
Cudowne dziecko stawało się coraz mniej cudowne
Jola uważała swoją córkę za najcudowniejszą i najmądrzejszą istotę na świecie. Potrafiła cieszyć się, kiedy mała samodzielnie chwytała piłeczkę i potrafiła nią rzucić. Biła brawo za każdym razem, kiedy udało się wspólnie ułożyć wieże z klocków, albo córeczka samodzielnie zrobiła „kosi kosi”. Tak było do czasu… Dopóki nie zaczęły odwiedzać ją koleżanki i nie zaczęła wychodzić z małą na spacery. Rozmowy z przyjaciółkami, czy paniami w piaskownicy pt. tytułem: „Mój Jaś chodził jak miał 10 miesięcy. A Julcia sama wstawała jak miała zaledwie 8 miesięcy. A moja Sarunia mówiła jak miała 15 miesięcy pełnymi zdaniami” nie służą niczemu dobremu. Ale presja otoczenia często jest na tyle silna, że i Jola jej uległa. Od tej pory młoda mama zaczęła zastanawiać się patrząc na swoje dziecko: „a może rzeczywiście powinna już sama chodzić? Mało też mówi. Może powinnam iść z małą do specjalisty?”
Presja rodzica nie służy rozwojowi dziecka
Do specjalisty z dzieckiem, bo nie chodzi, nie skacze na jednej nodze i recytuje wierszy przed roczkiem? Raczej nie. Specjalista i to innego pokroju przydałby się rywalizującym w ten sposób rodzicom.
- Pozwólmy dzieciom rozwijać się w swoim naturalnym tempie – apeluje dr n. hum. Justyna Korzeniewska – psycholog dziecięcy. – Każde z nich ma prawo do indywidualnego rozwoju psychoruchowego. Jeden maluch szybciej chodzi, drugi szybciej mówi, ale to nie znaczy, że któryś z nich rozwija się zbyt wolno. Kilka miesięcy różnicy w rozwoju małego dziecka, tym bardziej jeśli dotyczy tylko jednej sfery, to norma.
Czytaj też na Polki.pl: Jak wychować szczęśliwe dziecko?
"Wyciąganie" na siłę malucha szkodzi mu
Rodzicielska rywalizacja powoduje, że rodzice zaczynają wywierać presję na maluszku, by przechodził szybciej do kolejnego etapu, a to zdaniem psychologa nie jest korzystne.
- Nadmierne wymagania i nierealistyczne oczekiwania, motywowane konkurowaniem z innymi, powodują omijanie niektóre etapy rozwoju, po to by dziecko doścignęło, a najlepiej prześcignęło, rówieśników. Jednak każdy okres jest niezbędny dla prawidłowego rozwoju – mówi psycholog. – Jeśli dziecko, które dopiero zaczęło raczkować jest prowadzane za rączki, by szybciej chodziło, to efekt jest odwrotny do zamierzonego. Jego rozwój motoryczny jest zaburzany a nie przyspieszany. Omijając etap raczkowania, swobodnego baraszkowania po podłodze i samodzielnego wstawania, dziecko jest pozbawiane nauki ważnych umiejętności, istotnych dla koordynacji ruchowej.
Zdaniem psychologa wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że takie działania są niekorzystne.
- Omijanie lub zbyt szybkie pokonywanie pewnych etapów ma swoje konsekwencje dla przyszłego rozwoju i ujawnia się kiedy dziecko rozpoczyna naukę – dodaje psycholog. – Wówczas może okazać się, że nie potrafi prawidłowo wykonać pewnych czynności i rozwiązać niektórych zadań, bo biorąc udział w „wyścigu umiejętności”, nie opanowało funkcji, które są ich podstawą.
Psycholog przypomina, że to wcale nie znaczy, że nie należy się z dzieckiem bawić.
- Wprost przeciwnie, zabawa jest bardzo ważna, ale ta prawdziwa i korzystna jest spontaniczna, dlatego należy dać dziecku więcej swobody. Na przykład jeśli zabawa polega na wkładaniu kształtów do określonych otworów, a dziecko chce ułożyć z tych klocków wieżę, należy mu pozwolić i pochwalić za pomysłowość – dodaje psycholog.
Polecamy: 6 umiejętności bez których twoje dziecko sobie nie poradzi w życiu
A wy jak sobie radzicie z rodzicielską rywalizacją?
Przejmujecie się, kiedy przyjaciółka mówi patrząc na twoje dziecko: ooooo mój Stasio to już siedział w tym wieku? Czy macie dystans do sytuacji? Czy stresujecie się, po takich komentarzach, że wasze dziecko rozwija się „za wolno”…
Osobiście polecam metodę mojej przyjaciółki. Na wszelkie tego rodzaju przechwałki pań w piaskownicy odpowiada: mój syn maluje niczym Picasso, recytuje"Inwokację" odkąd zaczął mówić a teraz w wieku 3 lat czyta na dobranoc książki historyczne. Ale staram się o tym nie mówić, bo nie chce zawstydzać innych rodziców i dzieci…. Wierzcie mi, to działa :) Mamuśki w stylu "a moje dziecko to".... omijają ją szerokim łukiem. A ona jest szczęśliwą mama, która chowa szczęśliwe dziecko.
Konsultacja: dr n. hum. Justyna Korzeniewska – psycholog
Polecamy: Mamo daj mi szansę wyrosnąć na szczęśliwego człowieka

Jak wynika z badania KUPS Millward Brown 75% rodziców zdaje sobie sprawę, że warzywa są niezbędnym elementem zdrowej diety. Niestety, zachęcenie dziecka do jedzenia warzyw , często bywa dużym wyzwaniem. Dzieci nie chcą ich jeść, ponieważ ich smak, zapach i forma są im obce i często mniej przyjemne od innych produktów. Jednak obecność warzyw w diecie dziecka ma kluczowe znaczenie dla jego zdrowia, prawidłowego rozwoju oraz kształtuje właściwe nawyki żywieniowe. Jak zatem poradzić sobie z oporem dzieci przed jedzeniem warzyw podpowiada dr n. hum. Justyna Korzeniewska, psycholog dziecięcy. Dzieci jedzą wszystkimi zmysłami, więc ogranicz zapach z gotowania Dzieci są bardzie j wrażliwe sensorycznie niż dorośli, dlatego jedzą wszystkimi zmysłami. Wrażenia smakowe to dla nich tylko część doznań związanych z jedzeniem. Równie ważne są wrażenia węchowe, wzrokowe, dotykowe a nawet słuchowe. Ostre zapachy potraw, nawet apetycznych i zdrowych, wykluczają je z jadłospisów dla dzieci. - Trudne dla nich zapachy związane z jedzeniem, to najczęściej aromaty wydzielane w trakcie gotowania. Nawet apetyczne po ostatecznym przygotowaniu warzywa , w trakcie ich przyrządzania nie pachną zachęcająco – mówi dr n. hum. Justyna Korzeniewska, psycholog dziecięcy. - Zupełnie inną woń wydają np. gotowane kalafiory, brokuły, brukselka i kapusta , niż przygotowane ostatecznie i podawane z przyprawami. Dlatego ważne jest, aby jeśli dziecko jest w domu podczas przygotowania jedzenia, używać wentylacji w okapie kuchennym, a przed samym posiłkiem przewietrzyć mieszkanie, lub jeśli jest taka możliwość jeść w innym pomieszczeniu niż kuchnia. W przeciwnym razie odczuwanie zapachów związanych z obróbką jedzenia zniechęci dziecko do jego spożywania, nawet jeśli ostateczny efekt tych zabiegów kulinarnych jest naprawdę smakowity. Kolorowo na talerzu znaczy atrakcyjniej Dla...

„Wiele wskazuje na to, że nominowane do Oscara „Sekrety morza” otwierają nową kategorię – filmów terapeutycznych ” – mówi psycholog dziecięca dr n. hum. Justyna Korzeniewska. Animacja, która wejdzie do kin już 8 maja, „to mądra bajka , którą powinni obejrzeć dorośli wraz z dziećmi. Pozycja wręcz obowiązkowa” – przekonuje. Opowieść, w której prowadzić nas będą ciepłe głosy Małgorzaty Kożuchowskiej oraz Arkadiusza Jakubika , „zaciekawia i porusza dzieci, a dorosłym podpowiada jak je wychowywać. Stawia ważne pytania dotyczące rodziny, bliskości, miłości i udziela na nie wspaniałych odpowiedzi” – dodaje psycholog. Jakie są „Sekrety morza”? Bohaterką filmu „Sekrety morza” jest dziewczynka o imieniu Sirsza, ma ona 6 lat i starszego brata Bena, który nie zawsze jest dla niej miły. Pewnego dnia dziewczynka odkryje, że pod wodą potrafi zamienić się w fokę. Czy uda jej się rozwiązać zagadkę sprzed lat, gdzie zniknęła ich mama? Niezwykła przygoda rodzeństwa zacznie się, gdy Sirsza zagra na muszli, z której muzyka poprowadzi ich do świata, o którym myśleli, że istnieje tylko w bajkach. Wtedy okaże się, że wszystko, co słyszeli w legendach, jest prawdą… „Sekrety morza” obsypane nagrodami „Sekrety morza” warto zobaczyć nie tylko ze względu na fabułę, lecz także z powodu zapadających w pamięć walorów artystycznych . Na swoim koncie „Sekrety morza” mają aż 5 nagród oraz 10 nominacji na znaczących festiwalach na całym świecie. Film zachwycił nie tylko amerykańską Akademię Filmową, która przyznała mu nominację do Oscara w 2015 roku , ale także jury Tokyo Anime Award Festival, które okrzyknęło go Animacją Roku czy gremium Satellite Awards (nagroda w kategorii Najlepszy Film Fabularny). „Sekrety...

Każdemu z nas zdarzyło się wziąć udział w cichej rywalizacji z innymi rodzicami o poziom osiągniętych przez dziecko sprawności. „Twój Jaś jeszcze nie chodzi??? Adam w jego wieku już biegał!!!” , „Tosia nadal używa smoczka????” „Naprawdę nie chodzicie na tańce???” Prześcigamy się dumnie w wymienianiu umiejętności, które posiadło nasze dziecko. Zwiększamy liczbę zajęć dodatkowych naszych pociech, dzięki którym mają być one mądrzejsze, zdolniejsze, ogólnie rzecz biorąc „lepsze”. W dzisiejszych czasach bardzo łatwo jest ulec presji tego „wyścigu nauki”. Popadamy w błędną spiralę, która potęguje wyrzuty sumienia spędzające sen z powiek – „Czy na pewno robię wszystko, aby moje dziecko rozwijało się najefektywniej?” Osiągniesz więcej wymagając mniej Dr. n. hum. Justyna Korzeniewska, ekspert marki Fisher-Price, mówi, że istnieją prawdy uniwersalne, na których można budować własną filozofię " wspierania rozwoju dziecka". Zawierają się one w twierdzeniach, czym pomaganie w rozwoju z pewnością nie jest : Nie jest wywieraniem presji na dziecko w celu szybszej nauki. Nie jest przeskakiwaniem naturalnych etapów rozwoju i skracaniem czasu na opanowanie poszczególnych sprawności. Nie jest rywalizowaniem z innymi rodzicami o poziom osiągniętych przez dziecko sprawności. Wykluczenie elementów presji i dostrzeżenie indywidualności maluszka to podstawowy warunek wejścia na odpowiednią ścieżkę rozwoju swojego dziecka i własnych kompetencji rodzicielskich. Pozwólmy dziecku być dzieckiem Każde dziecko jest inne. Czy nam się to podoba, czy nie, ma własną, indywidualną ścieżkę rozwoju. Dajmy mu więc przestrzeń, w której we własnym tempie będzie się rozwijać. Dajmy mu to, czego...