To już pewne: DZIECI zarażają koronawirusem! To one roznoszą COVID-19
Będzie nawet 10 tys. przypadków dziennie, jeśli nic się nie zmieni. „Dzieci są głównym czynnikiem, który obecnie wpływa na rozprzestrzenianie koronawirusa. Zakażają rodziców i dziadków. I nagle gdzieś indziej ten wirus wybucha" - mówi ekspert.
Około 80 proc. dzieci choruje bezobjawowo lub objawy są znikome. Takie dzieci jednak nie są poddawane testom. Wracają ze szkoły do domów i zarażają bliskich. Eksperci grzmią, że jeśli nic się nie zmieni - będziemy notować kolejne fale wzrostu zachorowań. Dr Jakub Zieliński z Zespołu Modelu Epidemiologicznego ICM Uniwersytetu Warszawskiego uważa, że zakażonych koronawirusem może być nawet 10 razy więcej, niż wykazują to oficjalne dane. Zdaniem eksperta w ciągu miesiąca liczba wykrywanych przypadków COVID-19 może dojść nawet do 10 tys. dziennie.
Dzieci źródłem zakażenia
„Z naszego modelu wynika, że to w znacznej mierze dzieci są głównym czynnikiem, który obecnie wpływa na rozprzestrzenianie koronawirusa. Mamy rozproszone w naszym modelu »ludziki« – ponad 30 mln. Odwzorowują one zagęszczenie ludności w Polsce. Śledzimy poruszanie się ich w modelu. Wiemy, ile w gminach jest szkół. Nasz model pokazuje, że szkoły są tak naprawdę »złośliwymi« ogniskami" – mówi dr Zieliński.
Ogromne niedoszacowanie?
Dr Paweł Grzesiowski, pediatra, immunolog i ekspert ds. zakażeń mówi, że tak naprawdę nie znamy skali zakażeń, ponieważ większość dzieci choruje bezobjawowo: „Mamy do czynienia z ogromnym niedoszacowaniem. Około 80 proc. dzieci choruje bezobjawowo lub skąpo objawowo i oni nie są objęci w statystykach, ponieważ ich się nie testuje. A oni wracają do domów i roznoszą wirusa. To, że mamy relatywnie mało zakażeń wśród nauczycieli, też nie świadczy o małej skali zakażeń, bo ich po kontakcie z zakażonym uczniem czy innym nauczycielem także się nie bada. Dlatego bezwzględnie powinniśmy wrócić do systemu testowania zgodnego z nauką - głównym sposobem walki z wirusem - oprócz masek i dezynfekcji - jest śledzenie kontaktów i robienie testów. To ślepy zaułek. (...) Ten potężny potencjał, który wypracowaliśmy przez lockdown, na skutek którego udało się zatrzymać transmisję wirusa, teraz po prostu trwonimy”.
O niedoszacowaniu mówi też dr Zieliński, który uważa, że zakażonych COVID-19 może być nawet 10 razy więcej, niż pokazują oficjalne dane: „Od zakażenia do diagnozy mija kilka dni, więc nasz obraz epidemii jest już nieco nieaktualny. Kolejna +generacja+ chorych pojawia się po mniej więcej tygodniu i jest półtora raza większa od poprzedniej. Obecnie po około 12 dniach liczba chorych jest już dwukrotnie większa. Dziennie stwierdzamy ponad 2 tys. nowych przypadków, ale to oznacza, że faktycznie jest ich ponad 20 tys., a to z kolei oznacza, że za miesiąc będzie ich 80 tys." – przestrzega dr Zieliński.
Zdaniem ekspertów, żeby powstrzymać rozszerzanie się epidemii, musimy izolować się społecznie, nosić maseczki i dezynfekować ręce.
Źródło: trojmiasto.wyborcza.pl, PAP, mp.pl
Zobacz także:
- „Dzieci to ciche ofiary pandemii”. Koronawirus obniża dostępność opieki medycznej dla dzieci
- MZ: będą nowe obostrzenia w związku z koronawirusem
- Czas na testy szczepionek na koronawirusa dla dzieci!