36% dorosłych Polaków jest za dobrowolnością szczepień dzieci, a 64% opowiada się za szczepieniami obowiązkowymi – wynika z sondażu dla portalu dorzeczy.pl. Stosunek do obowiązku szczepień w dużej mierze koreluje z poglądami politycznymi i z tymi, kogo popieramy w wyborach. A także z wiekiem, wiekiem dziecka i poziomem wykształcenia rodziców.

Reklama

Od prawa do lewa i centrum: czyli za i przeciw obowiązkowi szczepień

Najwięcej osób popierających dobrowolność szczepień (77%) jest wśród wyborców partii Wolność (zwolennicy Korwin-Mikkego). Dobrowolność popiera 50% zwolenników PiS, 49 proc. – ruchu Kukiz’15. Znacznie mniej – 32% - zwolenników PSL i Partii Razem (31 %).
Dobrowolność szczepień w najmniejszym stopniu popierają wyborcy PO (15%), Nowoczesnej (12%), SLD (12%).
Jak widać, jest duża korelacja pomiędzy stosunkiem do obowiązku i dobrowolności szczepień a poglądami politycznymi. Nie oznacza to jednak, że osoby, które są za dobrowolnością szczepień, są jednocześnie przeciwni szczepieniom. Uważają jednak, że w większym stopniu powinno się pozostawić rodzicom prawo do decydowania o szczepieniach.

Wiek dziecka i wykształcenie rodziców: stosunek do szczepień

Im rodzice bardziej wykształceni, tym więcej wśród nich zwolenników dobrowolności szczepień. Również im rodzice mają młodsze dzieci, tym bardziej są za dobrowolnością szczepień.
I znów – wcale nie oznacza to, że wszyscy, którzy uważają, że szczepienia powinny być dobrowolne, są jednocześnie przeciwnikami szczepień.

Czy szczepienia powinny być polityczne

Częściej osoby o bardziej wolnościowych przekonaniach uważają, że szczepienia powinny być dobrowolne – tyle mówi sondaż. Czy o szczepieniach powinni decydować politycy? Oczywiście, że nie. Powinni decydować lekarze i epidemiolodzy, których zadaniem jest dbanie o to, by w Polsce nie pojawiła się epidemia chorób zakaźnych.
W Polsce szczepienia są obowiązkowe i system szczepień działa efektywnie, dlatego nie mamy dziś epidemii odry jak na Ukrainie (od początku 2018 roku zachorowało już na odrę ponad 40 tys. osób), zwiększenia zachorowań we Włoszech, Niemczech czy Francji.

Prawdą jest to, co mówią antyszczepionkowcy, że w większości krajów UE szczepienia są dobrowolne, ale... czy to oznacza, że mamy kopiować wszystkie rozwiązania z innych krajów, nawet jeśli mamy własne, które się sprawdzają? Zwłaszcza że z powodu sytuacji epidemiologicznej w wielu krajach faktycznie wolności wyboru nie ma, bo nieszczepione dzieci mają problem z przyjęciem do przedszkoli i szkół.
Czyjaś wolność wyboru (szczepię czy nie szczepię własnego dziecka) kończy się tam, gdzie narusza to wolność innych osób (poprzez nieszczepienie narażone są osoby, które nie mogą być szczepione, np. z powodu chorób neurologicznych czy stosowanej chemioterapii lub innych przeciwwskazań).

Zobacz także

Narzędzia dla rodziców mamotoja.pl

kalendarz szczepień Czytaj więcej
Reklama

Jednak fakt, że coraz więcej rodziców opowiada się za dobrowolnością szczepień, wskazuje na to, że warto mówić, dlaczego szczepienia są konieczne, pomimo tego, że na ulicach nie widzimy chorych na błonicę, odrę czy polio.
Skoro w krajach skandynawskich udało się tak skutecznie przekonać rodziców, że chociaż szczepienia nie są obowiązkowe, to ok. 95% rodziców szczepi dzieci, to rodziców w Polsce też trzeba przekonywać, że szczepienia mają sens. Niezależnie od tego, jakie mają polityczne poglądy, kogo popierają w wyborach, jakie mają wykształcenie i w jakim wieku mają dzieci.

Zobacz także: W Norwegii szczepi się dzieci, choć szczepienia nie są obowiązkowe

Reklama
Reklama
Reklama