Jako rodzice szukamy różnych sposobów na to, by mieć jak najlepsze relacje z dziećmi. Wiele uwagi poświęcamy metodom wychowawczym, diecie i edukacji dziecka. Czasami naszej uwadze umykają jednak emocje. Najtrudniej chyba poradzić sobie ze stresem: jak tu się nie denerwować i nie zamartwiać, kiedy życie tyle od nas wymaga? Kiedy jesteśmy zestresowani, zdarza nam się przenosić złe emocje na dzieci, szukać ujścia dla złości w krzyku... Jak tego uniknąć? Odpowiedzią może być trening uważności, o którym rozmawiamy z Erykiem Ołtarzewskim, socjoterapeutą, nauczycielem i ekspertem od mindfulness, czyli uważności.
Mindfulness to ostatnio bardzo modny termin. Wszyscy mówią o treningach uważności. Jak długo pan się tym zajmuje?
- Prowadzę zajęcia dla dorosłych od 3 lat, z dziećmi i młodzieżą pracuję trochę dłużej. Pracuję w dwóch gimnazjach. Elementy uważności pojawiają się we wszystkich zajęciach, które prowadzę: socjoterapii, lekcjach efektywnej nauki, lekcjach wychowawczych.
Czym właściwie jest ta uważność?
- Dla mnie uważność to zdawanie sobie sprawy z tego, co się ze mną w danej chwili dzieje. Nie pogrążam się w rozmyślaniach o tym, co będzie lub było. Kiedy pojawiają się silne emocje, jestem zazwyczaj w stanie je dostrzec i nie utknąć w nich. Jednocześnie pojawia się duża wrażliwość na innych ludzi i świadomość własnych myśli i emocji.
Książkowa definicja uważności mówi, że jest to zdolność pozostawania w chwili obecnej, bycia świadomym własnych emocji, doznań fizycznych, myśli, zauważania własnych ocen i nie podsycania tych ocenach.
A uważność w domu? Po co ona rodzicom i dzieciom?
- Kolejne, różne sytuacje wymagają od rodziców innych reakcji. Dzieci szybko się rozwijają i to, co było dobre pół roku temu, dzisiaj już jest nieaktualne. To wymaga bycia w obecnej chwili i reagowania na bieżące okoliczności, a nie na własne wyobrażenia. Poza tym dorośli potrzebują wytchnienia od zmartwień związanych z wychowaniem dzieci. Mam wrażenie, że duża część tych zmartwień jest nierealna i wynika z pogrążania się w rozmyślaniach o tym "co by było, gdyby...".
Uważam, że nie ma czegoś takiego jak trening uważności dla dzieci. Dzieci naśladują rodziców. Sposób mówienia, poruszania się, przeżywania emocji, radzenia sobie ze stresem.
Jeżeli mówilibyśmy o jakichkolwiek zmianach to jest to praca dla dorosłych.
Ale słyszałam sporo o treningach uważności dla dzieci...
- Oczywiście. Dzieci mogą wykonywać ćwiczenia uważności, ale z dorosłymi. Mogą się uczyć strategii radzenia sobie z trudnymi emocjami, ale nie w taki sposób jak dorośli. Dzieciom do mniej więcej 12 r.ż. trudno zrozumieć, że nie są swoimi emocjami, że to tylko coś, co czują. Małe dziecko przeżywając emocje wie, że kolega jest głupi, mama jest fajna. Dorosły może skupić się na oddechu, rozluźnić się i zauważyć, że złość wynika z oceny sytuacji. Niekoniecznie trafnej. Może wynikać ze zmęczenia, z własnych uprzedzeń...
Dziecko, które przeżywa lęk, potrzebuje dorosłego, który będzie przytomny w swoich emocjach i nie będzie zarażał dziecka swoimi obawami. Posłucha o lęku, spróbuje nazwać to, co się dzieje. Dzieci przychodzą do dorosłych i mówią o swoich uczuciach ponieważ potrzebują sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Rodzic, który jest stabilny w swoich emocjach, będzie dawał poczucie bezpieczeństwa.
Udział dziecka w treningu uważności może być dla niego fajną przygodą z własnym umysłem. Pozwoli poznawać siebie samego. Dla rodziców trening dziecka będzie wsparciem, ale nie rozwiązaniem trudności wychowawczych.
Kontrolując własne emocje, pomożemy dzieciom radzić sobie z ich przeżyciami?
- Właśnie to mam na myśli mówiąc o niezarażaniu dzieci własnymi emocjami. Jeśli będę świadomy okoliczności, w których się znajduję, to będę zauważać, że emocje są związane ze wspomnieniami lub wyobrażeniami tego, co będzie.
W tym tygodniu rozmawiałem z rodzicami 14-letniej dziewczyny, która świetnie się uczy, pisze wiersze, dyskutuje o literaturze, pomaga rówieśnikom w nauce. Nie jest "kujonką". Koledzy i koleżanki strasznie ją lubią. Ta dziewczyna ma ogromną trudności w porozumieniu się z rodzicami. Jej rodzice martwią się, że nie jest wystarczająco zorganizowana, chodzi zbyt późno spać. Uważają, że potrzebuje kontroli w związku z nauką. Miałem wrażenie, jak gdyby rodzice nie zauważyli, że córka jest prawie dorosła. Jej trudności w porozumieniu się z rodzicami wynikają właśnie z tego niezauważania.
Jeśli rodzic będzie bardziej świadomy okoliczności, to automatycznie będzie mniej kłótni w domu?
- Tak sądzę. Jeżeli nawykową reakcją na złość jest krzyk to możliwe, że zauważę moment zanim zacznę krzyczeć i zrobię coś innego zamiast awantury.
Jeden z uczestników kursu dla dorosłych opowiadał o sytuacji, w której zauważył, jak robi awanturę własnym dzieciom. W pewnym momencie zorientował się, że mówi podniesionym głosem. Uświadomił sobie, że napięcie było związane raczej z pracą, a nie z dziećmi.
Wycofanie się z takiej sytuacji nie jest jakąś szczególną techniką. Raczej wynika ze zdrowego rozsądku. Jeżeli potrafimy zorientować się, co się z nami dzieje to daje nam krótką chwilę na decyzję, co zrobimy.