Prędzej opanujesz fizykę kwantową, niż sprostasz tym 10 wyzwaniom!
Niektóre rzeczy, z którymi rodzice muszą się mierzyć każdego dnia są trudniejsze od fizyki kwantowej i jądrowej w jednym. Wymagają sprytu, cierpliwości i dużych umiejętności, a efekt i tak często pozostawia wiele do życzenia. Te wyzwania nie są oczywiste, ale zna je każdy rodzic.
Pewnie: bycie rodzicem dostarcza wielu bardzo poważnych wyzwań i wymaga podejmowania decyzji dotyczących fundamentalnych spraw. Nikt nie spodziewał się chyba, ze rodzicielstwo będzie tylko beztroską przygodą, ale też nikt nie był przygotowany na to, ile dziwnych rzeczy zaskoczy nas swoją trudnością... Oto lista 10 wielkich wyzwań każdego rodzica - co byście do niej dodali?
1. Zmiana pieluszki uciekającemu dziecku
Ten moment, kiedy dziecko zaczyna się przemieszczać i przestaje spokojnie leżeć na łóżku? Tak, to właśnie ta chwila, kiedy zmiana pieluszki już nigdy nie będzie zwyczajną czynnością, a zamieni się w tor przeszkód, obóz przetrwania i najtrudniejszą ścieżkę zdrowia. Będziesz gonić na czworakach raczkujące z prędkością światła dziecko i jeśli nawet uda ci się zdjąć mu pieluszkę, której zawartością wysmarujesz siebie i podłogę, to nie koniec przygody! Dziecko nadal ucieka, a ty próbujesz je złapać i założyć suchą pieluszkę. Najpierw jeden rzep, po kilku minutach drugi, w tym czasie pierwszy jest już odpięty... Uff, koniec! Pieluszka krzywo, ale nieważne, ty spocona i zziajana, a dziecko śmieje się w najlepsze! Mount Everest zdobyty.
2. Wyjście z pokoju, gdy dziecko zasnęło
Usypianie małego dziecka potrafi być nie lada wyzwaniem. Dziecięcych sposobów na urozmaicenie rodzicom wieczorów jest tyle co samych dzieci: mamy więc typy, które chcą wzmocnić nasze bicepsy i domagają się noszenia; jest typ włosomaniaka, który podczas zasypiania musi bawić się naszymi puklami; jest dziecko, które musi trzymać nas za palec/dłoń/łokieć; to, które musi być głaskane; to, któremu trzeba śpiewać; to, które trzeba energicznie kołysać lub wozić w wózku przez wystający próg i najgorszy typ: wszystko-w-jednym. Ale to jeszcze nic! Kiedy twój wieczór rozrywek dobiegnie końca, czeka cię największa próba ze wszystkim: wyjść z pokoju tak, by nie obudzić śpiącego dziecka. Ha! No właśnie! I wracamy do noszenia/śpiewania/miziania.
3. Założenie dziecku rękawiczek z 5 palcami
Wiesz już dlaczego wymyślono rękawiczki z jednym palcem? Jeśli nie, to kup takie z pięcioma i spróbuj włożyć wszystkie palce dziecka w odpowiednie miejsce! To niewykonalne. Doskonale wiedzą o tym też nauczyciele przedszkolni – ubranie rękawiczek z pięcioma palcami grupie trzylatków zajmuje tydzień. Rodzice, oszczędźcie sobie (i innym) zgryzot, kupujcie rękawiczki z jednym palcem, te z pięcioma wymyślił ktoś, kto nienawidzi wózkowych matek i ojców!
4. Złożenie wózka z dzieckiem na jednym ręku i siatkami w drugiej ręce
Kolejna super sprawa to powrót ze spaceru i zakupów z dzieckiem w wózku spacerowym. Nieważne jak lekki jest wózek (i jak mało waży dziecko!), jak sprytny i przyjazny rodzicom jest mechanizm jego składania, trzymając na jednym ręku dziecko, a w drugiej ręce siaty z zakupami, mamy pewność, że rozsypiemy ziemniaki na klatce schodowej, będziemy gonić jabłka po schodach (z dzieckiem nadal na reku, wózek porzucony), poobijamy sobie łydki, a wózek i tak się przewróci i będzie go trzeba podnosić z podłogi z całym wspomnianym wyposażeniem nadal na ręku.
5. Zapięcie dziecka w wózku, kiedy ono chce być gdzie indziej
A ten moment, kiedy twoje dziecko decyduje, że właściwie to ono nie lubi już spacerów w wózku i ma na siebie inny pomysł? Ta epicka chwila, gdy próbujesz zapiąć w spacerówce wygięte w literę C dziecko to coś, co na długo zapadnie w pamięć i czego wspomnienie będzie budzić cię w nocy z koszmarnych snów. Prawdopodobieństwo, że dziecko nie będzie chciało usiąść w wózku wzrasta wprost proporcjonalnie do powagi sytuacji: im bardziej się spieszysz, im bardziej masz zajęte ręce, im cięższe siatki niesiesz, im bardziej niebezpieczne jest miejsce, w którym się znajdujecie, tym silniejszy będzie opór twojego dziecka. A ktoś mówił, że dziecięce ciała są takie giętkie...
6. Podanie lekarstwa przez zamknięte usta
Stało się, pora podać antybiotyk. Twoje urocze dziecko, które posądzałaś już o bycie lekomanem, stwierdza nagle, że akurat ten biały syrop to coś, czego ono raczej wolałby nie połykać. Z antybiotykiem wiadomo - sprawa jest poważna: dawka musi być dokładnie odliczona. Jak obliczyć, ile białej cieczy wyciekło na brodę i ubranie, a ile zostało w buzi? Czy są na sali matematycy?
7. Antybiotyk po prostu
Inna sprawa, że antybiotyki są wyzwaniem same w sobie. My łykamy tabletkę lub dostajemy zastrzyk i po kłopocie. A tu? Dostajesz człowieku jakiś proszek, który musisz uzupełnić wodą (przegotowaną zimną czy letnią? A może ciepłą? Czy może być mineralna?), do kreski, zamieszać, wstrząsnąć, jeszcze energiczniej wstrząsnąć, znowu uzupełnić, tak, by sięgało linii... Ale przez to wstrząsanie utworzyła się piana i właściwie nie wiadomo, czy już jest za dużo wody, czy nadal za mało... I potem przez pierwsze dni terapii antybiotykowej zastanawiasz się, czy lekarstwo zadziała.
8. Inhalacje niemowlaka
Pozostając w temacie chorób, zdarzało się wam kiedyś inhalować niemowlę lub malutkie dziecko, które za nic w świecie nie chce mieć na twarzy maski i wdychać spokojnie oparów lekarstwa? Mnie tak. Dziecko wygina się i wrzeszczy, jesteś spocony i ledwo zipiesz, masz poobijane ciało i umierasz ze zmartwienia, że inhalacje nie pomogą, jak powinny. U nas zadziałało śpiewanie piosenki "Stary niedźwiedź mocno śpi" – jeden dorosły trzymał dziecko na kolanach z maską na twarzy, dwóch dorosłych plus jedno dziecko tańczyli w kółko przed inhalującym się dzieciakiem, śpiewając głośno wspomnianą piosenkę. Bez przerwy, przez cały czas trwania inhalacji...
9. Korzystanie z toalety publicznej z dzieckiem, które nie chodzi
Stało się. Jesteś ze swoim dzieckiem w centrum handlowym, na dworcu lub lotnisku. MUSISZ iść do toalety. Znajdujesz ją, co - jak wiemy- samo w sobie jest niełatwe, i teraz zaczyna się niezła ekwilibrystyka: jak zmieścić się z wózkiem w kabinie (wspominaliśmy, że dziecko jeszcze nie chodzi?) lub jak zamknąć się w tejże, rozpiąć zamek w spodniach lub zdjąć rajstopy, trzymając jednocześnie dziecko na rękach? A to przecież dopiero początek...
10. Korzystanie z toalety publicznej z dzieckiem, które chodzi
Nie. Moment, kiedy twoje dziecko zacznie chodzić, wcale nie ułatwi korzystania z toalet publicznych. Nie zostawisz go przecież przed kabiną, prawda? Aha! Myślisz, że wejdziecie razem, ono będzie stało, a ty będziesz mieć wolne ręce, więc będzie dużo prościej niż z dzieckiem, które jeszcze nie chodzi? Błąd! Pamiętaj, że musisz się załatwić zanim twoje dziecko otworzy drzwi, wystawiając cię tym samym na widok publiczny. Powodzenia!
Zobacz też:
- Jak wygrać wyścig do kasy pierwszeństwa?
- Apel młodej mamy do mężczyzn: Potrzebujemy snu!
- 13 kłamstw potrzebnych mamie, by przetrwać!