„Jako nauczycielka czuję się jak żebrak. Błagam rodziców o papier, chusteczki, farby... Na razie kupiły dwie osoby” [LIST DO REDAKCJI]
„Mamy już październik i mimo licznych próśb nie otrzymałam praktycznie żadnych rzeczy, które znajdują się na liście, a przez to nie mogę prowadzić zajęć z dziećmi. Z własnej kieszeni kupuję papier, kredki, flamastry, chusteczki i inne przybory. Nikt mi nie zwraca za nie pieniędzy. Moja frustracja rośnie, bo też mam dzieci, którym muszę zapewnić godny byt”, napisała do redakcji mamatoja.pl zdesperowana pani Marzena, nauczycielka przedszkolna. Czy ten list sprawi, że rodzice zrozumieją, w jak trudnym położeniu ją stawiają?
Postanowiłam napisać do Was i mam nadzieję, że opublikujecie mój list. Bo jestem już na tyle zdesperowana, a moje dotychczasowe prośby nie mają żadnego odzewu, więc może w ten sposób dotrę do rodziców. Rodziców moich podopiecznych, ale, jak wiem z doświadczenia innych koleżanek, ten problem jest dość powszechny. O co chodzi? O materiały plastyczne i do higieny.
„Gmina nie jest w stanie zapewnić odpowiednich przyborów”
Niestety, gmina nie jest w stanie zapewnić odpowiednich przyborów i co roku rodzice są proszeni o przyniesienie ryzy papieru, farb, kredek, po jednej paczce mokrych i suchych chusteczek oraz zgrzewki wody. Mamy już październik i mimo licznych próśb nie otrzymałam praktycznie żadnych rzeczy, które znajdują się na liście, a przez to nie mogę prowadzić zajęć z dziećmi.
Co roku wszystkie przedszkolaki naszego publicznego przedszkola otrzymują spis potrzebnych rzeczy i co roku jest problem z podstawowymi materiałami. Rozumiem, że ważniejsze jest skompletowanie wyprawki starszemu rodzeństwu, które już uczęszcza do szkoły, a to spory wydatek. Ale po pierwsze, to nie jest zaskoczenie, że we wrześniu dzieci idą do szkoły, a po drugie… Wiem z wieloletniego doświadczenia jako pedagog przedszkolny, że jeśli rodzice nie zmobilizują się i nie zapewnią dziecku wyprawki we wrześniu, to już nigdy tego nie zrobią. Bo przecież ktoś inny przyniósł, więc w czym problem.
„Mam dzieci, którym muszę zapewnić godny byt”
A problem jest! Z własnej kieszeni kupuję papier, kredki, flamastry, chusteczki i inne przybory. Nikt mi nie zwraca za nie pieniędzy. Moja frustracja rośnie, bo też mam dzieci, którym muszę zapewnić godny byt, i, tak samo jak każdy rodzic, zeszyty, piórnik, plecak czy buty na WF. Nie mam pojęcia, co siedzi w głowach tych rodziców! Oczekują wykwalifikowanej kadry, ciekawych zajęć, atrakcyjnej formy edukacji. I słusznie. Ale jak trzeba je sfinansować, to nagle się okazuje, że już do zapłacenia nie ma chętnych.
Wyszłam nawet z propozycją, że jeśli rodzice się złożą, to zamówię najpotrzebniejsze rzeczy w sklepie internetowym z dostawą do przedszkola. Tylko, błagam, nie będę tego robić za swoje pieniądze! I przyznam szczerze, mam dość wiecznego proszenia. Jako nauczycielka czuję się jak żebrak. Błagam rodziców o papier, chusteczki, farby... Na razie kupiły dwie osoby. Jest mi wstyd, że muszę dzieciom nie tylko wydzielać kartki, ale jeszcze przedzierać je na pół, żeby wszystkim starczyło. Rodzice opamiętajcie się! To jest inwestycja w prawidłowy rozwój waszych dzieci!
Marzena
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz także: