Premier Donald Tusk, komentując Pana pomysł 1000 zł co miesiąc na dziecko do 18 lat, stwierdził, że gdybyśmy potraktowali to serio, podpisalibyśmy wyrok na państwo polskie. Jest Pan ekonomicznym szaleńcem?

Reklama

Premier użył bardzo mocnych słów, a okazało się, że nie zrozumiał mojej propozycji. Proponuję, aby każde nowo narodzone dziecko otrzymało stypendium demograficzne w wysokości 1000 złotych miesięcznie, od pierwszego miesiąca życia do ukończenia 18 roku. Jeżeli w wyniku tej zmiany urodzi się rocznie 500 tysięcy dzieci, zamiast obecnych 400 tysięcy, to koszt stypendium demograficznego wyniesie maksymalnie 6 mld złotych w pierwszym roku, 12 mld w drugim, 18 mld w trzecim. Za 18 lat koszt wyniesie około 100 mld złotych, ale wtedy będziemy mieli o wiele większą gospodarkę, więc ten koszt będzie do udźwignięcia.

Pana propozycja była realna, czy miała na celu rozpoczęcie dyskusji nad polityką rodzinną w Polsce?

Zobacz także

To jet propozycja realna i możliwa do sfinansowania, pod warunkiem uzyskania konsensusu społecznego dla proponowanych zmian. Przypominam, że jeżeli dzietność nie wzrośnie, to pod koniec tego stulecia - według ostrzegawczej prognozy demograficznej ONZ - liczba Polaków może spaść do 16 milionów, z obecnych 38 milionów.

Nie spowodowały tego trzy zabory, dwie wojny światowe, a teraz sami, własną głupotą doprowadzimy do sytuacji, w której w

kolejnym stuleciu być może nie będzie komu mówić po polsku.

Skąd konkretnie wziąć pieniądze na tego typu stypendia na dziecko?

Rządowe raporty pokazują, że prawie 80 procent wydatków o charakterze socjalnym nie trafia do biednych ludzi. Trzeba te wydatki ograniczyć. Na przykład zasiłek pogrzebowy powinna otrzymywać tylko osoba biedna, nie powinno być dopłat do kredytów mieszkaniowych, bo te środki trafiają do osób które mają zdolność kredytową, więc nie są ubogie.

Nie rozumiem, dlaczego wypłacamy niektórym tak wysokie emerytury, gdy wymiera naród. Trzeba ograniczyć wysokość wypłacanych emerytur, a Trybunał Konstytucyjny niech się wypowie, czy ważniejsze są prawa nabyte bogatych ludzi, czy przetrwanie narodu.

Trzeba odebrać pieniądze grupom nacisku, które nienależnie dostają środki budżetowe i przeznaczyć te środki na politykę demograficzną. Tych środków wystarczy i jeszcze zostanie na upowszechnienie opieki w żłobku i przedszkolu.

Czy tego typu systemy w innych krajach spowodowały, że dzieci zaczęło rodzić się więcej?

Bardzo skuteczny system wspierania dzietności funkcjonuje we Francji i w krajach skandynawskich. Ale kopiowanie tamtych rozwiązań w Polsce nie jest dobrym pomysłem, u nas wiele rodzin ma za niskie dochody, żeby skorzystać z odliczeń podatkowych.

Brak dochodów jest jednym z głównych powodów ograniczania liczebności rodzin w Polsce, bo rodziny są niszczone przez politykę podatkową państwa. Jak się kupuje ubranka wielu dzieciom, to płaci się bardzo dużo podatku VAT, a singiel nie płaci tego podatku, bo wydaje tylko część swojego dochodu. Stypendium demograficzne zrekompensowałoby opresyjność systemu podatkowego wobec rodzin, które planują mieć wiele dzieci.

Nie obawia się Pan, że Pana pomysł spowodowałby, że rodziłoby się więcej dzieci w rodzinach patologicznych, a stypendium wcale nie byłoby przeznaczane dla dziecka?

Polski naród będzie wymierał, jak nic nie zrobimy. Każdy nowy Polak jest na wagę złota, ten urodzony w rodzinie białych kołnierzyków pracujących w wielkiej korporacji jak i ten, który urodzi się w biednej rodzinie wiejskiej. Jeżeli pojawią się zjawiska patologiczne, a zdarzają się one zarówno wśród osób biednych jak i bogatych, to państwo powinno mieć skuteczne metody przeciwdziałania temu. W moim programie proponuję, aby część funkcji państwa, również w tym zakresie, przekazać organizacjom pozarządowym, które lepiej niż urzędnicy zadbają o ograniczenie zjawisk patologicznych.

[CMS_PAGE_BREAK]

Młodzi ludzie w tej chwili nie decydują się na dziecko (lub poprzestają na jednym), gdyż boją się, że nie będą mieć pracy. Nie lepiej zapewnić młodym ludziom pracę (także młodym mamom po powrocie z urlopów macierzyńskich), zamiast płacić za to, że mają dziecko?

Państwo nie może zapewnić pracy, bo urzędników i tak mamy za dużo, ich liczba wzrosła ze 158 tys. w 1990 roku do 450 tys. obecnie. Ale państwo może poprawić warunki funkcjonowania dla firm, żeby szybciej tworzyły nowe miejsca pracy. W moim 7-punktowym programie jest propozycja \"opcji nuklearnej\", czyli unieważnienia wszystkich regulacji reglamentujących obrót gospodarczy z datą 1 stycznia 2015 roku, oraz zobowiązanie właściwych ministrów do ponownego wprowadzenia tylko tych regulacji, które realizują ważny interes publiczny lub są wymagane przez międzynarodowe umowy.

Każdorazowo wprowadzeni regulacji musi być poprzedzone przedstawieniem profesjonalnej Oceny Skutków Regulacji. Jak to zrobimy, firmy zaczną się szybko rozwijać i będzie więcej miejsc pracy.

Możemy mieć i pracę, i stypendium demograficzne.

Więcej na temat stypendium demograficznego przeczytasz tutaj.

prof. Krzysztof Rybiński jest ekonomistą, rektorem Akademii Finansów i Biznesu Vistula, był m.in. wiceprezesem NBP w latach 2004-2008

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama