6 niewychowawczych zachowań, które wywołują w nas wyrzuty sumienia
Pozwalasz dziecku spać w waszej sypialni? Godzisz się na smoczek, telewizję i słodkie śniadania? Zanim zjedzą cię wyrzuty sumienia, sprawdź, co na to eksperci.
1. Pozwalam trzyletniemu synkowi grać w gry komputerowe przez mniej więcej godzinę dziennie
Twoje wytłumaczenie: Mały świetnie się bawi, a ja mam trochę czasu, by zająć się domem.
Co na to ekspert? Moim zdaniem trzylatek w ogóle nie powinien korzystać jeszcze z komputera. A jeśli już to robi, na pewno nie powinien siedzieć przed nim tak długo. Sześćdziesiąt minut siedzenia na pupie to bardzo dużo czasu. U dzieci w tym wieku intensywnie rozwija się mózg, powstają w nim nowe szlaki. Ale te szlaki tworzą się na bazie ruchów całego ciała, a nie tylko ruchów ręki trzymającej myszkę. W dodatku jeśli gra jest emocjonująca, dziecko spina całe ciało. Co ma zrobić z tym napięciem, jak się od niego uwolnić, skoro się niemal nie porusza?
Proponujemy 23 pomysły na wspólne zabawy ruchowe!
2. Zgadzam się na to, by moja dwuletnia córka nadal ssała smoczek
Twoje wytłumaczenie: Daję go jej, żeby nie ssała paluszka.
Co na to ekspert? Jeśli już dziecko musi coś ssać, lepiej, żeby był to smoczek niż paluszek czy cokolwiek innego, np. róg poduszki – mówi dr n. med. Barbara Warych, ortodonta. Trzeba jednak zwrócić uwagę na kształt „pocieszyciela”: powinien mieć końcówkę z wysklepioną górną częścią (ta wypukłość wpasowuje się w wysklepienie podniebienia) i skośną część dolną. Taki smoczek pozwala dziecku wysuwać żuchwę do przodu. Z korzystającym ze smoczka dwulatkiem warto się wybrać do ortodonty po specjalną płytkę przedsionkową dla małych dzieci (mogą z niej korzystać maluszki od mniej więcej drugiego roku życia) – mięciutką, z kółeczkiem i wałkami bocznymi do nagryzania. Taka płytka pozwoli dziecku bezboleśnie odzwyczaić się od smoczka i zapobiegnie wadzie zgryzu. Warto też uważnie przyjrzeć się dziecku. Zdarza się, że przywiązuje się do smoczka nie dlatego, że lubi ssać, ale dlatego, że smoczek pomaga mu rozładować napięcie (dziecko sięga po niego, by się uspokoić).
3. Pozwalam dzieciom jeść codziennie słodkie płatki na śniadanie
Twoje wytłumaczenie: To jedyna rzecz, jaką chcą rano jeść.
Co na to ekspert? Płatki, także słodkie, nie są trucizną i jak najbardziej można podawać je dzieciom, ale nie powinno się ich karmić (nawet jeśli dotyczy to tylko śniadań) wyłącznie nimi – mówi dr inż. Anna Stolarczyk z Centrum Zdrowia Dziecka. – Takie płatki mogą być dodatkiem, ale nie podstawą codziennych śniadań. Dzieci potrzebują rozmaitego pożywienia, bo tylko w ten sposób ich organizm otrzymuje wszystkie niezbędne składniki odżywcze. Monotonna dieta nie może tego zapewnić. W dodatku takie płatki, choć robi się je ze zboża, nie są tak wartościowe jak kasza manna, kukurydziana czy zwykłe płatki owsiane, bo tracą cenne właściwości w procesie obróbki. Kolejny problem to nadmiar cukru, który, jak wiadomo, nie służy ani dzieciom, ani dorosłym. Uważam, że śniadania powinny się zmienić, nawet jeśli na początku dzieci nie będą z tego zadowolone. Zawsze powtarzam rodzicom, by uczyli swoje pociechy jedzenia różnorodnych potraw i nie ograniczali się do tych, które uwielbiają.
Wypróbuj nasze przepisy na pyszne i kolorowe śniadania dla kilkulatka
[CMS_PAGE_BREAK]
4. Zgadzam się, by mój trzylatek przychodził czasem w nocy do naszego łóżka
Twoje wytłumaczenie: Przychodzi w środku nocy, więc pozwalamy mu zostać. To łatwiejsze, niż ponowne usypianie go o godzinie drugiej nad ranem.
Co na to ekspert? Jeśli dziecku przyśniło się coś złego albo potrzebuje naszej bliskości czy pocieszenia z jakiegoś innego powodu, to wszystko jest OK. – Oczywiście pod warunkiem, że nie zdarza się to co noc, bo trzylatek nie powinien na stałe przeprowadzać się do łóżka rodziców. Jeśli takie nocne zmiany miejsca powtarzają się zbyt często albo mamy wrażenie, że dziecko chciałoby zagarnąć dla siebie niewłaściwą pozycję (i np. odsunąć tatę od mamy), lepiej konsekwentnie odprowadzać je do jego łóżeczka i siedzieć przy nim tak długo, aż zaśnie albo się uspokoi.
5. Czasem pozwalam synowi jeździć bez fotelika
Twoje wytłumaczenie: Babcia, która się nim opiekuje, mieszka blisko, a ja mam dość codziennych scen. Mój synek nie cierpi być unieruchomiony!
Co na to ekspert? To bardzo niebezpieczne. Podczas gwałtownego hamowania ciało nieprzypiętego pasami dziecka zachowuje się jak wystrzelony z katapulty worek kartofli. Widziałem wiele takich wypadków. Niegroźna na pierwszy rzut oka stłuczka. Wszyscy wyszli z niej bez szwanku. Wszyscy, oprócz dziecka, które wyleciało z auta przez przednią szybę – mówi młodszy inspektor Mariusz Mikłos, naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu.
Sprawa jest jasna: dziecko wolno przewozić wyłącznie w odpowiednim do jego wagi i wieku foteliku. Od 1997 roku regulują tę sprawę przepisy (problem w tym, że nie wszyscy ich przestrzegają). Fotelik musi być dobrej jakości. Kupowanie byle czego i byle gdzie nie ma sensu, podobnie jak montowanie używanego sprzętu niewiadomego pochodzenia (nigdy nie ma pewności, czy nie ma pęknięć albo innych uszkodzeń). Poza tym nawet najlepszy fotelik nie spełni swojego zadania, jeśli nie będzie prawidłowo zamontowany. Nie może się kołysać, przechylać ani przesuwać. Trzeba wyregulować pasy fotelika w taki sposób, by górny przechodził przez klatkę piersiową dziecka, a dolny był na wysokości jego ud. No dobrze, a co robić, gdy dziecko urządza sceny? Trzeba mu tłumaczyć, dlaczego to takie ważne, nigdy nie ustępować w tej sprawie (nawet jeśli to tylko krótka przejażdżka), a podczas podróży zająć je czymś ciekawym.
Rozwiąż test: Czy wiesz, jak bezpiecznie wozić swoje dziecko w foteliku?
6. Odprowadzam dziecko do żłobka, gdy ma lekki katar i trochę kaszle
Twoje wytłumaczenie: Nie mam wyjścia. Małemu nic strasznego przecież nie jest, a ja muszę iść do pracy
Co na to ekspert? To ryzykowne. Infekcja za każdym razem może mieć inny przebieg. Raz zakończy się na katarze, innym razem na zapaleniu płuc czy ucha. Poza tym infekcje u małych dzieci rozwijają się błyskawicznie: malec, który rano jest lekko podziębiony, w południe może mieć już 40 stopni. Osłabione przeziębieniem, a nawet tylko zakatarzone dziecko nie tylko nie może korzystać z zajęć, ale także jest łatwym łupem dla drobnoustrojów: wirusów i bakterii. Jest również zagrożeniem dla innych dzieci – może przecież je zarazić. Może też zacząć chorować przewlekle, np. na powtarzające się zapalenia ucha, a wtedy powstanie błędne koło, z którego trudno się będzie wyplątać. Lepiej więc zostawić podziębione dziecko w domu na dwa, trzy dni i poczekać na rozwój wypadków. Ja wiem, że to nie zawsze jest łatwe i że nie można brać zbyt często zwolnień, jednak trzeba to jakoś zorganizować – poprosić o pomoc babcię, ciocię, sąsiadkę itd.