Reklama

To dobry moment, aby porozmawiać o tym, co dzieci jedzą na wycieczkach. Zbliżają się wakacyjne wyjazdy, w szkołach na całego trwają Zielone Szkoły, autokary pełne dzieci przemierzają drogi. A z nimi tony słodkości. Ręka w górę, kto nie dał dziecku do plecaka batonika? Lasu rąk nie widać.

Reklama

"Cukier rozwalił mi niejedną wyprawę"

"Kochani rodzice - nie przeginajcie z tym cukrem!" - prosi Bartek Guemtzel, który na co dzień prowadzi leśne warsztaty przyrodnicze dla dzieci. Maluchy wybierając się do lasu, zabierają do plecaków słodycze, które spokojnie wystarczyłyby na dwa tygodnie.

"CUKIER rozwalił mi niejedną wyprawę"- pisze mężczyzna w poście na facebookowym profilu Wyprawy Małych Traperów Kujawsko-pomorskie. Z jego obserwacji wynika, że na każdą wycieczkę dzieci mają torby i plecaki pełne słodyczy. Do tego za kieszonkowe pieniądze kupują śmieciowe jedzenie. "Z niedowierzaniem przyglądam się tym paczkom żelków, batonom, cukierkom, ciastkom, wafelkom, gumom rozpuszczalnym i obowiązkowymi słodkim napojom wyciąganym z plecaków podczas przerwy w wyprawie" - mówi.

Zobacz też: Wielkie poszukiwania dziecka z okładki!

Jest tego tak dużo, że aż postanowił bliżej przyjrzeć się zawartości plecaczków. Poprosił maluchy o wyjęcie swoich słodyczy i odczytanie z opakowań ilości cukru. Najmniej - 70 gramów cukru wyszło u dziewczynki, która, oprócz paczki cukierków i wafelka, miała przekąski w postaci owoców i orzechów, a do picia czystą wodę. "Rekordzistką, która mocno nie odstawała od reszty grupy, była również dziewczynka z 340 gramami cukru. To jedna trzecia kilograma! I to dziecko przyswoiło całość za nim wróciliśmy z lasu" – pisze zdumiony.

"Dzieci są naćpane"

Pan Bartek przypomina, że badania naukowe przestrzegają, iż cukier może działać na organizm ludzki jak narkotyk. Natychmiast dostaje się do krwi i wywołuje silne pobudzenie. "Im więcej cukru, tym bardziej dzieciaki są nakręcone" - obserwuje.

Nie waha się użyć mocnych porównań. "Tak, to mocne słowo, ale te DZIECI SĄ NAĆPANE. Kompletnie nie kontrolują swojego zachowania, puszczają im wszystkie hamulce i zdarza się, że zachowują się niebezpiecznie dla siebie samych i dla otoczenia" - pisze. Myślicie, że chcą w takim stanie słuchać opowieści o ziołach, czy ptakach? Poziom cukru niestety bardzo szybko spada w organizmie. Mniej więcej po godzinie, w miejsce euforii i nadmiaru energii pojawia się apatia połączona z rozdrażnieniem.

"Nasze małe ćpunki są na głodzie cukrowym, organizm chce kolejnego kopa i dopóki go nie dostanie, nie będzie marszu przez las, czy rozwiązywania leśnych zagadek, gdzie trzeba uruchomić szare komórki" - opisuje przewodnik.

Czyli, co? Zrezygnować z cukru? Pamiętam, jak byłam dzieckiem i uwielbiałam szkolne wycieczki. Podekscytowana wsiadałam do autokaru. Jednym ze stałych punktów programu, bardzo przyjemnym, było wyciąganie z torby jedzenia przygotowanego przez mamę, zazwyczaj kanapki, jabłka i herbaty. A dzisiaj? - Mamo jutro jedziemy na wycieczkę! Mogłabyś kupić mi coś fajnego do jedzenia - zazwyczaj mówią do mnie moje córki. - Okej, a co byś chciała? Jakiś batonik, chipsy, żelki i coś słodkiego do picia- słyszę z reguły. - No nie - protestuję. - Oj, przestań, to przecież wycieczka, zrób mi przyjemność - słyszę.

Przyznaję, zazwyczaj idę na pewne ustępstwa. Kupuję coś słodkiego, ale dodaję kanapkę, owoc i obowiązkowo wodę. Córki nie są zadowolone, ale wiedzą, że i tak w autokarze słodkości będzie pod dostatkiem. Przecież wszyscy je mają. Próba zmiany tego to jak walka z wiatrakami? A może się mylę? Może ten apel coś zmieni w naszym podejściu do słodyczy dla dzieci?

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama