Reklama

Nikt nie zbadał, co sobie myśli człowiek formatu mini-mini, gdy mama znika na całą wieczność, czyli do wieczora. I zastępuje ją tata. Jedno wiemy na pewno: ten dzień musi być fajny. Ale ojciec ma ten feler – nie posiada piersi, dlatego musi bardziej kombinować. Nie ma zmiłuj! Ja i mój syn Rysiek wiemy coś o tym.

Reklama

Przytulanki i zabawy w łóżku

Na początek musimy ucieszyć się na swój widok. Poprzytulać się, akcentując słowa: „Mój, mój, mój!”. To dobry wstęp do fantastycznego dnia. Po zmianie pieluchy lądujemy z powrotem w łóżku, choć żona już szykowałaby śniadanie. Ale przecież nie ograliśmy jeszcze numeru z kocem! Dziecko przy wtórze zaklęcia „Nie ma Rysia” znika pod pledem.

Jeśli dodamy do tego najlepszy greps świata, czyli „A kuku!”, sukces murowany. Będziemy bisować kilkanaście razy. Kończy się oczywiście czkawką. Potem kontemplujemy widok z okna. Opowiadamy sobie, że chmury płyną po niebie, świeci słonko, widać kwiaty, samochody. Dyplomaci nazywają takie wstępne rozmowy „tour d’horizon”, czyli uprzejme omówienie mniej ważnych bzdetów, nim przejdą do sedna sprawy. Sedno czeka w kuchni.

Śniadanie

Mój syn od zarania dziejów miał zadatki na niejadka. Pluł, grymasił i odpychał jedzenie. A ja co? Śpiewałem, gadałem, mówiłem wierszem i zakładałem na głowę pióropusz. W rezultacie jakoś wchłaniał porcję kaszki, a potem żona wściekała się, że przeze mnie bez tańca na linie nie chce już niczego brać do gęby.

Zabawy na podłodze

Lądujemy na dywanie wyłożonym kocami. Dzięki Bogu, że nie odwiedza nas pielęgniarka środowiskowa, bo dopiero byłby raporcik! Najważniejszą zabawką mego syna jest wysokie kolorowe pudełko. Wewnątrz była niegdyś butelka brandy, co widać na ilustracji. Czemu dziecko bawi się opakowaniem po alkoholu? Rodzina patologiczna? Bynajmniej. Po prostu żadna z drogich zabawek nie jest tak fajna. W tubie znikają różne rzeczy. A kiedy się nią potrząśnie, to je słychać. Więc trzeba je powyjmować. Kiedyś wrzuciłem do środka maskotkę ze wstążeczką. Trzeba było widzieć, z jakim namaszczeniem Rysiek wyciągał kolejne centymetry tasiemki, by na koniec odkryć zabawkę!

Dużo rozmawiaj z dzieckiem

...nazywając rzeczy po imieniu – to pies, to kotek. Rysiek bebła po swojemu, ale próbuje naśladować brzmienie wyrazów. Słowo „mama” nie pojawia się ani razu. Skoro nie połapał się, że jesteśmy tylko we dwóch, to po co to psuć?

Leżymy na brzuchu, na pleckach. Rysiek obślinia siebie, mnie i zabawki. Dyskretnie podmieniłem je na trzymane w odwodzie piszczki i grzechotki. Zajmuje się nimi, nie zwracając na mnie uwagi. Oczywiście budzi się tata pedagog, ale Ryś ma moje lekcje głęboko w pieluszce, którą właśnie trzeba wymienić. Potem robimy obchód mieszkania i Rysiek z wysokości moich ramion ogląda rzeczy, których nie wolno mu brać do łapek. Szkoda że z porannej pogody wyszły nici, bo wybralibyśmy się spacerówką na POM, czyli Powolny Objazd Miasta.

Po obiedzie: drzemka

Kiedy podgrzewam zawartość słoiczka, moje dziecko dostaje wielką drewnianą kopyść i blaszany garnuszek. Z zapałem obgryza szerszy koniec łyżki, a potem wali nią w kubek. I próbuje śpiewać. A po jedzeniu... Idziemy spać. Najlepsze, co może zrobić tatuś po uśpieniu towarzysza zabaw, to też zapaść w drzemkę. Odświeżyć ciało i umysł przed kolejnym festiwalem atrakcji.

Pomysły na zabawy

Po południu urządzamy zawody w „bach”, czyli rzucanie piłkami gdziekolwiek bądź. Robimy łaskotki-gilgotki, których Rysiek się spodziewa, bo widzi wędrującą ku niemu rękę, i na które czeka przyczajony jak zając pod miedzą. Przeglądamy ilustrowane pisemko, próbując nazywać na zdjęciach pieski, kotki, samochody, panie i panów. Ale na dłuższą metę to nudne. Rysiek zaczyna popłakiwać. Głód? Kupa? Ból brzuszka? Temperatura? W tej sytuacji warto mieć pod ręką jedną rzadko używaną zabawkę – może uratować nam imprezę! Ale kolorowa wieża też nie pomaga! To może popstrykać kontaktem, zapalając światło? Uff! Minuta wytchnienia. A jednak kogoś brakuje...

Mama wraca do domu

Dzwonek do drzwi. Syn ożywił się, rozpromienił, rozgadał, przylgnął do mamy. Zżera mnie zazdrość. Bo oto ja, ojciec bohater, przez cały dzień stawałem na uszach, by synowi zapewnić fantastyczny dzień, i w jedną sekundę poszedłem w odstawkę. Co teraz? Idź już spać, tatusiu. Odpocznij i przygotuj sobie nowy konspekt zajęć. Na... jutro.

Tekst: Marcin Przewoźniak, pedagog i dziennikarz „Dziennika”, autor wielu książek dla dzieci oraz poradników dla rodziców.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama