
Przedszkolaki pójdą do pierwszej klasy o rok wcześniej. Zerówka zostanie zlikwidowana. Języki obce nie tylko będą uczone, ale dzieci się ich naprawdę nauczą. WF ma być przyjemnością, a nie nielubianym obowiązkiem. Potrzeby uczniów zdolnych będą uwzględniane. Żadnego równania w dół! To plany Ministerstwa Edukacji. A jak będzie w praktyce?
Wszystkich nas, rodziców kilkulatków, dotyczy reforma przygotowana w MEN. To właśnie obecne przedszkolaki znajdą się „na froncie zmian”. Pierwszymi rocznikami, które mają iść do zreformowanej szkoły, są dzieci urodzone w 2002 i w 2003 roku. Planowany start: rok szkolny 2009/2010. Co nam się szykuje?
Kiedy do pierwszej klasy?
O rok wcześniej, czyli we wrześniu tego roku, w którym dziecko skończy sześć lat. Jednak wbrew obawom to nie będzie odbieranie dzieciństwa. Teraz dzieci i tak zaczynają naukę w wieku sześciu lat w obligatoryjnej klasie 0. Tyle że jedne w przedszkolu, inne w fajnej zerówce szkolnej, a jeszcze inne w mało przyjaznej szkole, gdzie po 4–5 tradycyjnych lekcjach w ławkach idą do tłocznej świetlicy ze starszymi dziećmi, brakuje dla nich placu zabaw, zajęć dodatkowych. Obecnie w pierwszej klasie dzieci w dużej mierze powtarzają program zerówki. To strata czasu. Po reformie KAŻDA szkoła ma być przyjazna dla sześciolatka. I bezpłatna (dziś za pobyt w przedszkolnej zerówce się płaci). Każda szkoła będzie uczyć najmłodszych na zasadach przypominających obecną zerówkę przedszkolną. Będą zabawki, nauka poprzez zabawę, oddzielna opieka dla najmłodszych, także po południu (i w czasie ferii zimowych), oddzielne sale do nauki i do zabawy. W klasach nie będzie więcej niż 25 dzieci.
Myślisz sobie: aha, akurat, plany zawsze są piękne, a potem nic z nich nie wychodzi... Ja też mam wątpliwości – dlatego trzeba sprawdzać, zapisując dziecko, jak szkoła wywiązuje się z obowiązków. Na zmiany Polska otrzyma z Unii miliony euro! Więc fundusze są, musi się tylko jeszcze chcieć samorządom, bo to w ich gestii jest przeprowadzenie zmian tak, aby we wrześniu 2009 roku nasze maluchy poszły do przyjaznej, dobrej szkoły.
Czy dziecko jest gotowe do szkoły? - test
Dwa roczniki będą razem?
Od roku szkolnego 2009/2010 przestaną istnieć zerówki. W pierwszej klasie spotkają się wtedy dwa roczniki pierwszaków (dzieci urodzone w 2002 i 2003 r.). I to jest moim zdaniem jeden z najtrudniejszych aspektów reformy. Mam wrażenie, że ministerstwo podchodzi do tego z nadmierną nonszalancją. Trochę tak, jakby myśląc globalnie o pozytywach reformy, zapominało o kilkuset tysiącach dzieci urodzonych w 2002 roku, które po przejściu tradycyjnej zerówki być może znajdą się w jednej klasie z maluchami o rok młodszymi, które programu zerówki nie realizowały. Co wtedy? Czy nauczyciel będzie równał w dół, bo będzie musiał nauczyć sześciolatki tego, co starsi o rok koledzy z klasy umieją? Czy te starsze dzieciaki będą powtarzać materiał? Czy nie stracą roku? Na konferencji prasowej zapytałam panią minister Katarzynę Hall, odpowiedzialną za reformę, czy przewiduje łączenie dwóch roczników w jednej klasie. Czy może będą oddzielne klasy pierwsze dla sześcio- i siedmiolatków? Minister wyjaśniła, że zostawia tu swobodę decyzji gminom. Chodzi o to, by samorządowcy, znając sytuację na swoim terenie (ile jest dzieci z roczników 2002 i 2003, jak duże są szkoły, jakie mają możliwości, ile dzieci spośród tych młodszych ma za sobą przedszkole), sami decydowali, jak to rozwiązać.
Minister ufa, że gminy zrobią wszystko, by dzieci skorzystały. I że każdy nauczyciel będzie tak prowadził lekcje, by korzystały wszystkie – i starsze, i młodsze. Mnie te deklaracje nie satysfakcjonują. Nie wiem, czy samorządy zrobią tak, by było najlepiej dla dzieci, a nie najwygodniej dla nich samych, i czy każdy nauczyciel o to zadba. Zastanawiam się, co my, rodzice, możemy uczynić? Trzeba koniecznie, posyłając dziecko do szkoły, dopytywać się o sposób zorganizowania klas dla 6- i 7-latków. Potem sprawdzać postępy malucha, rozmawiać z nauczycielem. I nie odpuszczać!
Tego nigdy nie rób - 5 rzeczy niszczących samoocenę dziecka