Reklama

Rodzic jako detektyw stresu? Wchodzi w tę rolę w Self-Reg, podejściu, która zmienia funkcjonowanie rodzin na lepsze. Metoda samoregulacji (Self-Reg) została opracowana przez kanadyjskiego psychologa, dr Stuarta Shankera, w oparciu o wiedzę dotyczącą rozwoju i pracy mózgu oraz na bazie doświadczeń. W ramach samoregulacji upatrujemy w stresie przyczyn niewłaściwych zachowań dziecka (i swoich!), problemów emocjonalnych i trudności w relacjach w stresie. Co najważniejsze: Self-Reg – jak podkreślają rodzice, którzy wypróbowali tę metodę – naprawdę działa. Poprawia relacje w rodzinie, pozwala być bardziej uważnym i empatycznym.

Reklama

Z Natalią Fedan, propagatorką idei Self-Reg w Polsce, rozmawiamy o tym, czym jest samoregulacja i jak rozpocząć przygodę z Self-Reg.

Zdarza ci się stresować?

Natalia Fedan: - Oczywiście, ale raczej nie stresuję się, jeśli chodzi o dzieci. Widzę, że to działa: jeśli podążam za dziećmi, to wszystko idzie gładko, a kiedy próbuję stawiać sztuczne granice, to nic nie działa.

Za to w myśl Self-Reg dzieci są zestresowane. Ale czym dzieci mogą się stresować? Przecież dzieciństwo to najbardziej beztroski okres w życiu!

To założenie na początku może wydawać się sztuczne, ale jeśli zastanowimy się nad obszarami stresu, zaczyna to mieć sens. W obszarze biologicznym, na przykład, dzieci mają o wiele większy stres niż my, bo dopiero oswajają zmysły. Do tego u dzieci dochodzi stresor w postaci całego świata poznawczego — my już mamy dużą wiedzę o tym, jak świat funkcjonuje, a dzieci dopiero ją zdobywają. Wszystko, co nowe, powoduje stres. Definicja stresu, z której wychodzi Shanker, zakłada, że stresorem jest wszystko, co wytrąca nas z równowagi. Coś, na co reaguje nasz układ nerwowy.

Stres to coś złego?

Nie każdy stres jest zły. Może też być rozwojowy. Ważny jest poziom stresu, to, żeby nie był tak wysoki, by przytłaczał dziecko.

Po czym poznamy, że je przytłacza?

U dzieci słabo wykształcona jest samokontrola, dlatego ich reakcje są bardziej intensywne. W takiej sytuacji dziecko jest najczęściej w reakcji walki, ucieczki lub zamrożenia.

Co to znaczy?

Walka to może być np. bicie pięściami, gryzienie, krzyk, powiedzenie mamie "nienawidzę cię!". Ucieczka może być fizyczna, kiedy dziecko ucieka w zdenerwowaniu np. na środek ulicy, ale może to też być na przykład bieganie po mieszkaniu i zderzanie się ze ścianami, co może wyglądać nawet na zabawę, ale jeśli widać w tym dużą dezorganizację, może to jednak być ucieczka. Z kolei zamrożenie czasami trudno rozpoznać. Dziecko na zewnątrz wygląda na spokojne, a w środku kipi.

I tu wchodzi Self-Reg. Jak może pomóc dziecku?

Self-Reg w zasadzie nie jest ani metodą wychowawczą, ani zestawem strategii, tylko długofalowym podejściem, które ma na celu wychowanie człowieka, który jest samoświadomy, potrafi sam się regulować. Potrafi rozpoznać swoje stresory, zareagować na nie tak, by go nie przytłoczyły.

Jak nauczyć dziecko takiej samoregulacji?

Najpierw musimy nauczyć się tego sami. W naszej kulturze często działamy w schemacie samokontroli: jeśli umiem opanować emocje, jestem silny i tego oczekujemy też często od dzieci. Chcemy, żeby umiały wstrzymać emocje, uspokoić się natychmiast. A to jest niemożliwe!

Samokontrola nie jest tym samym, co samoregulacja?

Nie. W samoregulacji jest przestrzeń – dorosły może pomóc dziecku uspokoić się, ale nie zamyka od razu "kranika z emocjami". Nie dokładamy kolejnego stresora w postaci konieczności samokontroli.

Od czego zacząć pracę z Self-Reg?

Zaczynamy od pracy nad sobą, a potem zależy to od wieku dziecka. Małe dziecko — od 0-3 lat — uczymy samoregulacji, regulując je – mamy często robią to intuicyjnie, np. bujają dziecko, kiedy widzą, że jest trochę senne, ale nie może zasnąć, karmią, kiedy krzyczy. Ważne jest zgranie z dzieckiem, ponieważ im łatwiej będzie nam zaspokoić potrzeby dziecka, tym łatwiej jemu będzie regulować swoje stany i odczuwać poczucie bezpieczeństwa. Spokój wewnętrzny jest wtedy, kiedy mamy zaspokojone swoje potrzeby, kiedy rzeczywiście czujemy się dobrze. Shanker twierdzi, że jeśli organizm zna taki stan, to będzie do niego naturalnie dążyć.

Potem, już u dwulatków, możemy już mówić do dziecka o samoregulacji: nazywać stany i emocje, np. "chyba za bardzo się rozkręciłeś", "Nie czujesz się zbyt dobrze? Jesteś zmęczony?" - pytać je, co dzieje się w jego środku. Im wcześniej nauczymy dziecko nazywać te stany, tym wcześniej budujemy kapitał na przyszłość. Ważne jest też nazywanie swoich stanów. Mówienie dziecku: "Przepraszam, trochę się zdenerwowałam". W ten sposób uczymy je, że inni też odczuwają stres.

Żeby nauczyć się rozpoznawać przyczyny stresu, musimy najpierw znaleźć stresory. Jak to zrobić?

Warto zadawać dziecku pytania. Można się od niego wiele dowiedzieć. Rodzice najczęściej dużo mówią, dużo tłumaczą, a trochę za mało obserwują i pytają: "Słuchaj, co tak naprawdę się dzieje?". "Jesteś smutny, zdenerwowany, złościsz się, a może jesteś głodny?" – takimi pytaniami dajemy dziecku możliwość wyboru. Pytajmy: "Co chciałbyś teraz? Co by Ci pomogło? Chcesz się bujać czy przytulić?".
Chodzi jednak o to, żeby dziecko nauczyło się samoregulacji, a nie żeby regulować jego stany, prawda?

Nie możemy być kimś, kto do końca życia będzie regulował dziecko. Musimy je tego nauczyć, bo nie możemy ciągle robić tego za dziecko. Nie zawsze możemy ograniczyć stresory, czasami nawet nie powinniśmy. Jeśli np. dziecko nie chce iść do szkoły na sprawdzian, bo się stresuje, nie zawsze powiemy mu przecież: "Dobra, to nie idź". Ale jeśli ma np. zaburzenia integracji sensorycznej, jest nadwrażliwe słuchowo, to możemy mu pomóc, nie musimy go wystawiać na działanie dźwięków powyżej jego możliwości. Wrażliwość zmysłowa też powoduje stres, nie jest on spowodowany tylko przez emocje czy rozwój poznawczy.

Ja zaczynam się denerwować, jak mi jest za ciepło.

Tak, różnie reagujemy. Ja na dźwięki, mój mąż na zapachy. Zmysły są pierwszym kontaktem ze światem, jeśli tutaj coś nie gra, jeśli mamy poprzesuwane progi wrażliwości, to będzie to dla nas dużym stresorem. Głód, niewyspanie — to są podstawowe rzeczy, które stresują małe dzieci.

O tak! Który rodzic nie zna wieczornych tragedii, kiedy jego dziecko opuściło popołudniową drzemkę!

Małe dzieci często, kiedy są zmęczone, zachowują się w sposób, który dla dorosłych jest nieakceptowalny, a czasami nawet nie łączymy tego ze zmęczeniem lub głodem. A kiedy uświadomimy sobie, że rzeczywiście dziecko dzisiaj nie miało drzemki, to wszystko się rozjaśnia.

A co z emocjami? To silny żywioł.

Poszukiwanie przyczyn stresu zaczynamy od strefy sensorycznej (obszaru biologicznego), a jeśli tu jest wszystko dobrze, przechodzimy do obszaru emocjonalnego. Nawet dorosłym czasami jest trudno poradzić sobie z niektórymi emocjami. Ważne jest nazywanie emocji i podejście uważnościowe: emocje są jak fala, rosną, a potem opadają.

Uważność wydaje się bardzo ważna w Self-Reg, dlaczego?

Uważność przydaje się na każdym kroku w samoregulacji. Pomaga zauważyć sygnały stresu i przeformułować zachowania. Dzięki uważności widzę, że dziecko jest nadmiernie pobudzone i nazywam to, mogę coś z tym zrobić. Uważność to także umiejętność zauważania, kiedy to my jesteśmy spokojni, a kiedy nie – wielu ludzi tego nie wie. Nauka samoregulacji zaczyna się zawsze od tego, że wiem, kiedy to ja jestem spokojna.

Self-Reg, rodzicielstwo bliskości, rodzicielstwo przez zabawę, porozumienie bez przemocy – współcześni rodzice wciąż poszukują najlepszej drogi do wychowania dzieci.

Tak, ale też bardzo wysoko stawiają sobie poprzeczkę. Przychodzą do mnie na kursy mamy, które mają bardzo wysokie standardy: "ja nigdy nie wyjdę z siebie, ja nigdy nie będę krzyczeć na dziecko", a to ciśnienie sprawia, że budują w sobie napięcie, które doprowadzi w końcu do wybuchu. A wtedy one myślą, że zawaliły i są beznadziejnymi matkami. To nieprawda! Przecież to właśnie często są ci rodzice, którzy się rozwijają.

Jest im trudniej?

W pewnym sensie tak, bo rola idealnego rodzica wywołuje dużo napięcia. Trudno jest dorównać własnym standardom. Czasami widzę w trakcie kursu, że rodzice się rozluźniają i zaczynają dawać sobie przyzwolenie na to, by mieć gorszy dzień, źle się czuć i dopiero wtedy zaczynają mieć przestrzeń do myślenia: ok, to znaczy, że moje dziecko nie jest niegrzeczne. Warto informować swoje dziecko, że mamy dzisiaj kiepski dzień, więc nie powinno brać za bardzo do siebie tego, co powiemy. Powiedzieć sobie: "Ok, nie muszę być idealnym rodzicem". Zresztą już same słowa "powinienem" i "muszę" powodują dużo napięcia. Nie lubię ich.

Natalia Fedan

Psycholożka, pierwsza w Polsce ekspertka Self-Reg, certyfikowana przez the Mehrit Centre. Przetłumaczyła na polski książkę Stuarta Shankera "Self-Reg: Jak pomóc dziecku (i sobie) nie dać się stresowi i żyć pełnią możliwości" (wyd. Mamania), prowadzi grupę na Facebooku o Self-Reg, organizuje warsztaty dla rodziców.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama