Reklama

Dorota Zawadzka opisała na Facebooku historię, która mrozi krew w żyłach! Babcia pewnej kilkulatki miała szczęście, że straciła dziewczynkę z oczu akurat wtedy, gdy w pobliżu przebywała Superniania wraz ze swoją wnuczką.

Reklama

Dorota Zawadzka: trzęsły mi się nogi

Psycholożka spędzała beztrosko czas z wnuczką, gdy zarówno ją, jak i inne mamy na placu zabaw postawił na nogi krzyk jednej z babć: kobieta wołała wnuczkę, której nigdzie nie było widać. Wszyscy rozbiegli się po pobliskich alejkach i ruszyli na poszukiwania. Szczęśliwie złożyło się, że to właśnie Dorota Zawadzka razem z wnuczką szybko odnalazły zgubioną dziewczynkę. Dziecko stało na klatce schodowej, trzęsąc się i płacząc.

Superniania wiedziała, jak pomóc maluchowi: przedstawiła się i powiedziała, że zabierze ją z powrotem na plac zabaw. Po kilku chwilach musiała także uspokajać przerażoną babcię dziewczynki, która zamierzała... nakrzyczeć na przestraszone dziecko. Mimo że i Dorocie Zawadzkiej udzieliło się zdenerwowanie, to na spokojnie wyjaśniła opiekunce, że to nie wina dziecka, że się zgubiło.

„Babcia biegnie i zaczyna/próbuje krzyczeć na dziecko. Przerywam jej, mówiąc, żeby się nie ważyła krzyczeć, bo to nie dziecka wina! Mówię dziewczynce znowu, że świetnie sobie poradziła, że jest dzielna i że wszystko już dobrze. Mała się uśmiecha. Lekko. Babci mówię, by oddychała”.

I babcia, i wnuczka mogą mówić o wielkim szczęściu. A Dorotę Zawadzką niezmiennie podziwiamy za przytomność umysłu i jak zwykle niezawodne rady. I za Supernianią przypominamy: miejcie zawsze oczy dookoła głowy!


Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama