Reklama

Pani Anna i jej mąż Czesław przez kilka miesięcy korzystali z programu 500+. Pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Czeladzi uznali, że pieniądze były pobierane bezprawnie i nakazali małżeństwu zwrot 3000 zł.

Reklama

Małżeństwo z Czeladzi poznało się w ośrodku dla bezdomnych, tam też para wzięła ślub. Ich córeczka Laura przyszła na świat w 2015 roku. Pani Anna i pan Czesław zgodnie przyznają, że bardzo chcieli dziecka i pojawienie się na świecie Laury było świadomą decyzją. Dzięki skromnemu życiu, oszczędnościom i pomocy sąsiadów, małżeństwo udało się wynająć mieszkanie.

Ze względu na niskie dochody, rodzinie przyznano świadczenie w ramach programu 500+. Pan Czesław zarabiał wówczas 1426 zł, był zatrudniony na umowę zlecenie. Pani Anna otrzymywała świadczenie rodzicielskie, tzw. kosiniakowe w wysokości 1000 zł. Gdy panu Czesławowi zmieniono umowę o na umowę o pracę, nie poinformował o tym MOPS-u. W rozmowie z "Dziennikiem Zachodnim" przyznał, że nie wiedział, że ma taki obowiązek, bo jego wynagrodzenie się nie zmieniło i pracował u tego samego pracodawcy. MOPS uznał, że w tej sytuacji pani Anna pobierała świadczenie bezprawnie i nakazał jej zwrot 3000 zł. Obecnie pan Czesław nie ma pracy, u pani Anny zdiagnozowano nowotwór, a MOPS odebrał im przyznawane do tej pory 500+. Do tego muszą spłacić dług.

Według mecenasa Sławomira Zaremby, cytowanego przez "Dziennik Zachodni", "Należałoby się w tej kwestii powołać na zasadę współżycia społecznego. Odebranie tego świadczenia spowoduje, że rodzina popadnie w niedostatek, a przecież istotą takich instytucji jak MOPS jest pomoc społeczna. Nie należy pozbawiać tej rodziny istotnej części dochodu". Jeśli rodzina złoży do MOPS-u pismo z prośbą o umorzenie długu, być może uda się anulować.

Co myślicie o tej sytuacji? Czy MOPS powinien odbierać rodzinie pana Czesława wszystkie środki do życia?

Czytaj także: "Zarabiam o 17 groszy za dużo i nie dostanę 500+..."

Reklama

Źródło: dziennikzachodni.pl, fakt.pl

Reklama
Reklama
Reklama