6 kosmetycznych cudów, które ratują życie pracującej mamie
Jestem pracującą mamą, która – jak wszystkie inne – cierpi na brak czasu. Ale nie mogę chodzić do pracy w piżamie. Nie chcę też bać się własnego odbicia lustrze. Oto moi kosmetyczni pomocnicy. Lepsi od krasnoludków i różdżki różowej wróżki.
1 z 6
Jestem mamą pracującą na pełen etat. To znaczy na dwa etaty. Płatny – w redakcji Babyonline.pl i „Mamo, To Ja”. Bezpłatny, jak każda mama – w domu. Ten drugi od 6 do 23? Przykro mi, tu prawo pracy nie obowiązuje. Praca całą dobę. Każda mama wie, że choroby zazwyczaj zaczynają się w nocy, w nocy dzieci się budzą z kolką/gorączką/płaczem/mokrym łóżkiem. Wtedy mama nie śpi. Ma co robić.
Tak czy siak, rano w pracy trzeba jakoś wyglądać. Kilka lat szukałam tego, co najlepiej zatuszuje zmęczenie i brak czasu. A da efekt! Oto moje kosmetyczne cuda, które ratują mi życie.
Rzęsy a'la Bieńkowska lub bardzo dobry tusz
W czasach przed dziećmi, uwielbiałam malować powieki. Kilkanaście minut (!!!) potrafiłam poświęcić na nakładanie cieni – raz było ładnie, raz wyszło przesadzone pawie oczko lub inna tęcza. Teraz na takie kilkanaście minut mnie nie stać. Bo przecież po cieniach na powiekach i tak trzeba nałożyć tusz. Tusz bardziej widać, bardziej podkreśla oko. Dobry tusz, kilka ruchów ręką (i szczoteczką), i oko (i cała ja) wygląda inaczej. Przyznam się, że bez tuszu czuję się tak jakoś, jakby niekompletnie ubrana...
Raz na kilka miesięcy odstawiam tusz. Stawiam wtedy na sztuczne rzęsy. Uwielbiam je! Podobnie zresztą, jak Elżbieta Bieńkowska, pracująca mama (trójki dzieci). Jestem przekonana, że również w jej przypadku wybór takich rzęs to czysta, profesjonalna kalkulacja.
Zakładanie takich rzęs (przykleja się po jednej sztucznej do jednej twojej, prawdziwej) zajmuje około godzinki. Ja zawsze w połowie zasypiam. Zatem 30 minut snu gratis! A potem – przez mniej więcej miesiąc – o każdej porze dnia i nocy człowiek ma oszałamiające rzęsy. Nie tracąc na to ani chwilki. Moim zdaniem – bomba!
Dla mniej odważnych polecam też odżywkę do rzęs (Revitalash). Pracujące mamy z redakcji Babyonline.pl próbowały i było widać, że działa – rosną po niej silniejsze, bardziej gęste rzęsy.
Zobacz, co jeszcze pomaga pracującej mamie, by nie wyglądać jak zombie >>
2 z 6
Dobry podkład i/lub korektor do worów pod oczami
Moja przyjaciółka (mama Jasia i Julci) mówiła zawsze, że ten, kto wymyślił podkład, powinien dostać Nobla. Ba! Trzy Noble.
Po pierwsze tuszuje zmęczenie. Widać je głównie pod oczami. W tych głębokich, szarych, smutnych worach. Po podkładzie (lub najlepiej – specjalnym korektorze pod oczy), worów – brak.
Dobrym podkładem tuszuję też przebarwienia, które zostały po ciąży. I chyba jest też ich więcej po każdych wakacjach.
Dobry podkład sprawia, że skóra nie jest szara. Sprawia, że kiedy patrzę w lustro, już się nie boję swojego odbicia.
Prawdziwy must have, oczywista oczywistość, coś, bez czego po prostu nie wychodzę do pracy.
Kolejna rzecz, którą zawsze warto mieć w domu to suchy szampon.
Masz doła i nie możesz na siebie patrzeć? Polecam: Ty też wyglądasz lepiej niż myślisz - film!
3 z 6
Suchy szampon
Przez lata wydawało mi się to wynalazkiem diabła i opcją dla superleniwych babek. Żeby nie mieć 15 minut na umycie i ułożenie włosów? Cóż...
Teraz wiem, że 15 wolnych minut to po prostu luksus. Rano zawsze mi ich brakuje. Dlatego korzystam z suchego szamponu.
Powinnam myć włosy codziennie. Myję co drugi, co trzeci dzień. Pomiędzy myciami – rano spryskuję oklapnięte włosy cudem w spreju. Włosy natychmiast powstają, robią się bujniejsze, da się je szybko i dobrze ułożyć. Nie wiem, jak to działa. I nie chcę wiedzieć. Ważne, że działa.
I że 13 minut jestem do przodu!
Dla zawsze spóźnionych polecam: Makijaż w 4 minuty
4 z 6
Ekspresowy zabieg na twarz
Czasy, kiedy mogłam chodzić do kosmetyczki na czyszczenie, nawilżanie, maseczki i inne cuda jeszcze trochę pamiętam. Ledwo pamiętam. Nie mam na to czasu (ciekawe, ile razy użyję tego zwrotu w tym tekście?), ale zwyczajnie też szkoda mi ponad dwóch godzin.
Dlatego jestem wielką fanką zabiegów typu Wish pro. Fachowcy nazywają to ekspresowym zabiegiem w oparciu o technologię infuzji magnetycznej. Specjalne urządzenie przekształca impulsy magnetyczne w aktywne pole energetyczne wytwarzające światło lub prąd elektryczny.
Rozumiecie coś? To powiem po ludzku.
Zabieg trwa bardzo krótko (około 30 minut), daje natychmiastowe efekty (w Izraelu, skąd pochodzi urządzenie, wpisany jest ponoć do księgi rekordów Guinnessa jako zabieg dający najszybciej widoczny efekt), jest bezbolesny (wręcz relaksujący – ja nie mam siły i ochoty chodzić na upiększanie, które boli) i nie jest drogi (koszt to ok. 200 zł).
Kładziesz się na łóżku. Demakijaż. Potem 15 minut miłego masażu skomputeryzowaną rączką po twarzy, szyi i dekolcie. Z pierwszą kapsułką, która przyspiesza krążenie i drenaż limfatyczny oraz złuszcza martwe komórki. Potem zmiana kapsułki i kolejne 15 minut masażu, w czasie którego zmęczona skóra jest zasilana aktywnymi składnikami (np. nieinwazyjnym odpowiednikiem botoksu lub olejkiem jojoba!).
Efekty widać natychmiast. We Francji nazywa się taki zabieg bankietowym – robi się go w dniu ważnej imprezy. Jeśli chcesz, by zmiany były dużo trwalsze, warto zrobić 5-6 zabiegów w tygodniowych odstępach.
Ja na razie chodzę na jednorazowe „strzały”. Szybka poprawa skóry skutecznie poprawia samopoczucie.
Polecam też: Zestresowana matka idzie na... jogę. Bo kosmetyki i zabiegi nie ze wszystkim sobie poradzą...
5 z 6
Krem brązujący do nóg
Nie chodzi mi o samoopalacz! Z nim mam raczej złe skojarzenia – nogi w smugi, bo źle rozsmarowałam (inaczej nie umiem) i ten dziwny zapach!
Krem brązujący to chyba taki młodszy brat podkładu do twarzy. Też zasługuje na nagrodę.
Nakładasz go na nogi przed wyjściem, łatwo się rozsmarowuje (ma jednak inną konsystencję niż podkład, bardziej, jak balsam) i po chwili masz pięknie opalone łydki, kolana i całe uda. Wieczorem pod prysznicem zmywa się bezproblemowo.
Idealny na lato, choć nie tylko. Ja uwielbiam.
6 z 6
Oliwka – najlepszy kosmetyk do ciała
Kupuję oczywiście kosmetyki na rozstępy, cellulit, z witaminami, odchudząjace, polepszające, ujędrniające. Masła, balsamy, kremy. Stoją sobie w łazience i kują w oczy.
Z oliwką jest inaczej. Zawsze mam ją w domu, bo jest idealna dla dzieci, dla mnie, dla wszystkich domowników. Czasem biorę pod prysznic, czasem kilka kropel do wanny, najczęściej jednak smaruję ciało. Bo szybko, bo jakoś tak do mnie przemawia, że jak dobra dla niemowlaka to też musi być dobra dla mnie. Najbardziej uwielbiam Bio Oil. Obłędnie pięknie pachnie! I ujędrnia.