Moją historię zacznę od tego, iż 7 lat temu poznałam najcudowniejszego człowieka na świecie: mojego przyszłego męża, a obecnego narzeczonego Rafała. Nie wiedzieć kiedy minęły cudowne pierwsze dwa lata naszego związku pełne miłości, szczęścia i różowych barw.

Reklama

Kiedy on zaczął mówić o dziecku, ja nie byłam jeszcze gotowa

Rafał z racji tego, iż jest starszy ode mnie o 4 lata dość szybko zaczął poruszać temat dziecka. Ja szalona 20 - latka sama czująca się jak dziecko, ciągle zbywałam go rzuconym na wiatr: „Nie jestem jeszcze gotowa”. I tak minął kolejny rok, dwa a temat dziecka wracał z różną częstotliwością. W między czasie znalazłam pracę, dostałam dobrą umowę i ciągle mieszkaliśmy z rodzicami, z którymi po prostu wygodnie nam było mieszkać. Mama robiła obiadki, tata pracował, dokładaliśmy się do domowego budżetu i nie musieliśmy się o nic martwić. Ciągle chodziłam i mówiłam, że musimy mieć własne mieszkanie i pewną przyszłość dopiero zdecydujemy się na dziecko.

Polecamy: 8 sygnałów, że jesteś gotowa na dziecko

Dotarło do mnie, że nie ma na co czekać

Pewnego dnia dotarło do mnie że właściwie: „na co ja czekam”? Jeżeli nie będę miała motywacji do działania będę tkwiła w tym martwym punkcie po wsze czasy! I powiedziałam Rafałowi: tak! Jestem gotowa na dziecko. I zaczęliśmy nasze „starania”. Myślałam, że odstawimy antykoncepcję i „rach ciach będę w ciąży”. Mijał kolejny miesiąc, kolejne pół roku, rok a testy jak zaklęte pokazywały jedną kreskę. Z napięciem co miesiąc czekałam najdłuższe 5 minut wgapiając się w test ciążowy. I ciągle nic. Niestety, nie mogliśmy z narzeczonym pozwolić sobie na testy na płodność, czy próbę in vitro. Mieszkamy w małym mieście, a poza tym, nie byliśmy na to gotowi finansowo. A liczyć mogliśmy tylko na siebie. Postanowiliśmy odpuścić trochę „parcie na dziecko” i zdać się na wolę Bożą.

Czytaj też: 8 dziwnych czynników, które mogą wpływać na płodność

Kiedy odpuściliśmy pojawiły się dwie kreski na teście

Niedługo potem udaliśmy się na urlop nad morze. Tylko my we dwoje bez grona znajomych. Wyluzowaliśmy się, zapomnieliśmy o pracy, stresie, małych i większych konfliktach z rodzicami i namiętnie spędzaliśmy czas we dwoje. Miesiąc później spóźniał mi się okres. Zniechęcona poprzednimi porażkami nie myślałam poważnie nad tym że mogę być w ciąży, zwłaszcza że po powrocie z urlopu w pracy miałam urwanie głowy, a stres był taki że nie mogłam spać po nocach. A okresu jak nie było, tak nie ma. Pewnego dnia w pracy cały dzień było mi niedobrze. Gdy wracałam do domu, wjechałam do apteki i kupiłam test ciążowy. Wróciłam do domu i go zrobiłam. Po chwili ukazały mi się bardzo wyraźne dwie kreski. I wiecie co? Wpadłam w panikę! Zaczęłam płakać, sama nie wiem czy z radości czy ze strachu i o dziwo nie zadzwoniłam od razu do Rafała tylko poczekałam spokojnie, aż wróci do domu. Byłam jak w amoku. Rafał oczywiście ucieszył się niesamowicie i od razu zaczął snuć plany, co no naszej przyszłości. Następnego dnia umówiłam się na wizytę u lekarza, żeby potwierdzić ciążę. Wracałam od lekarza jakby oderwana od rzeczywistości. Przez kolejny tydzień bolała mnie głowa, od myślenia co teraz będzie... Dziś jestem w 8. miesiącu ciąży i nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej! Spodziewamy się córeczki, której damy na imię Wiktoria. Ciążę znoszę bardzo dobrze. Niebawem przeprowadzamy się do naszego nowego wspólnego mieszkania. Całą wyprawkę mamy skompletowaną. Jestem najszczęśliwsza na świecie. Będę starała się ze wszystkich sił, by moja córeczka wiedziała od dnia narodzin że jest dla nas najważniejsza na świecie i każdego dnia będziemy dziękować za cud, który był nam dany z nieba.

Zobacz także

W oczekiwaniu na Wiktorię...

Fotolia.pl
Reklama

Praca nadesłana przez Olgę Ruszkowską na konkurs: Udało się!Jesteśmy rodzicami!

Reklama
Reklama
Reklama