Reklama

Wychowując dzieci, ciągle szukamy metod, które byłyby nie tylko skuteczne, ale też – a może przede wszystkim – korzystne dla naszych dzieci, a przy okazji nie były zbyt dużym obciążeniem dla rodzica. Czytamy poradniki o wychowaniu, podpatrujemy naszych znajomych i krewnych, próbujemy, zmieniamy, porzucamy coraz to nowsze podejścia do wychowania. Czasami warto też spojrzeć na to, jak wychowuje się dzieci w innych krajach – niektóre metody wychowawcze z innych kultur mogą być naprawdę inspirujące i warte podpatrzenia! Może niekoniecznie od razu powinniśmy kłaść dzieci do łóżek bardzo późnym wieczorem, jak we Włoszech czy w Argentynie, ale może np. spróbować duńskiego hygge w naszych domach? Oto kilka przykładów na to, jak wychowuje się dzieci i jak to jest być rodzicem na świecie. Który podoba ci się najbardziej?

Reklama

Dania: Hygge

Każdemu z nas przydałaby się odrobina hygge w domu! Dania nazywana jest najszczęśliwszym krajem na ziemi i nie bez powodu. Hygge to synonim szczęścia, błogostanu, to czas dla siebie i dla rodziny: taki, który spędzamy razem w cieple, przy świetle świec, w mięciutkich piżamkach, przytuleni pod ciepłymi kocykami, popijając kakao lub robiąc inne rzeczy, które sprawiają, że robi nam się dobrze i ciepło na duszy: piekąc ciasteczka, czytając książki, słuchając muzyki. Brzmi wspaniale, prawda? Duńskie hygge pozwala nam być blisko siebie, wyłączyć zewnętrzny świat ze swoimi stresującymi sprawami i po prostu cieszyć się swoimi problemami. I jak tu nie być szczęśliwym, prawda?

W deszczu i słońcu: Szwecja

Kolejny skandynawski kraj, którego podejście do wychowywania dzieci, przypadło nam do gustu to Szwecja. Przebywanie na świeżym powietrzu jest ważne dla zdrowia dziecka. Wychodząc z dzieckiem na spacer w każdą pogodę hartujemy je. Wiedzą o tym doskonale Szwedzi, których dzieci, niezależnie od pogody, spędzają dużą część dnia na dworze. Niektóre przedszkola w Szwecji pracują wg programu I Ur och Skur (Słońce czy deszcz), który opiera się na tym, że dzieci spędzają prawie cały czas na powietrzu, w myśl zasady: nie ma złej pogody, jest tylko nieodpowiednia odzież.

Japonia: Mimamoru

Psycholodzy dziecięcy doradzają, żeby nie angażować się w dziecięce konflikty. Łatwo powiedzieć, trudniej z wykonaniem, kiedy mamy dwoje lub więcej dzieci. Trzeba być prawdziwym stoikiem, żeby nie poruszyły nas kłótnie między rodzeństwem. Tymczasem wiele Japonek stosują metodę mimamoru, które polega właśnie na nieangażowaniu się w dziecięce konflikty. Mimamoru można przetłumaczyć jako "obserwacja z oddalenia". Ta metoda wychowawcza polega na tym, żeby pozwolić dziecku uczyć się na swoich błędach, zamiast na gotowych odpowiedziach od rodziców. Przykładem mimamoru jest sytuacja, w której dziecko nie chce podzielić się zabawką (kto jej nie doświadczył, ręka w górę! No właśnie...). Konflikt między dziećmi gotowy. Mama stosująca mimamoru nie będzie interweniować, zamiast tego będzie obserwować całą sytuację, a później może porozmawiać z dzieckiem o tym, co się wydarzyło i zapytać, jak jego zdaniem czuło się dziecko, które nie mogło pobawić się zabawką.

Australia: Szkoła snu

Wszyscy rodzice wiedzą, że usypianie dziecka to prawdziwa szkoła przetrwania. W Australii przy wielu szpitalach funkcjonują "szkoły snu", w których około 3-miesięczne niemowlęta uczone są samodzielnego zasypiania. Metody są różne, od wzbudzającej nasz sprzeciw metody na wypłakiwanie się po stopniowe oduczanie dziecka od obecności rodzica (rodzic siedzi na krześle przy łóżeczku i każdego dnia – lub co kilka dni – nieco odsuwa krzesełko od łóżeczka). Rodzic melduje się z dzieckiem w takiej "szkole" na 2-7 nocy i przydziela się im pielęgniarkę, która uczy dziecko (i rodzica) zasypiania. Są wykłady, broszurki, nauka czytania sygnałów, że dziecko jest zmęczone itd. Rodzic nie jest pozostawiony sam sobie i to nam się podoba.

Brazylia: Wszędzie z dzieckiem

Brazylijski styl wychowywania dobrze wpisuje się we współczesne trendy, które opierają się na tym, że dziecko nie jest dodatkiem do rodziny lecz jej pełnoprawnym członkiem. W myśl tej zasady rodzice zabierają ze sobą dziecko prawie wszędzie: w podróże, do restauracji, w odwiedziny do znajomych, a nawet na całonocne imprezy! W Brazylii bardzo często wychowuje się dzieci w wielopokoleniowych rodzinach, dlatego dzieckiem do jego 5 urodzin często opiekują się babcie, ciocie i starsze rodzeństwo. Brazylijczycy są bardzo pozytywnie nastawieni do dzieci, traktują je bardzo przyjacielsko. Nic więc dziwnego, że mówi się, że dzieci wychowujące się w Brazylii są najszczęśliwsze na świecie.

Finlandia: Wyprawka i edukacja

Na uwagę zasługuje wyprawka dla dziecka, którą dostają fińscy rodzice w szpitalu. W pięknie zaprojektowanym pudełku są ubranka, pieluszki, akcesoria do pielęgnacji, a pudełku noworodek może nawet spać! Finlandia słynie jednak przede wszystkim ze swojego systemu edukacji. Niestety polskie szkoły w niczym nie przypominają tych z Finlandii. Światowy trend nakazuje dzieciom jak najszybciej rozpoczynać edukację, tymczasem Finowie idą do szkoły w wieku 7 lat. Nie mają testów i egzaminów (za wyjątkiem egzaminu końcowego, kiedy kończą 16 lat), a co jeszcze ciekawsze, zważywszy na polski system oświaty: rzadko dostają zadania domowe! Tu pewnie każdy polski rodzi westchnie z żalem, wspominając ostatni weekend w połowie spędzony nad podręcznikami. Oceny w Finlandii są opisowe aż do 7 klasy (oficjalne oceny można jednak wprowadzać od klasy 5). Wyprawkę szkolną zapewnia szkoła, obiady są za darmo, wakacje trwają 2,5 miesiąca. A wiecie, co jest najlepsze? Finowie zajmują najwyższe miejsce w Europie, jeśli chodzi o wyniki z matematyki i umiejętności czytania/pisania! Ostatnio wprowadzono kolejną zmianę: dzieci nie uczą się już obowiązkowo alfabetu pisanego, poznają tylko duże i małe litery drukowane i od początku uczą się pisania na klawiaturze.

Francja: Rehabilitacja krocza

We Francji kobiety, które urodziły dziecko dostają skierowanie na tzw. rehabilitację krocza, czyli la rééducation périnéale. Podczas spotkań z położną (od 10 do 20), młoda maman ćwiczy mięśnie pochwy i Kegla, aby szybko odzyskały pełną sprawność po porodzie. Mogą też uczęszczać na gimnastykę mięśni brzucha – i to wszystko na koszt państwa. Brzmi dziwnie? To pomyślmy przez chwilę o tym, jak opuszczone, zawstydzone i przestraszone czułyśmy się po naszych porodach, gdy jedyne, o czym wypadało nam mówić głośno to miłość do nowo narodzonego dziecka, a nasze obawy związane z tym, co dzieje się "tam na dole" były tematem tabu.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama