W piątek 3 czerwca minister zdrowia podpisał rozporządzenie, które nazywane jest potocznie rejestrem ciąż. Fakt ten budzi wiele kontrowersji i obaw środowisk prawniczych i kobiecych. Już 55 procent Polek deklaruje, że Polska nie jest dobrym krajem do rodzenia. Nowe rozporządzenie nie poprawi tej statystyki. „Dzieci z tego nie będzie”, stwierdzają politycy opozycji, ale nie tylko oni. Strach, jaki może od wprowadzenia rozporządzenia towarzyszyć kobietom, będzie odtąd jeszcze większy.

Reklama

Skoro tak im zależy, coś musi być na rzeczy

Nie dość, że w Polsce mamy jedno z najbardziej restrykcyjnych praw dotyczących aborcji (sprawdź: Aborcja w Polsce), zmuszające kobiety do rodzenia ciężko uszkodzonych płodów, to już niebawem każda Polka myśląca o macierzyństwie będzie musiała zmierzyć się z dodatkowym stresem: jej ciąża zostanie zarejestrowana w systemie teleinformatycznym, do którego dostęp może mieć np. prokuratura.

Dodatkowo oburzające jest to, że przepis o rejestracji ciąż łamie Konstytucję i prawo do prywatności obywateli. Fakt, że z taką determinacją rządzący forsują wprowadzenie rejestru ciąż, musi budzić obawy, do czego te informacje mogą zostać wykorzystane. Zatem przyjrzyjmy się, jakie konsekwencje może mieć zarejestrowanie ciąży w Polsce.

Piękna zasłona dymna?

Ministerstwo Zdrowia twierdzi, że rejestrowanie każdej ciąży w teleinformatycznym Systemie Informacji Medycznej (SIM) ma służyć poprawie jakości usług medycznych i zmniejszyć ryzyko błędów medycznych, np. podania ciężarnej leków groźnych dla niej samej lub płodu. Rejestrowana ma być nie tylko ciąża.

W SIM znajdą się:

Zobacz także
  • dane służące identyfikacji podmiotu medycznego,
  • dane dotyczące wyrobów medycznych,
  • informacje o rozpoczęciu i zakończeniu hospitalizacji,
  • informacja o alergiach,
  • informacja o implantach
  • informacja o oraz grupie krwi,
  • kod ICF dotyczący rehabilitacji leczniczej
  • informacja o ciąży i jej przebiegu.

Elektroniczna karta pacjenta ma rzekomo ułatwiać korzystanie z usług medycznych w całej UE na podstawie posiadanej historii leczenia i podstawowych danych o pacjencie. Tymczasem prawnicy, politycy opozycji i kobiety obawiają się, że te pozostałe dane to jedynie kamuflaż, który ma ukryć fakt, że chodzi o rejestrowanie ciąż i kontrolę, czy te ciąże nie są usuwane.

Kto będzie miał dostęp do rejestru ciąż?

O ciąży, nie pytając o nią pacjentki, będzie wiedział nie tylko ginekolog, ale np. stomatolog, dermatolog czy okulista, ale też np… prokurator i sąd, gdyż w rozporządzeniu nie ma zapisu o tym, że te dane nie będą mogły im być udostępniane. Tymczasem takie zapisy chronią np. kobiety w Szwecji – choć ich ciąże są rejestrowane w celach medycznych, to te informacje są tam chronione prawem i anonimowe. Tego Polska swoim ciężarnym gwarantować nie chce.

Co zatem w praktyce oznacza polski rejestr ciąż? Ni mniej, ni więcej tylko to, że informacje o ciąży będzie miał każdy medyk, do którego uda się kobieta, że będzie ona narażona w polskich gabinetach lekarskich na pytanie: „A gdzie brzuch?”, jeśli np. ciążę usunie legalnie za granicą lub we własnym zakresie w domu. To, że nikt nie zagwarantuje jej, że o ciąży nie dowiedzą się osoby postronne: sąsiad lub ksiądz, a także organy ścigania i sądy. A to pierwszy krok do ścigania za usunięcie i utratę ciąży.

Rejestr ciąż: w czym problem?

Prawnicy i politycy opozycji ujawniają fakty, które także dają do myślenia i prowokują pytanie: czemu tak naprawdę ma służyć rejestrowanie ciąż? Zatem: czemu ma to tak naprawdę służyć skoro:

  • dane wrażliwe mają być rejestrowane na podstawie rozporządzenia, a nie ustawy – to niezgodne z Konstytucją i RODO,
  • projekt rozporządzenia został zwolniony z opiniowania przez komisję prawniczą,
  • rozporządzenie nie przewiduje prawa do usunięcia danych w sytuacji naturalnej utraty lub legalnego usunięcia ciąży oraz nie precyzuje, jak pacjentka/pacjent może realizować prawo sprzeciwu do przetwarzania danych zebranych w SIM,
  • wpisu o ciąży nie musi wykonać ginekolog na podstawie badania, może to zrobić każdy medyk, który zapyta pacjentkę o ciążę, a ta ją potwierdzi,
  • rozporządzeniem ogranicza się prawa człowieka, tymczasem do tego niezbędna jest ustawa, dlatego rejestr ciąż wprowadzany jest bezprawnie.

Jak podkreślają prawnicy, Art. 51 ust. 2 Konstytucji RP przesądza, że państwo może zbierać o obywatelu wyłącznie dane NIEZBĘDNE w państwie demokratycznym. Informacja o ciąży do takich danych NIE należy! To oznacza bezprawne ograniczanie prawa do prywatności, gwarantowane art. 47 Konstytucji RP.

W świetle tych faktów forsowanie rejestrowania informacji o ciąży musi budzić wątpliwości, czemu ma to służyć, jeśli nie wywieraniu presji na kobietach.

Źródło: polityka.pl, money.pl, Instagram, Facebook

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama