„Mój syn podliczył koperty z komunii i WPADŁ W SZAŁ. Chciałam zapaść się pod ziemię! Gdzie popełniłam błąd?!” [LIST DO REDAKCJI]
Przyjęcie sakramentu Pierwszej Komunii Świętej powinno mieć przede wszystkim wymiar duchowy, jednak drogie prezenty często spychają prawdziwe znaczenie tego wydarzenia na dalszy plan. „Zastanawiam się, gdzie popełniłam błąd w wychowaniu syna” – pisze do nas mama Michała, który zrobił awanturę, bo nie dostał takich prezentów, jakie sobie wymarzył.
Napisała do nas Agnieszka, mama Michała, która jest zawiedziona zachowaniem swojego syna. W dniu Pierwszej Komunii Świętej dla chłopca najważniejsze były prezenty. Nie docenił on podarunków, które dostał, ponieważ nie były „tak super”, jak tego oczekiwał. Mama chłopca zastanawia się, co zrobiła nie tak, skoro jej dziecko prezentuje takie wartości.
Jeśli chcecie podzielić się z nami swoimi spostrzeżeniami, piszcie do nas na adres: redakcja@mamotoja.pl.
„Dla mojego dziecka liczyły się tylko prezenty”
„Mój syn, Michał, miał ostatnio Pierwszą Komunię Świętą. Jak większość dzieci bardzo czekał na to wydarzenie. Wyczekiwał przyjęcia i, powiedzmy wprost, prezentów. Mimo że otwarcie o tym mówił, ja jakoś machnęłam na to ręką. Sama pamiętam, jak oglądałam po kilka razy swoje komunijne skarby: pierścionek, medalik, zegarek. Pomyślałam, że to tylko dziecko: to zrozumiałe. Byłam jednak przekonana, że najważniejszy będzie dla niego wymiar duchowy tego wydarzenia. Bardzo się myliłam...
Gdy nadszedł ten wyjątkowy dzień – wszystko przebiegło zgodnie z planem. Uroczysta msza w kościele, później skromne przyjęcie na świeżym powietrzu. Dobra atmosfera popsuła się, gdy mój Michał zaczął przyjmować prezenty od gości. Pierwsze rozczarowanie na jego twarzy zauważyłam, gdy zorientował się, że nie dostał od swojego chrzestnego wymarzonego quada, a od chrzestnej najnowszego laptopa, którego sobie zażyczył (za jakieś 8 tys. zł). Cóż, to było do przewidzenia. Na Boga! To dopiero komunia, a nie wesele!
W zamian dostał elektryczną hulajnogę, co według mnie, jest naprawdę fajnym (i kosztownym!) prezentem. Pozostali goście wręczyli mu między innymi słuchawki bezprzewodowe, telefon. Dostał też smartwatcha. Może jestem staroświecka, ale ja naprawdę byłam zaskoczona i... rozczarowana jego reakcją. Mój ukochany synek, mądry, rezolutny, poukładany, najzwyczajniej w świecie rzucił focha na gości.
Gdy zobaczył, że w kopertach nie ma ogromnych sum (w każdej było po 200, 300 zł), krzyknął, że tak czekał na super prezenty, a dostał TYLKO TO. Wyraźnie było widać, że moje dziecko jest po prostu wściekłe. W konsekwencji Michał ze łzami w oczach wybiegł z ogrodu. Zdębiałam. Było mi wstyd za niego przed gośćmi, a jak z oddali krzyknął jeszcze "możecie sobie wszyscy już iść", myślałam, że zapadnę się pod ziemię.
Moje dziecko właśnie przeżywało swoją "największą życiową tragedię", a ja najzwyczajniej w świecie nie potrafiłam zrozumieć, jak mógł w ten sposób podejść do swojej komunii. Przecież to jest święto duchowe i wiele razy rozmawiałam z nim na ten temat. Tłumaczyłam mu, że nie liczą się prezenty, ale to, że przyjmie Pana Jezusa do swojego serca. Czuję się rozczarowana swoim dzieckiem, ale też sobą. Myślałam, że jestem dobrą matką... Zastanawiam się, gdzie popełniłam błąd w wychowaniu syna. Czy wszystkie dzieci mają teraz tak ogromne wymagania? Nie potrafię tego zrozumieć. Boję się, że z mojego Michała wyrośnie egoistyczny materialista, a przecież nie takie wartości starałam się mu przekazać”.
Wiktoria
Zobacz także: