Ministerstwo Edukacji i Nauki zarządziło powrót do nauki zdalnej dla części uczniów. Taka forma nauczania zacznie obowiązywać już od czwartku 27 stycznia. Wszystkiemu winna jest rozpędzająca się V fala COVID-19, jednak nie każdemu podoba się to, że po raz kolejny dzieci zostaną zamknięte w domach. Złość i frustracja rodziców na zaistniałą sytuację często odbija się na nauczycielach. Czy to ich wina, że edukacja naszych dzieci wygląda, jak wygląda? Czy jest wyjście z tej sytuacji? Przeczytajcie list, który otrzymałyśmy:

Reklama

Ostatnie 2 lata to koszmar

„Jestem dość młodym nauczycielem, więc nowe technologie nie są dla mnie dużym wyzwaniem. Jednocześnie pracuję na tyle długo w zawodzie, by mieć pojęcie o pracy z dziećmi, mieć własne metody i sposoby. Ostatnie 2 lata to istny koszmar, a każda kolejna nauka zdalna mnie załamuje. Kończyłam studia, pełna ideałów, teraz zwyczajnie mam dość. Gdy po raz pierwszy dostaliśmy informację o nauczaniu zdalnym, była to czysta prowizorka, ale starałam się bardzo, by dzieci nie miały opóźnień w realizacji materiału, by to miało jakąś ciekawą formę, a przede wszystkim, by dzieci nie były zostawione same sobie, by nie obarczać rodziców. Miałam siłę, energię i mimo trudnej i niespodziewanej sytuacji głowę pełną pomysłów. Nikt nie docenił, nikt nie podziękował...

Niby teraz technologicznie jest to bardziej przystosowane, ale to nie rozwiązanie... Program jest nadal przeładowany, pracujący rodzice nie mają czasu i ochoty uczestniczyć w edukacji dzieci, a z każdą kolejną zdalną nauką uczniowie coraz mniej współpracują... I wiecie co, mnie też zwyczajnie przestaje zależeć. Skoro absolutnie nikomu nie zależy, poczynając od rządzących, przez dyrekcję, rodziców, na dzieciach kończąc... Czuję, że sama nie jestem w stanie tego dźwignąć.

Nie chodzi o dzieci, bo one absolutnie nie są niczemu winne, ale dopóki program nie będzie dostosowany, nie będzie realnego wsparcia dla nauczycieli i współpracy z rodzicami, to nic nie będzie działało.

Co gorsza, do niedziałającej zdalnej nauki dochodzą wieczne pretensje. Nie mam na to wpływu, a rodzice całą frustrację w związku ze zdalnym nauczaniem wylewają na mnie. Jakby to był mój wymysł. Jak ja bym złośliwie im dziecko w domu zatrzymywała. Próbuję, chcę działać i słyszę, że to mój problem, że ja jestem nauczycielem, że to ja powinnam wiedzieć, jak pracować z dziećmi, jak je zachęcić, jak z nimi rozmawiać. To nie ich problem, że dziecko nie uczestniczy w lekcjach, bo oni muszą pracować i skoro oni wykonują swoją pracę, to i ja powinnam, w końcu dostaję za to pensję.

Zobacz także

Dzieci są w coraz gorszej kondycji psychicznej, to widać. Izolacja, ciągłe zmiany, szereg zasad w nowej rzeczywistości sprawiają, że naprawdę coraz trudniej do nich dotrzeć. Do problemów szkolnych dochodzą te domowe. Myślicie, że dzieci nie wiedzą, co się dzieje? Rodziny mają problemy zawodowe, finansowe, dzieci nawet nieinformowane wiedzą o tym wszystkim. To normalne, że dzieciaki się buntują, ale w normalnych warunkach trochę inaczej się to przejawiało. Teraz dziecko zamknięte w czterech ścianach, często samo, bo rodzice muszą pracować, po prostu nie odpala kamerki albo ostentacyjnie odpala kamerkę i nie uczestniczy w zajęciach.

Szukam ciekawych form, by zajęcia były interesujące i efektywne. Ale przy podstawie programowej, jaką mamy do zrealizowania, te akrobacje za wiele nie dają. Jestem otwarta na rozmowy, gdy dzieciaki potrzebują, mogą do mnie zadzwonić. I co z tego, nadal to ja jestem ta zła. Już mam dość tych pretensji do mnie, że są zdalne lekcje, że są nie tak prowadzone, że dzieci się nie uczą. Mądrości rodziców, że ja powinnam wiedzieć, jak dobrze takie lekcje prowadzić, że ja powinnam zachęcić dzieci, umieć przełożyć materiał tak, by dzieci chciały słuchać i uczestniczyć w lekcjach...

A ja wam mówię, że choćby nie wiem, jak ciekawe lekcje były, dzieci mają serdecznie dość sytuacji, w której się znajdują. Ja też jestem pozostawiona sama sobie. Szukam sama rozwiązań. Na to, co się dzieje, nie przygotowały mnie ani studia, ani praca w szkole. Dopóki rodzice nie zaczną współpracować, dopóki będą obwiniać nauczycieli, nie będzie lepiej. Czy chcemy tego czy nie, niestety musimy wszyscy nauczyć się żyć w nowej rzeczywistości.

Pani od matematyki”

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama