Jakim prawem odbiera się rodzicom trójkę małych dzieci, w tym 10-miesięczne niemowlę?
Zrobiono to na podstawie anonimowego zgłoszenia. Nikt nie zagłębiał się czy była w nim prawda. Przyszła policja i zabrano dzieci.
Był płacz dzieci i rodziców, ale nikt tym się specjalnie nie przejął. W tydzień załatwiono sprawę. W poniedziałek przyszli do domu sprawdzić jak żyje rodzina, w piątek było już po wszystkim, dzieci wywieziono. - Nigdy dzieci nie uderzyliśmy, a ja w ogóle nie piję alkoholu - mówi zrozpaczona mama.
Kilka dni i nie ma rodziny
To polska rodzina, od 8 lat żyjąca w stolicy Niemiec, Berlinie. Pan Piotr i pani Irena mają trójkę dzieci w wieku od 10 miesięcy do 3,5 lat. Kiedy im je zabierano, w ogóle nie wiedzieli, co się dzieje. Powodem było anonimowe zgłoszenie o rzekomym biciu dzieci i nadużywaniu alkoholu. Rodzice twierdzą, że nigdy żadnego dziecka nie uderzyli, a mama dzieci nie pije alkoholu w ogóle. Twierdzą, że kochają je nade wszystko i nigdy by ich nie skrzywdzili.
W poniedziałek do drzwi zapukały dwie kobiety. - Wpuściłem je do mieszkania. Okazało się, że są z Jugendamtu. Powiedziały nam, że dostały anonimowe zgłoszenie o tym, że w domu są bite dzieci i nadużywany alkohol. Kazano w środę stawić się do ich placówki - opowiada tata. Zgodnie z poleceniem rodzice przybyli w środę do Jugendamtu. - Kazano nam coś podpisać, coś, czego nawet tłumaczka nie mogła przetłumaczyć. Nie podpisaliśmy. Dla nas to wszystko było jednym wielkim nieporozumieniem - mówi pan Piotr.
"Dzieci na pewno płaczą, boją się"
W piątek kobiety ponownie stawiły się w mieszkaniu rodziny, tym razem w towarzystwie policji. Zabrały dzieci. - Płakały dzieci, płakaliśmy my - mówi mama. Tak bardzo przeżywa, że jak mówi, nawet nie ma siły o tym myśleć. - Teraz dzieci na pewno tęsknią i płaczą po cichutku, bo się boją. Nawet nie mam siły o tym myśleć. Boże, jak to się mogło stać?! - dodaje z płaczem.
Rodzice bardzo potrzebują pomocy. Zwrócili się do międzynarodowego Stowarzyszenia Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech. - Jestem przekonany, że wyrwiemy te dzieci ze szponów Jugendamtu, bo zarzut jest budowany na podstawie anonimowych donosów - komentuje Marcin Gall ze stowarzyszenia.
Jak podkreśla, anonimowy donos nie jest potwierdzonym zarzutem. Jak twierdzi Gall, sprawę w swoje ręce wziął adwokat Stefan Nowak, dzięki któremu już wiele dzieci wróciło z rąk Jugendamtu do swoich rodziców. Powiadomiona jest także ambasada RP w Berlinie.
Rodzice zwrócili się także do mediów o pomoc w nagłośnieniu tematu. Liczą, że rozgłos pomoże w odzyskaniu dzieci zarówno im, jak i innym rodzicom w podobnej sytuacji. Bo to niestety nie pierwszy przypadek, kiedy Jugendamt w tak drastyczny sposób interweniuje.
Po co jest Jugendamt?
Zadaniem Jugendamtu jest pomoc rodzinie oraz ochrona dziecka i dbanie o jego dobro. Jeżeli jest ono zagrożone przez jego rodziców, instytucja musi zareagować. Teoretycznie powinna w pierwszej kolejności zastosować najłagodniejszy środek interwencji. Czy tak się dzieje? Niestety nie zawsze... Bardzo często dochodzi do odebrania dziecka rodzicom.
Jugendamt jest zobowiązany do dbania o interesy dziecka. Może interweniować we wszystkich przypadkach zagrożenia dobra dziecka i stosować odpowiednie środki zabezpieczające. Najbardziej radykalnym jest odebranie dziecka rodzicom. Najczęstszymi przyczynami interwencji Jugendamtu są: zaniedbania dzieci – 54 proc., przemoc psychiczna – 29 proc., przemoc fizyczna – 15 proc. i przemoc seksualna – 2 proc.
Instytucja szczególnie „przygląda się” dzieciom z małżeństw mieszanych i cudzoziemskich. Efekt tego jest taki, że każdego roku do opinii publicznej przedostają się dramatyczne opisy odebrania dzieci rodzicom. W proces odzyskiwania dzieci włączają się wysokie czynniki władzy. Niestety bywa, że trwa to miesiącami, a rodziny płacą tego ogromne koszta emocjonalne.
Jugendamt ma w Niemczech bardzo dużą władzę - mówi Marcin Gall. - Pod swoją kuratelą ma domy dziecka. To jedyna instytucja, która może kontrolować rodziców. Pieniądze odgrywają tu ważną rolę. Za każdym dzieckiem, które umieszczone zostanie w domu dziecka idzie ok. 3 tys. euro.
W tej rodzinie wydarzyła się potworna krzywda. Liczymy na to, że dzięki szybkiej interwencji. dzieci możliwie szybko powrócą do swoich rodziców. Napiszcie w komentarzach swoje zdanie na ten temat.
Zapraszamy do naszej internetowej szkoły rodzenia:
Źródło: gazetalubuska.pl, polonika.at
Zobacz też:
- Test redakcyjny produktu NIVEA BABY Mój pierwszy krem. Czy warto po niego sięgnąć?
- Za starzy na dziecko? Rodzice walczą o odzyskanie córki!
- Pytania o pielęgnację buzi noworodka