To wyjątkowe słowa, gdyż Filip Chajzer niechętnie dzieli się swoją prywatnością, a traumatyczne doświadczenie jeszcze bardziej zamknęło go w sobie. Wyznał, że musiał przewartościować swoje życie. Dziennikarz wybawienie znalazł w pomocy innym. „W takiej sytuacji chcesz żyć tak, aby ktoś był z ciebie dumny. Przynajmniej ja się staram” – powiedział.

Reklama

Pomoc, ulgą w cierpieniu

I trzeba przyznać, że jest w tym wręcz niezastąpiony. Wulkan energii, z nieograniczoną wyobraźnią. Ostatnio wyprawił przyjęcie 12-latce na tysiąc osób, po tym jak tylko jedna koleżanka przyszła na jej urodziny. Do Warszawy zjechali ludzie z całej Polski.
Wcześniej Chajzer pomagał najbardziej potrzebującym powstańcom warszawskim i starszej pani, której brakowało pieniędzy na rachunki. Polacy kochają go za autentyczność. Wystarczy jeden wpis na facebooku, a ludzie natychmiast reagują i deklarują pomoc.
Dziennikarz przyznał, że pomimo upływu dwóch lat nadal cierpi. „To jest sinusoida emocji, nerwów, myśli. Czasem jest lepiej, czasem gorzej. Czasem tego na zewnątrz nie widać, ale zawsze masz to w środku. Budzisz się z tym, z tym idziesz spać” – wyznał.

Z tej żałoby się nie wychodzi

Prezenter potrzebował terapii. I grupy wsparcia. Tam zrozumiał, że z tej żałoby nigdy nie wyjdzie, że to cierpienie jest już na zawsze. Dwa miesiące temu urodziło mu się dziecko i – jak mówi - traktuje to trochę jak zwycięstwo nad śmiercią. Niemniej poczucie straty syna cały czas mu towarzyszy.

Syn Filipa Chajzera, Maksymilian, zginął latem 2015 roku. Do tragedii doszło pod Płońskiem. Syn jechał samochodem ze swoim dziadkiem, teściem Chajzera. Samochód dziadka zjechał z pasa ruchu i uderzył w tył stojącej na poboczu ciężarówki z naczepą. Niewykluczone, że przyczyną wypadku był zawał serca teścia.

Źrodło: wiadomości.wp.pl

Zobacz także

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama