Wkrótce poznamy wyniki rekrutacji do państwowych żłobków i przedszkoli. Już teraz wiadomo jednak, że nie wszystkie dzieci dostaną się do wybranych placówek, inne zostaną odesłane do oddziałów na drugim końcu miasta, a rodzice pozostałych będą zmuszeni radzić sobie sami. Tymczasem niektórzy dla miejsca w przedszkolu są gotowi nawet kłamać!

Reklama

Walka o miejsca w przedszkolach: każdy sposób dobry?

Najmniejsze szanse na dostanie się do przedszkola czy żłobka mają dzieci rodziców zarabiających więcej, niż wynosi średnia krajowa, bez rodzeństwa, niepełnosprawności czy chorób przewlekłych. Jeśli w dodatku rodzice są małżeństwem, szanse dziecka maleją jeszcze bardziej. Bardzo możliwe, że takie dziecko, owszem, znajdzie miejsce w placówce, ale oddalonej wiele kilometrów od miejsca zamieszkania albo niespełniającej podstawowych wymagań rodziców.

Łatwo się domyślić, że w takiej sytuacji wielu zdesperowanych rodziców szuka jakiegokolwiek sposobu na uzyskanie miejsca w przedszkolu państwowym. Nie chcą lub nie mogą pozwolić sobie na opłacanie przedszkola prywatnego (w Warszawie czesne wynosi nawet 2000 zł!), więc podają nieprawdziwe informacje w dokumentach rekrutacyjnych. I nagle okazuje się, że zaskakująco dużo dzieci mieszka tylko z jednym rodzicem (rodzice w nieformalnych związkach mogą liczyć na dodatkowe punkty „z automatu”), ma kilkoro rodzeństwa albo cierpi na alergie pokarmowe. Nie inaczej jest podczas rekrutacji do państwowych żłobków.

„Koleżanka podesłała mi namiary na lekarza, który wystawia dzieciom zaświadczenia o celiakii czy nietolerancji laktozy. To powszechne praktyki. (...) Rozmawiałam ostatnio z sąsiadką, której dziecko dostało się do państwowej placówki w zeszłym roku. Załatwiła zaświadczenie od lekarza o nietolerancji na gluten. (...) Dyrektorka powiedziała, żeby się nie przejmować, bo ona doskonale wie, że połowa przedszkolaków alergie ma tylko na piśmie” – cytuje jedną z mam serwis gazeta.pl.

Według danych GUS na koniec 2018 roku w Polsce działało 3776 żłobków, klubów dziecięcych i oddziałów żłobkowych, z czego 2915 z nich to placówki prywatne. Z kolei liczba formalnie zarejestrowanych podmiotów wychowania przedszkolnego to 22,2 tys. w roku szkolnym 2018/19. Mimo że liczba przedszkoli w kraju rośnie, to wciąż duża liczba dzieci nie znajduje w nich miejsca. Z raportu NIK wynika, że w 2019 roku liczba wniosków o przyjęcie przekraczała liczbę dostępnych miejsc średnio o 30–60 proc. Nie dostała się prawie 1/3 dzieci, głównie 3- i 4-latków.

Zobacz także

Dodatkowe punkty podczas rekrutacji do przedszkola

Prawo do miejsca w przedszkolu przysługuje wszystkim 3-, 4- i 5-latkom (dla 6-latków edukacja przedszkolna jest obowiązkowa). Dzieci, które ukończyły 2,5 roku, również mogą zostać przyjęte do placówki przedszkolnej, ale pod warunkiem, że po rekrutacji zostaną wolne miejsca. Według odgórnych kryteriów, które obowiązują we wszystkich placówkach państwowych, w pierwszej kolejności do przedszkola dostaną się:

  • dzieci z rodzin wielodzietnych,
  • dzieci z niepełnosprawnością,
  • dzieci, których rodzice albo rodzeństwo są osobami z niepełnosprawnością,
  • dzieci, które wychowuje tylko jeden z rodziców,
  • dzieci, które wychowują się w rodzinie zastępczej.

Za każde z tych kryteriów dziecko otrzymuje punkty. Ale gmina może ustalić dodatkowe kryteria, za które przydziela punkty (np. alergie pokarmowe dziecka). Część gmin i przedszkoli faworyzuje również dzieci zaszczepione szczepionkami obowiązkowymi. Jeśli dziecko nie dostanie się do przedszkola, wójt, burmistrz lub prezydent miasta muszą wskazać placówkę z wolnym miejscem (ta zasada nie dotyczy żłobków). Można też odwoływać się od wyników rekrutacji i na bieżąco sprawdzać, czy nie zwolniło się miejsce.

Źródło: raport GUS - Oświata i wychowanie w roku szkolnym 2018/19, nik.gov.pl

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama