Reklama

Leoś Hildebrandt z Ostrowa w gminie Władysławowo miał być zdrowym dzieckiem. Był niecierpliwie wyczekiwanym pierworodnym swoich rodziców – Marty i Piotra. Poród rodzinny przebiegał prawidłowo. To pan Piotr pierwszy zauważył, że z jego synkiem nie wszystko jest w porządku. „On nie ma ucha” – powiedział lekarzom. Tak zaczęła się walka o zdrowie Leosia.

Reklama

Zostaliśmy zostawieni sami sobie

„Nikt nie wiedział, co się stało, co dolega Leosiowi i jak nam pomóc. My też byliśmy w szoku, bo z jednej strony szczęśliwi, że nasz synek jest już z nami, a z drugiej strony pełni obaw. Nie wiedzieliśmy, co oznacza brak ucha. Czy nasz synek będzie normalnie słyszeć i mówić? Czy można mu jakoś pomóc? Brak odpowiedzi na te pytania powodował ogromny lęk” – wspominają w dziennikbaltycki.pl rodzice chłopca, którym obiecano, że wszystkie informacje razem z dalszym planem leczenia znajdą się w karcie dziecka. Tak się nie stało.

„Po wyjściu ze szpitala musieliśmy wziąć się w garść. Pomogli nam znajomi i rodzina pracujący w służbie zdrowia. Ukierunkowali i udostępnili kontakty do specjalistów. Rozpoczęliśmy walkę o zdrowie Leosia, niejednokrotnie trafiając na mur. Oczywiście 90% wizyt i badań odbywało się prywatnie” – opowiadają pani Marta i pan Piotr.

Diagnoza i dalsze problemy

Leoś cierpi na mikrocję i atrezję, które spowodowały, że urodził się bez prawej małżowiny usznej. Nie wiadomo, czy ma kanał słuchowy, czy nie. Dodatkowo zdiagnozowano u niego zaburzenia napięcia mięśniowego, które wymagają regularnej fizjoterapii. Niezbędna jest też terapia logopedyczna.

Chłopiec słyszy tylko jednym uchem, nie zawsze jest w stanie usłyszeć, co ktoś do niego mówi, skąd dobiegają dźwięki, a to ogranicza jego bezpieczeństwo i zaburza prawidłowy rozwój. „Dzieje się tak dlatego, że dzieci słyszące na jedno ucho, przechylają się na jedną, słyszącą stronę” – tłumaczą rodzice.

Polska nie daje Leosiowi szansy

Wady Leosia nie da się skutecznie zoperować w Polsce. Można to zrobić jedynie w USA, gdzie lekarze są w stanie odtworzyć małżowinę uszną, otworzyć kanał słuchowy, jeśli istnieje, lub wszczepić implant, gdy kanału słuchowego nie ma. Taka operacja całkowicie zlikwidowałaby wadę Leosia i umożliwiłaby mu prawidłowy rozwój. Rodzice nie mogą liczyć na żadną refundację takiego zabiegu. Jedynym wyjściem jest zebranie pieniędzy we własnym zakresie.

„Musimy walczyć o zdrowie synka. Mowa kształtuje się do piątego roku życia, musimy działać już teraz, by dać Leosiowi szansę na jak najlepszy rozwój. Musimy działać już teraz i bardzo prosimy o pomoc!”

Jak pomóc małemu Leonowi? Wpłata dowolnej kwoty: siepomaga.pl/dlaleosia licytacje na FB: licytacje dla Leosia.

Źródło: dziennikbaltycki.pl

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama