W wielu placówkach przedszkolnych opublikowano już wyniki rekrutacji – widać, że wzbudzają one ogromne emocje. W grupach rodzicielskich na Facebooku i na forach można znaleźć dziesiątki wpisów rozżalonych rodziców, którzy zostali na lodzie. Wydawało im, że ich dziecko spełnia kryteria i dostanie sporo punktów... A potem zobaczyli listę przyjętych dzieci. Jedną z takich mam jest Ania. Ania napisała do nas e-mail, w którym przyznaje, że choć odwołała się od decyzji, czuje się jak oszustka, która próbuje wyłudzić miejsce w przedszkolu. A przecież zasługuje na nie tak samo, jak inni rodzice!

Reklama

Jeśli wasze dzieci również nie dostały się do wybranych placówek lub macie problem związany z rekrutacją, piszcie do nas na adres: redakcja@mamotoja.pl.

Czytaj także: Rekrutacja do przedszkoli na rok 2021/2022. Wszystko, co musisz wiedzieć!

Gdy dziecko nie dostanie się do przedszkola

„Jestem załamana. Mój 4-letni syn nie dostał się do przedszkola, a ja nie wiem już, co mam robić. Wydawało mi się, że to formalność – oboje z mężem pracujemy w pełnym wymiarze godzin, mieszkamy w okolicy, w której nie ma zbyt wielu młodych rodziców... A jednak naszego syna zabrakło na liście. Teraz myślę, że może to moja wina. W zeszłym roku, kiedy wybuchła pandemia, mój pracodawca zgodził się, żebym pracowała zdalnie (praca biurowa, trochę papierologii, ale głównie praca z komputerem). Szef zobaczył, że praca zdalna się sprawdza i nie mam żadnych zaległości, więc teraz już oficjalnie pracuję tylko z domu. Czy dlatego mój syn nie zasługuje na miejsce w przedszkolu? Przecież praca zdalna też jest pracą!

Przez długi czas pomagała nam teściowa – nie byłabym w stanie ogarnąć sama wszystkiego. W tym roku postanowiliśmy z mężem, że już czas, żeby Igor poszedł do przedszkola, poznał inne dzieci, zaczął się socjalizować. Wiem, że moglibyśmy jeszcze rok poczekać, ale też nie chcę tak wykorzystywać teściowej, w końcu ma już swoje lata, a moi rodzice mieszkają za daleko, by mogli przyjeżdżać do wnuka…

Zobacz także

Kiedy zobaczyłam, że na liście nie ma naszego dziecka, od razu pomyślałam, jakie to jest niesprawiedliwe! Wiem, że nie jestem samotną matką, że Igor jest (na szczęście) zdrowy, więc może nie jesteśmy na pierwszym miejscu wśród kandydatów, ale na Boga! Przecież pracujemy. Owszem, nie pracuję w biurze, ale każdy rodzic, który pracował z dzieckiem w domu, wie, jaka to mordęga. Dziecko nie wszystko rozumie. Kiedy mówię mu, żeby się pobawił, to mam spokój na 15 minut, a potem cały czas coś… A to soczek, a to głodny, a to nudzi mu się, chce się przytulić. A nie będę sadzać go przed telewizorem na 8 godzin dziennie!

Mam wrażenie, że niektórym wydaje się, że jestem naciągaczką, która mówi, że pracuje, a tak naprawdę leży brzuchem do góry z drinkiem i nie ma ochoty na zajmowanie się własnym dzieckiem. Już odwołałam się od decyzji, ale tak sobie myślę… Co roku się słyszy, jaki jest problem z miejscami w przedszkolach, że rodzice zostają na lodzie… Serio, rozumiem już kobiety, które na papierze udają samotne matki, byle dostać więcej punktów! Bycie rodzicem to naprawdę ciężka praca, a tu cały czas pod górkę! Czy ktoś z Was też jest w takiej sytuacji? Jak sobie radzicie?”.

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama