! Dla dobra wszystkich... tak powinno zostać.

Reklama

Mówienie przynosi nam ulgę

Po pracy wsiadłam do samochodu i zaczęłam jak zwykle relacjonować mężowi cały dzień. Takie tam: kto, co dzisiaj powiedział, jaką fajną torebkę miała koleżanka, że jutro muszę być wcześniej w biurze i dlaczego. Mąż przytakiwał, uśmiechał się, chrząkał, no generalnie był bardziej zajęty prowadzeniem auta niż konwersacji. Mnie to jednak nie przeszkadzało. Bo po pierwsze, nie zawsze mówię tylko po to, żeby ktoś w odpowiedzi snuł długie wywody „na temat". Czasem wystarczy mi tylko kiwnięcie głową czy stwierdzenie: „wiem", „rozumiem". Po drugie, po prostu lubię mówić. Jeśli nie mogę pogadać, to czuję się fatalnie. Słowa to dla mnie wentyl bezpieczeństwa. Po trzecie, rozmowa jest jak znak rozpoznawczy: mówię, więc nawiązuję kontakt, kontaktuję się czyli tworzę relację, a relacja to coś bardzo poważnego, bo rodzi więzi i uczucia. Czyli ktoś, do kogo mówię, powinien czuć się wyróżniony :) Bo to znaczy, że mi na nim zależy, że czuję do niego zaufanie, sympatię... A jeśli uparcie milczę? Biada temu, kto wywołał we mnie słowną niemoc!

Sprawdź: Jesteś pewna siebie czy pełna niepokoju? – test

Mówienie daje poczucie, że wszystko jest OK

Gdyby tylko rozumiał to mój mąż. Tymczasem on raz moje gadanie traktuje jak cicho włączone radio (zwłaszcza, kiedy jedziemy samochodem), innym razem jak bzyczenie natrętnej muchy (szczególnie, gdy powtarzam piąty raz, żeby wreszcie pozmywał). Oczywiście często mnie słucha, ale muszę najpierw sprzątnąć z zasięgu jego wzroku wszystkie gazety i wyłączyć telewizor oraz komputer, a to niestety nie jest takie łatwe. Ostatnio nawet mu zarzuciłam, że „w ogóle ze sobą nie rozmawiamy". On tylko westchnął: „O Boże, znowu!". Wiem, wiem, że się powtarzam, ale to moje stwierdzenie to taki rodzaj trzymania ręki na pulsie. No bo lepiej teraz troszkę ponarzekać, zainicjować rozmowę, niż pewnego dnia obudzić się przy boku faceta, który wydaje mi się całkiem obcy, prawda?

Gadamy, bo kochamy

Dla nas, kobiet, wypowiadane słowa to ewidentny dowód na to, że nam zależy, że darzymy uczuciami, że dbamy, myślimy, staramy się. W ten sposób wyrażamy wszystkie swoje emocje. Mężczyźni podchodzą do rozmowy bardziej praktycznie: mówią, jeśli mają coś ważnego do powiedzenia, kiedy chcą podzielić się informacjami, ewentualnie podkreślić swoją przewagę (szczególnie, gdy rozmowa toczy się w gronie męskim). Tak jest i już, no może poza jednym wyjątkiem. Emocje w całej okazałości faceci wyrażają podczas oglądania sportu. Wtedy wolno krzyczeć, cieszyć się jak dziecko, a nawet... płakać.

Sprawdź: Jak zrozumieć płeć przeciwną – prześmieszne i prawdziwe obrazki!

Milczenie to straszna broń

Babskie milczenie na dłuższą metę jest nie do zniesienia. Skąd to wiem? Kilka dni temu posprzeczałam się z mężem i postanowiłam zamilknąć. Przez pierwsze kilkanaście minut mój facet w ogóle nie zorientował się w sytuacji. Co więcej, miałam wrażenie, że poczuł ulgę. W końcu lepiej słuchać ciszy niż pretensji i nie zawsze logicznych (bo wypowiadanych pod wpływem złości) argumentów. Ale po tych błogich minutach ulgi widocznych na jego twarzy, pojawił się u niego lekki niepokój. Mój facet był jeszcze na mnie zły za kłótnię, ale widziałam też, że nie bardzo wie, co powinien zrobić. Ale ja byłam twarda i nie odzywałam się nadal. To była moja ostateczna broń, bo zazwyczaj wiercę dziurę w brzuchu, żeby w końcu doprowadzić do zgody. Wytrzymałam tak do następnego dnia. Rano pogodziliśmy się. A odwożąc mnie do pracy, mąż przyznał, że choć to może głupie i śmieszne, brakowało mu tego mojego gadania. No pewnie, że brakowało! Bo gdy gadam, to znaczy, że kocham :-).

Reklama

Czytaj też: Gdy puszczają nerwy. Jak okiełznać emocje?

Reklama
Reklama
Reklama