Pozytywne testy na koronawirusa u dwojga dzieci i rodziców to najwidoczniej za mało, by poinformować o chorobie szkołę i wysłać na kwarantannę osoby, które miały kontakt z chorymi. „Córka z pewnością zaraziła znajomych z klasy” − uważa pani Ewa, także chora na Covid-19. Tymczasem nikt z sanpeidu nie skontaktował się z jej rodziną, a testy na koronawirusa musieli zrobić prywatnie. Do tego szkoła odmówiła choremu dziecku nauki zdalnej.

Reklama

Dzieci z koronawirusem w szkole, klasa bez kwarantanny

12-letnia córka pani Ewy od kilku dni źle się czuła, ale dopiero gdy straciła węch, rodzice nabrali podejrzeń, że to Covid-19. Niestety kłopoty zaczęły się już wtedy, gdy rodzina chciała zrobić testy na koronawirusa. „Dostaliśmy skierowanie od pediatry i lekarza rodzinnego podczas teleporady. Szybko okazało się, że najbliższy termin, na jaki mogliśmy zapisać córkę na test, to koniec października! Tyle czekania, przecież to bez sensu”. Aby nie tracić czasu, rodzice i córka przebadali się prywatnie, uzyskali pozytywny wynik.

„Od razu poinformowaliśmy szkołę młodszej córki i liceum, do którego chodzi starsza.” I wtedy rodzina przeżyła kolejny szok: sanepid nie zgodził się na kwarantannę dzieci z klasy córki, bo... dziewczynka już od tygodnia nie chodziła do szkoły. Zdaniem sanepidu to wystarczyło, by uznać, że na pewno nikt się od niej nie zaraził. Rodzice dzieci otrzymali jedynie maila od dyrekcji, by obserwować dzieci i uważać na objawy koronawirusa. „A przecież objawy zakażenia u dzieci mogą w ogóle nie wystąpić!” − zauważa pani Ewa.

Jak by tego było mało, szkoła średnia starszej córki pani Ewy w ogóle odmówiła poinformowania uczniów i rodziców o chorobie Covid-19 w rodzinie dziewczynki. Powód? Ochrona danych osobowych! „Córka powiadomiła znajomych prywatnie. W głowie mi się nie mieści, że nikt inny o to nie zadbał. Odkąd otrzymaliśmy pozytywne wyniki testów na Covid, nikt z sanepidu nawet do nas nie zadzwonił”.

e-book Odporność dziecka konsultacja dr P. Grzesiowski
edipresse

Dziecko na kwarantannie: co z nauką zdalną?

Brak zainteresowania i sprawnej komunikacji to nie jedyne problemy, przed jakimi stanęła pani Ewa z rodziną. Jej młodsza córka została bowiem pozbawiona dostępu do zdalnej nauki. „Nauka zdalna to u nas fikcja. Szkoła niczego nie zapewnia ani nie ułatwia. A córka jest chora, siedzi w domu i nic nie możemy z tym zrobić. Od początku jesteśmy z tym sami. Totalny chaos!”

Zobacz także

Na szczęście nie wszystkie szkoły są tak skandalicznie nieprzygotowane na pojawianie się kolejnych przypadków zakażeń koronawirusem wśród uczniów i nauczycieli. Za wzór można postawić np. szkołę podstawową nr 2 w Plewiskach koło Poznania, która z odpowiednim wyprzedzeniem opracowała zasady pracy w czasie pandemii. Mama jednego z uczniów opowiedziała nam, że w związku z kilkoma przypadkami Covid-19 w szkole właśnie zawieszono zajęcia stacjonarne i uruchomiono naukę zdalną dla klas 4-8: „Zajęcia online odbywają się u nas zgodnie z planem lekcji. Można nawet wypożyczyć komputer ze szkoły, jeśli ktoś nie dysponuje własnym. Młodsze klasy mają lekcje w szkole, ale wiem, że jedna została ostatnio objęta kwarantanną”.

Podobnie rozwiązano problem nieobecności z powodu koronawirusa w szkole społecznej w Rembertowie (k. Warszawy). Mama 10-latka na kwarantannie opowiedziała nam, że jej syn może dołączać online do lekcji prowadzonych stacjonarnie: „Nauczyciel włącza kamerę, a potem dosyła nam materiały. Z kolei polonistka objęta kwarantanną prowadzi lekcje zdalne ze swojego domu. Wszystko działa sprawnie”.

Przypominamy, że zgodnie z wytycznymi MEN ze zdalnej nauki mogą korzystać tylko chore dzieci. Dyrektor szkoły ma obowiązek zorganizować takie nauczanie po uzyskaniu pozytywnej opinii powiatowego inspektora sanitarnego.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama