Reklama

To panie w przedszkolu powinny zadbać o to, żeby dzieci dobrze się czuły i nie tęskniły za rodzicami. Nawet jak spędzają w tym przedszkolu po 10 godzin, to przecież ich praca. Ja mam swoją i ledwo się wyrabiam, żeby zdążyć córkę zawieźć, a potem odebrać.

Reklama

Pracuję, więc moje dziecko siedzi w przedszkolu do późna

Nie mogę odbierać córki z przedszkola wcześniej, bo pracuję do 17.30. Potem lecę na łeb na szyję, przedzieram się przez korki i przyjeżdżam tuż przed tym, jak zamykają. Dodam, że wychowuję ją sama. Na szczęście nasze przedszkole jest czynne do 18. To prywatna placówka i przecież nie po to płacę za nią 2 tysiące miesięcznie, żeby musieć zawalać swoje służbowe obowiązki.

Godziny pracy przedszkola są OK, ale do pracy pań przedszkolanek mam duże zastrzeżenia. Dlaczego moje dziecko codziennie jest zapłakane, kiedy ją odbieram? Wiem, że tęskni i że zwykle wychodzi ostatnia, ale panie powinny umilić jej ten czas, bawić się z nią, wymyślać jej jakieś ciekawe zajęcia. Nie wierzę, że nie potrafią zabawić 4-latki, mają chyba przecież odpowiednie wykształcenie.

Nie rozumiem też zarzutów pod adresem tych rodziców, których dzieci siedzą w przedszkolu do późna. Nie dość, że pracuję zawodowo do upadłego, by zapewnić córce byt, to jeszcze mam wysłuchiwać, że jestem wygodnicką matką?! Coś tu jest mocno nie tak.

Zuzanna

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama