Mały człowiek prędzej czy później puszcza się matczynej spódnicy i – nie zważając na nic – rusza na spotkanie z tym, co nieznane. Pokazuj mu, że świat to przyjazne miejsce. To pomoże mu szybciej się w nim odnaleźć.
Nie jestem sam
Dokonując tego odkrycia, dziecko nieustannie czuje na zmianę lęk i ciekawość. Noworodek nie jest jeszcze zbyt towarzyski. W pierwszych dniach życia śpi nawet przez 20 godzin na dobę, a w przerwach interesuje go głównie jedzenie. Z twarzy pochylonych nad kołyską rozpoznaje zwykle jedną – mamy. I tylko na jej towarzystwie mu zależy. Ale to się szybko zmienia. Już u dwumiesięcznego niemowlęcia można zaobserwować pierwsze „treningi interpersonalne”: na widok zbliżającej się osoby z radości macha nóżkami i rączkami. Między szóstym a ósmym miesiącem zaczyna pojawiać się nieufność w stosunku do obcych. Pod koniec ósmego miesiąca towarzyszy jej tzw. lęk separacyjny. Maluch odkrywa, że mama nie stanowi z nim jedności i zaczyna się panicznie bać, że ona zniknie. Obawa przed zrezygnowaniem z tej symbiozy to naturalny etap społecznego rozwoju dziecka. Jej nasilenie zwykle przypada na dziewiąty czy dziesiąty miesiąc, ale strach przed odłączeniem się od bliskich utrzymuje się aż do drugich urodzin.
Zobacz też: Jak nauczyć dziecko samodzielności?
Idziemy na spacerek
Zwykły spacer to dla dziecka wielka wyprawa w nieznane. Na dwór możesz wychodzić już z noworodkiem. Gdy jest bezwietrznie i ciepło, wyjdź na kwadrans. Następnie codziennie wydłużaj ten czas o dziesięć minut. W zimie zacznij od werandowania (ubierz malucha jak na spacer i otwórz w pokoju okno), a na dwór idź dopiero po dwóch tygodniach. Młodsze niemowlę zwykle na powietrzu natychmiast zasypia (chociaż bywają dzieci, które robią to dopiero po kilku minutach głośnych protestów, bo w wózku nie mogą swobodnie się rozglądać). Ale dla półrocznego malucha spacer to cudowna odmiana od domowej monotonii. Z wysokości spacerówki może godzinami obserwować otoczenie. Im więcej się wokół dzieje, tym lepiej. Z kolei starsze dziecko samo chodzenie traktuje jak atrakcję. Za nic nie chce dać się posadzić do wózka. Zwykle kieruje się tam, gdzie jest najciekawiej: wchodzi w kałuże, błoto, rabatki z kwiatkami. Często kuca, aby zrywać stokrotki lub przyglądać się robaczkom. Spacer z dwulatkiem przypomina często bieg na orientację. Wędrowniczek zwykle chce iść (lub częściej biec) w odwrotnym kierunku co ty. A kiedy już dojdzie, nie chce wrócić. Nie zmuszaj go, żeby cały czas trzymał cię za rękę, bo taki spacer potraktuje jak karę. Najlepiej idźcie na plac zabaw.
Zobacz też: Spacerek bez aferek – to jest możliwe! Poznaj proste tricki