
Cieszysz się, że twoja pociecha chodzi do przedszkola i uczy się tam samodzielnie jeść. Ale martwi cię pewnie to, że co czwarty przedszkolak nie jest odżywiany tak, jak powinien (potwierdzają to liczne badania). Boisz się, że i twoje dziecko może trafić do tej grupy? Spokojnie. Są sposoby na to, by dobrze zbilansować przedszkolne i domowe menu. Pod warunkiem że nie robi się tego przegryzkami kupowanymi po drodze z przedszkola do domu. Ale to akurat pewnie już wiesz... Przeczytaj, jakie dylematy dotyczące zawirowań kulinarnych na linii dom – przedszkole mają rodzice.
Kto właściwie układa jadłospisy w przedszkolach?
W państwowych są one narzucone przez MEN i sanepid (który w prywatnych może kontrolować tylko sprawy związane z higieną posiłków). Dyrektorzy mają gotowe, tzw. dekadowe jadłospisy (dziesięciodniowe), w których są konkretne porcje produktów, jakie powinny trafić na talerze dzieci. To menu opracowano tak, by w 70 procentach pokrywało dzienne zapotrzebowanie na wszystkie witaminy i mikroelementy. Uwzględniono sezonowe owoce i warzywa. Stworzono jadłospisy na sezon wiosenno-letni i jesienno-zimowy. Z tych gotowców mogą też korzystać prywatne przedszkola, które komponują diety we własnym zakresie.
To w prywatnym przedszkolu menu nie układa dietetyk?
Nie ma takiego obowiązku. Natomiast niektóre placówki chwalą się tym, że współpracują z konkretnym dietetykiem, który nie tylko komponuje ogólny jadłospis dla wszystkich dzieci, ale może też opracować indywidualną dietę dla każdego malca. Z reguły trzeba wtedy dopłacić za specjalne menu, np. dla alergika.
Czy to prawda, że najważniejszy jest jedzeniowy bilans całego tygodnia, a nie to, co dziecko zjadło tylko jednego dnia?
Owszem, tak jest. Dlatego nie ma sensu na siłę wmuszać w dziecko drugiego obiadu, jeśli wiemy, że w przedszkolu niewiele zjadło. Po jednym, dwóch dniach smyk jeszcze nie opadnie z sił i nie nabawi się niedoborów. Ważne jednak, by kontrolować, czy na przestrzeni całego tygodnia pojawiły się dania warzywne, mięsne i nabiał. Jeśli np. niewiele było potraw z mięsem lub smyk ich nie lubi, można uzupełnić tygodniowy bilans, podając mu dania z jajek. Dostarczają one łatwostrawnego białka, witamin, zwłaszcza cennej B12, oraz A, D, E. Zdrowe są także jajka przepiórcze. Jedno kurze można zastąpić trzema przepiórczymi.
Które przedszkole jest lepsze dla niejadka: publiczne czy prywatne?
W prywatnych są mniejsze grupy i na ogół paniom łatwiej dopilnować, czy smyk wszystko zjada. W państwowych zwykle grupa liczy około 25 dzieci. I choć przy posiłkach często asystują panie pomagające w kuchni lub asystentki grupy, to trudno im zapamiętać, co zjadło każde dziecko. Choć oczywiście jest to kwestia nie tylko liczby dzieci, ale też podejścia, cierpliwości i umiejętności pań. A te niekoniecznie są lepsze akurat w prywatnym.
Zobacz też: Przedszkole publiczne czy prywatne - jakie wybrać? - fakty i mity o przedszkolach
Jak niejadka zachęcić do jedzenia w przedszkolu?
Przede wszystkim nie można straszyć dziecka (zanim pójdzie do przedszkola) i mówić, że „teraz skończy się wybrzydzanie i będzie musiało wszystko jeść”. Ta zasada dotyczy zresztą wszystkich maluchów. Lepiej działa komunikat pozytywny. Zachęcanie do wspólnych posiłków i opowiadanie, że przy jednym stole usiądzie jeszcze więcej osób niż np. w Wielkanoc. Warto też ćwiczyć z malcem samodzielne jedzenie (najpierw łyżeczką, potem widelcem), jeśli ma z tym kłopoty, i nie wyręczać go w domu. Im bardziej jest samodzielny przy stole, tym lepiej. Panie pomagają we wszystkich czynnościach, ale nie są w stanie nakarmić całej grupy. Zaradny maluszek ma łatwiej. Podobnie jak ten, który już jest przyzwyczajony do gryzienia wszelkich potraw. Jak wynika z wiedzy, którą dysponują dyrektorzy przedszkoli, aż 80 procent świeżo upieczonych przedszkolaków ma problemy z gryzieniem i często dlatego właśnie nie jedzą kotletów lub surówek. Rano czytajcie razem przedszkolny jadłospis. Czasem sposobem na małego niejadka są słowa zachęty: „Ale pyszności będziecie mieć dziś na obiad!”.