Reklama

Moja córka miała 14 miesięcy, kiedy zaczęła chodzić do punktu opiekuna dziennego. Jestem z tego rozwiązania tak zadowolona, że nie przeniosę dziecka do żłobka, mimo, iż w tym roku mam na to realne szanse.

Reklama

Na punkt opiekuna dziennego zdecydowaliśmy się, ponieważ mojego dziecka za pierwszym razem nie przyjęto do żłobka. Zresztą, obawiałam się tradycyjnego żłobka z 25 dzieci w jednej grupie. Znajomi rodzice, których dzieci chodzą właśnie do żłobka, potwierdzają, że w tak licznej grupie dzieciaki non-stop zarażają się od siebie i często chorują.

To, co miało być minusem, czyli obowiązek cotygodniowego dyżuru wolontariackiego, okazało się... przyjemnością.

Plusy punktu opiekuna dziennego

Największym plusem punktu opiekuna jest bez wątpienia mała grupa – jest w niej tylko 5 dzieci. W naszym punkcie są 2 grupy, czyli w sumie 10 dzieciaków. Chorób - siłą rzeczy mniej.

Drugi plus to bardzo dobry i częsty kontakt z opiekunkami. Panie – oprócz tego, że mają świetne podejście do dzieci – dokładnie wiedzą, jak minął dziecku dzień, w jakim było humorze, ile spało, ile zjadło itd. Wiedzą, które dziecko powiedziało nowe słowo, a które ładnie skorzystało z nocnika.

Plus dla punktu również za ciekawe zajęcia dla dzieci. To zdecydowanie nie jest "przechowalnia", ale miejsce, gdzie dzieci uczą się piosenek, robią wydzieranki, chodzą na plac zabaw, a po wspólnej zabawie wspólnie sprzątają zabawki. Dzieci dobrze się rozwijają i uczą się przebywać z rówieśnikami.

Pół plusa należy się także punktowi opiekuna dziennego za ładny i przestronny lokal. Tylko pół, ponieważ wiele innych warszawskich punktów mieści się w mniejszych mieszkaniach i wtedy jest ciasno. Stąd moja rada dla rodziców: jeżeli zamierzasz posłać dziecko do punktu opiekuna dziennego, najpierw umów się na obejrzenie go.

Plusem są także niewygórowane opłaty. Przy pełnej frekwencji (w punkcie to całkowicie możliwe!) opłata wynosi ok. 250 zł za miesiąc. Jest to opłata wyłącznie za opiekę – jedzenie rodzice zapewniają we własnym zakresie.

Minus opiekuna dziennego

Jedyny minus, który dostrzegam po 6 miesiącach, to godziny otwarcia punktu. Ponieważ nie ma tu wymogu, aby oboje rodzice pracowali, grupy działają tylko 8 godzin dziennie. To dobre rozwiązanie dla matek, które chcą wrócić na rynek pracy albo samozatrudnionych. Rodzice na pełnym etacie muszą prosić kogoś o pomoc.

Kwestia cotygodniowego wolontariatu nie jest ani pozytywem ani negatywem. Jasne, że dla pracującego rodzica to kłopot, ale POD pozwala delegować na wolontariat przeszkolone osoby trzecie (które opłaca rodzic – jeden dyżur w tygodniu). Z drugiej strony dobrze jest raz w tygodniu samemu przyjrzeć się, jak moje własne dziecko funkcjonuje w swoim "żłobku", jak zaprzyjaźnia się z innymi dziećmi. Spędzanie tam czasu jest zwyczajnie przyjemne, wręcz relaksujące.

Konieczność zapewnienia jedzenia i picia we własnym zakresie jest mniej kłopotliwa niż mogłoby się wydawać. Moja córka jest w wieku, kiedy je już prawie wszystko to, co dorośli. Wystarczy przełożyć część obiadu do słoika i gotowe!

Reklama

Czytaj też: Co zrobić, żeby dziecko polubiło żłobek

Reklama
Reklama
Reklama