Walka z epidemią koronawirusa wymusiła zamknięcie szkół i przejście placówek na nauczanie internetowe. Ostatni tydzień pokazał, jak wygląda to w praktyce. Dzieci chwilami wręcz puchną od ilości zadawanego materiału. Wygląda to trochę tak, jakoby nauczyciele chcieli w ten sposób nadrobić wszystkie zaległości programowe. Fora internetowe aż huczą od komentarzy zdenerwowanych rodziców. Okazuje się, że nauczyciele nie mają do tego prawa.

Reklama

Koronawirus zawiesił naukę w Polsce

W związku z pandemią koronawirusa nauczanie w Polsce zostało zawieszone do 25 marca. To oznacza, że zlecanie uczniom przez nauczycieli obowiązkowych zadań do domu i ich ocenianie jest niezgodne z prawem. Nauczyciele nie powinni wymagać od uczniów nauki nowego materiału, wykonania zadań w określonym czasie i wystawiać za to ocen. Jeżeli tak się stanie, uczeń może domagać się anulowania oceny.

- Nie ma w tej chwili żadnego nauczania zdalnego - powiedział kujawsko-pomorski kurator oświaty Marek Gralik. Podkreślił, że zgodnie z rozporządzeniem Ministra Edukacji Narodowej w sprawie czasowego ograniczenia funkcjonowania jednostek systemu oświaty w związku z epidemią koronawirusa ich wszelka działalność dydaktyczna została zawieszona. A taką działalnością jest m.in. zadawanie obowiązkowych zadań uczniom do domu i ich ocenianie.

Nauczyciele mogą zachęcać dzieci do nauki

- Obecne przepisy nie wykluczają prowadzenia zajęć przez nauczyciela zdalnie, na przykład w formie wykładów. Nauczyciele mają zachęcać uczniów do poszerzania wiedzy, uzupełniania braków, ale nie zlecać im opanowanie nowego materiału - tłumaczy kujawsko-pomorski kurator. Dlatego też przesłał w tej sprawie pismo do dyrektorów szkół.

MEN szykuje rozporządzenie w spawie zdalnego nauczania

Sytuacja może zmienić się w przyszłym tygodniu, ponieważ zgodnie z zapowiedziami rządu w najbliższych dniach wejdzie w życie rozporządzenie w sprawie zdalnego nauczania. - Na razie nie znamy szczegółów, nie wiemy, jak miałoby to nauczanie wyglądać - powiedział kurator.

Zobacz także

Obecnie zbierane są informacje od dyrektorów szkół, na ile placówki są do tego przygotowane. Chodzi o ocenę możliwości technicznych, aby takie nauczanie prowadzić. Większość uczniów ma dostęp do internetu, ale niektórzy są w trudnych sytuacjach i mają go tak łatwo.

Rodzice i dzieci przytłoczeni nauką

To bardzo dobra wiadomość dla tysięcy rodziców, dla których ostatni tydzień był Istnym horrorem edukacyjnym. - To jakiś obłęd. Dzieciom zadaje się teraz więcej, niż gdy chodziły do szkoły - skarżyli się.

- Dostaję dziennie kilkanaście wiadomości od nauczycieli z zadaniami, które mają wykonać moje dzieci - opowiada Ilona z Warszawy, mama 10- i 13-latka. - Ogarnięcie tego jest trudne, bo sama pracuję z domu. Mamy jeden komputer, większość zadawanych rzeczy jest w internecie. Dzieciaki potrzebują wyjaśnień, a ja nie jestem nauczycielką. Muszę się uczyć z nimi. I jeszcze te odrealnione terminy, kiedy dzieci muszą odsyłać zadania. Powinnam zrezygnować z pracy i zająć się tylko edukacją dzieci.

Nauczyciele: takie mamy wytyczne od dyrektorów

Nauczyciele tłumaczą, że do takich działań zobowiązali ich dyrektorzy placówek, którym z kolei zleciły to kuratoria. - Codziennie musimy zgłaszać gotowość do pracy, a potem zdawać relację z tego, co zrobiliśmy - wyjaśnia nauczycielka z Bydgoszczy.

Przerwa w szkołach zostanie prawdopodobnie przedłużona do Świąt Wielkanocnych, czyli połowy kwietnia. Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że informacja w tej sprawie będzie przekazana w weekend lub na początku przyszłego tygodnia.

Źródło: polskatimes.pl

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama