Reklama

Szpital dziecięcy przy ulicy Krysiewicza w Poznaniu. Oddział dzieci starszych. Leżą tam osoby, które mają alergie, choroby przewodu pokarmowego i oddechowego. Teoretycznie każda z nich jest na specjalnej diecie dostosowanej do ich choroby (to część leczenia). W praktyce jednak wszystkie żywią się tak samo – jedzeniem z McDonalda, który powstał tuż przy szpitalu.

Reklama

Rodzice dostawcy

O stałe, świeże dostawy hamburgerów, frytek czy kurczaków z zestawów Happy Meal dbają rodzice chorych dzieci. Według personelu szpitalnego, zdarzało się, że co trzecie dziecko na oddziale wcinało fast foody, ignorując posiłki szpitalne. Niektórzy rodzice wychodzili nawet w nocy po frytki dla swoich milusińskich. To się jednak skończyło.

Zobacz także: Alergii i astmie sprzyjają fast foody: najnowsze doniesienia!

Wojna na oddziale

Wojnę śmieciowemu jedzeniu wypowiedziała ordynator oddziału, dr Grażyna Sierakowska-Urbańska. Poparł ją cały personel szpitala. Na drzwiach oddziału wywieszono kartkę: "Prosimy o nieprzynoszenie jedzenia z McDonalda!". To jednak nie wszystko. Rodzice przyłapani na dokarmianiu w ten sposób dzieci będą musieli wyrzucić jedzenie do kosza lub zjeść posiłek osobiście.
Lekarze i pielęgniarki próbują rozmawiać z rodzicami o skutkach ich nieodpowiedzialnego zachowania. Tłumaczą, że dzieci dostają silne antybiotyki i inne leki, które zaburzają florę bakteryjną. Potrawy smażone, wysokoprzetworzone nie służą dzieciom, a nawet pogarszają ich stan. Bywa, że z powodu złej diety dzieci muszą być dłużej hospitalizowane.

Jestem na tak, ale...

Większość rodziców rozumie argumenty lekarzy i stara się stosować do ich zaleceń. Przyznają, że nie wiedzieli wcześniej, że przyczyniają się do pogorszenia stanu zdrowia swoich dzieci. Zdarzają się jednak i tacy, dla których dobre samopoczucie ich podopiecznych jest ważniejsze... niż zdrowie.
Lekarze podkreślają, że nie wypowiadają wojny McDonaldowi w ogóle, tylko na swoim oddziale.
– Wszystko jest dla ludzi, jeśli ktoś chce zjeść obiad w restauracji, może to zrobić. Sama czasem wstępuję tam na kawę, ale moim obowiązkiem, jako lekarza, jest chronić dzieci na oddziale – tłumaczy ordynator Grażyna Sierakowska-Urbańska.

Reklama

Polecamy: Dałam życie, umrę z głodu

Reklama
Reklama
Reklama