Kłótnie w małżeństwie są... potrzebne! Jak kłócić się mądrze?
Okazuje się, że kłótnie nie są złe, nawet podczas urlopu. Jak się spierać, by nikt nie wychodził z nich przegrany, rozmawiamy z Ewą Panufnik, propagatorką metody Porozumienie bez Przemocy.
Małżeństwa, które nigdy się nie kłócą nie istnieją. Warto jednak wiedzieć, jak to robić, żeby spory przynosiły więcej korzyści, a nie strat. To możliwe. Ewa Panafiuk, propagatorka metod Prozumienie bez Przemocy, radzi, jak się kłócić mądrze. A raczej – namawia do rozmowy, która prowadzi do rozwiązania i do empatii. Warto spróbować. Oboje możecie na tym skorzystać.
Na urlopie konflikty wybuchają ze zdwojoną siłą. Dlaczego tak jest?
Ewa Panafiuk: Bo nareszcie jest czas, żeby zająć się tym, co przez cały rok było odkładane. W przypadku dzieci na co dzień jesteśmy nastawieni na przetrwanie – karmienie, przewijanie, bawienie się – i trudno znaleźć czas na negocjacje w sprawie tego, co jest dla nas ważne. Przychodzą wakacje i zaczyna się. Ale to dobrze. Choć może się wydawać, że marnujemy urlop, to zaczynamy rozwiązywać ważne sprawy.
To konflikty nie są niczym złym?
Ewa Panafiuk: Nie są. Wydaje się, że konflikt jest zły, więc go unikamy, żeby było łatwiej. Tymczasem konflikt jest cenny. To moment, gdy moja perspektywa i perspektywa partnera (żony, męża) się spotykają i z tego tworzy się nowa jakość. Konflikt pomaga budować intymność, bo daje szansę na szczerość, autentyczność, głęboki kontakt.
A co zrobić, by spór przyniósł coś pozytywnego?
Ewa Panafiuk: Większość konfliktów tworzy się na poziomie tzw. strategii. Ale warto zejść głębiej, czyli na poziom potrzeb. Już tłumaczę. Strategia to sposób na spełnienie potrzeby, np. chcę poczytać książkę i wymyślam, że mąż teraz powinien zająć się dziećmi. To moja strategia na potrzebę odpoczynku. I jeśli mąż akurat chce pomajsterkować, to tworzy się pozorny konflikt. Wydaje się, że nie ma rozwiązania. Ale jeśli się zastanowimy, o co nam obojgu chodzi, to okaże się, że o to samo – o odpoczynek. Możemy zrobić burzę mózgów, co (jaka strategia) zaspokoi potrzebę i moją, i męża. Czyli np. zadzwonić po babcię, zrobić coś odprężającego razem z dziećmi, np. wspólną kąpiel. Jeśli zejdziemy na poziom potrzeb, znajdzie się mnóstwo pomysłów. Nie musimy kurczowo trzymać się tego jednego, który wywołuje napięcie.
Warto pomyśleć, dlaczego druga strona mówi nie.
Ewa Panafiuk: Jeśli ktoś mówi „nie”, to znaczy, że coś innego jest dla niego tak ważne, że mówi temu „tak”. Wtedy tego właśnie szukamy.
Co może to ułatwić?
Ewa Panafiuk: Nie skupiamy się od początku na tym, by znaleźć rozwiązanie, które nas zadowoli, tylko najpierw budujemy kontakt. On pomoże wymyślić strategię, która nie będzie kompromisem. Bo kompromis znaczy, że ktoś zawsze z czegoś rezygnuje, a zwykle jedna i druga strona. My szukamy rozwiązania, które nie będzie żadnym ustępstwem. Można je znaleźć, jeśli zbudujemy kontakt – odkrywając potrzeby drugiej osoby.
Jak go budować?
Ewa Panafiuk: Na dwa sposoby: poprzez empatię, czyli próbę wczucia się i odgadnięcia potrzeb partnera. I drugi – szczerość, czyli powiedzenie o swojej potrzebie. Spieramy się na przykład, kto nakarmi dziecko. Partner mówi: „Bo ty zawsze chcesz, żebym ja karmił”. Mogę to odebrać jako krytykę i się obwiniać (nie dotrzymuję słowa, nie chce mi się) albo zaatakować: „Ale to ty nigdy tego nie robisz, zawsze cię nie ma”. Te sytuacje znamy i one do niczego nie prowadzą.
Można inaczej. Przez empatię: „Widzę, że naprawdę chcesz odpocząć, tak?”. To powinno być pytanie, nie stwierdzenie. To może nie od razu zadziała, ale widać nasze intencje, że jesteśmy ciekawi, co się dzieje z drugą osobą. Ale jeśli nie możemy dać empatii, bo myślałyśmy, że w wakacje to partner się bardziej postara, wybieramy szczerość: „Marzyłam o urlopie, że wreszcie trochę odpocznę i nie będę miała wszystkiego na głowie”.
Przeczytaj też: Narodziny dziecka i... małżeńskiego kryzysu
[CMS_PAGE_BREAK]
O czym jeszcze pamiętać?
Ewa Panafiuk: Często wchodzimy w konflikt z poczuciem żalu i oddzielenia – to recepta na porażkę. Będziemy się kręcić wokół tego, kto ma rację, przeciągać linę. I może znajdziemy rozwiązanie, ale na krótko. Zanim zaczniemy się zażarcie kłócić, warto sobie przypomnieć, jak się zakochaliśmy, co w sobie cenimy, fajne momenty, które przeżyliśmy. Rozmowa będzie inna. Trzeba zobaczyć w drugiej osobie nie wroga, tylko towarzysza życia, przyjaciela. Można wymyślić i umówić się na jakiś znak, który podczas sporu będzie informacją, że partner jest ważny, ważniejszy niż to, o co się kłócimy.
Jak zacząć?
Ewa Panafiuk: Trzeba pamiętać, że wszystko, co mówią ludzie, można podzielić na „proszę” i „dziękuję”. Jeśli słyszę: „Nie, ty się teraz pobaw z dzieckiem”, to mogę usłyszeć „proszę”. O co ta osoba prosi, co jest dla niej ważne, że nie chce spełnić mojej prośby? W tej sytuacji prawdopodobnie o odpoczynek. Zawsze jest wybór: czy zobaczę to na stary sposób (on nie chce pomagać, jest nieodpowiedzialny), czy raczej, że prosi mnie, bym pomogła mu spełnić jego potrzebę.
Czyli konkretnie…
Ewa Panafiuk: Są cztery kroki: obserwacja, czyli mówimy to, co widzimy, potem to, co czujemy, następnie czego potrzebujemy i na koniec staramy się dać konkretną prośbę, np. czy mógłbyś przez 15 minut bawić się z dzieckiem albo czy moglibyśmy przez 10 minut wymyślić rozwiązanie, byśmy oboje mogli odpocząć. To musi być coś konkretnego, nie ogólnego: „Pomóż mi z dzieckiem”. Ale można też poprosić: „Czy mógłbyś powtórzyć to, co usłyszałeś”. To też jest pomost do porozumienia. Bo każdy ma dużą potrzebę bycia usłyszanym i tak można to sobie zapewnić.
Przeczytaj też: Jak zbliżyć tatę do rodziny - rozmowa z psychoterapeutą
A jeśli mimo to powie, że też jest zmęczony?
Ewa Panafiuk: To szukamy dalej. To jest proces, nie jednorazowa sztuczka. Rozmowa może chwilę potrwać. Gdy oboje jesteśmy zmęczeni, wydaje się, że tracimy czas, ale to zaowocuje rozwiązaniami. Następnym razem szybciej zidentyfikujemy nasze potrzeby i będziemy mieli listę gotowych rozwiązań. Można także je sprawdzać, nic nie musi być na zawsze.
Zawsze warto szukać rozwiązania?
Ewa Panafiuk: Tak. Czasami jesteśmy już tak pełni żalu, że trudno wyjść naprzeciw, ale wtedy polecam kontakt z kimś bliskim, kto umie okazać empatię, ale nie zacznie się użalać, jakiego mamy złego partnera. Wysłucha, pomoże nam zobaczyć, o co nam chodzi, a nie będzie doradzać.
Zobacz też: Od porodu ciągle się kłócicie? Pora działać!
Są pary, które nigdy się nie kłócą?
Ewa Panafiuk: Podejrzewałabym, że coś jest nie tak w ich relacji. W konflikcie jest życie. Często pociąga nas to, co odmienne, więc siłą rzeczy jest tarcie, gdy moja perspektywa spotyka się z inną. Z tego właśnie rodzi się nowa jakość. Jak się kłócimy, to wydaje nam się, że musimy zrezygnować z naszej wizji rzeczywistości. To iluzja. Nigdy z niej nie rezygnujemy, przyjmując inną. Ona dodaje naszej nowego wymiaru, wzbogaca nas. Jak patrzymy jednym okiem, widzimy mniej. Dwoma można dostrzec więcej.
Czy to zawsze działa?
Ewa Panafiuk: Jeśli naprawdę odkrywamy siebie albo próbujemy zrozumieć drugą osobę, to nie ma siły – to buduje kontakt. Nie trzeba wstydzić się potrzeb i uczuć, bo dzięki nim inny człowiek może nam wyjść naprzeciw. Warto próbować wykorzenić nawyki, że można coś osiągnąć, tylko zawstydzając, oceniając, manipulując, wzbudzając strach, poczucie winy.
Czy kobiety i mężczyźni reagują tak samo?
Ewa Panafiuk: Jeśli kobieta mówi, że jest sfrustrowana, smutna, mężczyzna bierze to do siebie. Uważa, że to przez niego, że się nie sprawdził. To dla niego trudne do zniesienia. Warto, by ona nie mówiła tylko o uczuciach, ale też o potrzebie, z jakiej one wynikają, i o swojej prośbie – bo mężczyźni są nastawieni na działanie. Wtedy jest większa szansa, że nie wzbudzi poczucia winy i wycofania. Mężczyzna zaś, słysząc o uczuciach kobiety, od razu daje rady. Ona czuje się niezrozumiana. Tymczasem empatia to najcenniejsze, co można wtedy dać kobiecie. Rady też, ale dopiero, gdy ona tego chce i czuje się zrozumiana, wysłuchana. Wcześniej odbierze to jako niezrozumienie, brak chęci wysłuchania, narzucanie rozwiązań.
Czyli można spierać się tak, by nikt nie był przegrany.
Ewa Panafiuk: Choć na poziomie, kto „ma rację”, można wygrać spór, degradując partnera, dewaluując to, co mówi – kiedyś trzeba za to zapłacić, np. jego zniechęceniem do relacji z nami, do pomocy nam, bycia na nas otwartym. Dajemy wtedy sygnał, że on nie jest dla nas ważny. To wysoka cena. Tak naprawdę nawet ten, kto zwyciężył, przegrał, tylko jeszcze o tym nie wie. Mądrze się spierać to znaczy myśleć długoterminowo o relacji z partnerem, o ważnych dla siebie wartościach, a nie tylko o doraźnym efekcie konfliktu. Wygrywanie sposobów poprzez krytykę, osądzanie czy manipulację to strategia samobójcza.
Zobacz też: